niedziela, 6 lutego 2022

Od Sophie cd. Hugona

Rozmowa z drugim naukowcem szła doprawdy płynnie. Lakmus i Borowik dreptali dzielnie, krok za krokiem pokonując dystans dzielący Tirie i Sorię. Płaski jak stół krajobraz zdawał się pusty, nudny, przykryty śnieżną pierzyną. Od czasu do czasu horyzont przecinały nieodległe zabudowania wiosek, jakieś pojedyncze pagórki i fragmenty lasów, których ludzie wciąż jeszcze nie zmienili w pola uprawne. Niebo miało odcień poirytowanej szarości, groziło śnieżycą w każdej chwili.
— Miałam kiedyś takiego studenta, trudny przypadek — powiedziała Sophie, wracając myślami do początku swego doktoratu.
Doktorat różnił się od studiów. Nie polegał już tylko na biernym przyswajaniu podawanej przez profesorów wiedzy, ale wymagał też, by doktorant się ową wiedzą dzielił. Tak to przynajmniej wyglądało oficjalnie - że przyszły naukowiec musiał umieć nieść kaganek oświaty, propagować naukę, a poza tym, to skoro ledwie co skończył własne studia, był najlepszym kandydatem do tego, by właśnie takim studentom nałożyć wiedzy do głowy. W praktyce z tym niesieniem kaganka było różnie, zazwyczaj konieczność prowadzenia dydaktyki była kolejną przeszkodą na drodze do osiągnięcia tytułu, zaś doktoranci byli mniej niż zachwyceni koniecznością użerania się z nieco młodszymi kolegami.
Sophie też początkowo tak do tego podchodziła. Jednak kobieta nawykła do tego, by w każdym przykrym obowiązku, nawet w myciu probówek, doszukać się czegoś, co może jej pomóc, co sprawi, że się rozwinie. Żaden czas nie mógł być stracony. Toteż dla niej konieczność prowadzenia dydaktyki była okazją, by nie tylko wbić do głowy podstawy alchemii, ale i spojrzeć na wiele problemów z nowej perspektywy - szczególnie, gdy musiała tłumaczyć coś nieco opornym studentom.
— Może minął się z powołaniem? — podsunął Hugo.
Sophie pokręciła głową.
— Nie, nie o to chodziło. Po prostu… on nie widział symetrii. W ogóle. Mógł patrzeć na zwykły kubek i nie dostrzec tego, że jedna jego połowa jest lustrzanym odbiciem tej drugiej — wyjaśniła, trzymając wodze w jednej ręce, drugą gestykulując. — Gdy zaczęły się wykłady z mineralogii, na mnie akurat padło, żeby prowadzić ćwiczenia. I oczywiście cały przedmiot zaczyna się od wstępu na temat operacji symetrii. Wymaga on dość sporo wyobraźni przestrzennej - to po to, by potem być w stanie zaklasyfikować poszczególne skały i minerały do odpowiadających im grup. Płaszczyzna symetrii, czyli właśnie to odbicie lustrzane, jest jednym z najprostszych elementów symetrii, najłatwiej je chyba zauważyć. Problemy zaczynają się, gdy kilka elementów się na siebie nakłada, albo dzielą daną rzecz na więcej części — Sophie urwała, zamyśliła się na chwilę. — O, na przykład czterolistna koniczyna - ma cztery takie same listki, a to oznacza obecność osi czterokrotnej pokrywającej się z łodyżką.
Hugo potarł podbródek, zastanowił się chwilę.
— I, o ile dobrze rozumiem, dwóch krzyżujących się na niej płaszczyzn?
— Dokładnie.
— Ale ten student w końcu sobie poradził?
— W końcu tak — przyznała alchemiczka. — Kiedy przeszliśmy do tej trudniejszej dla większości rzeczy, czyli do matematycznego opisu symetrii.
— Równania i macierze potrafią przestraszyć niejednego. — Hugo parsknął śmiechem.
— Mhm, niejednemu się wydaje, że wie wszystko, dopóki nie trzeba scałkować ciepła reakcji. Ale wracając — podjęła. — Student był tym przypadkiem, który trafia się raz na pięć roczników - który co prawda nie widzi symetrii, ale potrafi ją bardzo dobrze opisać. Nie było dla niego żadną trudnością, by zobaczyć, że punkt o współrzędnych x, y, z oraz -y, x, 1/4+z są połączone czterokrotną osią śrubową biegnącą wzdłuż kierunku c. — Sophie zerknęła na Hugona spod oka. — Jeżeli cokolwiek ci to mówi.
— Przykro mi, ale niewiele. — Mężczyzna rozłożył dłonie w rozbrajająco szczerym geście. — Jednak samo brzmienie robi wrażenie. Domyślam się, że to raczej trudna do zauważenia sprawa. I jeśli mogę spytać - jaki był potem dalszy los studenta?
— Został gemmologiem — powiedziała Sophie, przywołując na twarz pogodny uśmiech. — Symetrii może nie widział, ale dobrze ją rozumiał. I taką właśnie wybrał sobie specjalizację. Chyba współpracuje teraz z jakąś grupą zajmującą się światłem i optyką - rozszczepiają światło na minerałach, ale nie znam szczegółów.
— Ciekawa historia — podsumował Hugo. — Wygląda na to, że dla chcącego nie ma nic trudnego.
— Ale trzeba naprawdę bardzo chcieć — dodała Sophie. Przez moment jechali w milczeniu. — A ty? Też musiałeś uczyć studentów?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz