czwartek, 17 lutego 2022

Od Małgorzaty cd. Mattii

― Sugerujesz coś konkretnego?
― Pytałeś czy moja kobieca intuicja coś mi podpowiada ― przypomniała, odstawiła opróżnioną filiżankę na spodek. ― I tak: jako kobieta mogę ci powiedzieć, że te skrzynie wyglądają na kompletnie normalne i niepodejrzane.
― Wyczuwam jakąś subtelną nutę ironii ― mruknął hrabia, przekładając na talerz naleśnika.
― A gdzie tam. ― Małgorzata uśmiechnęła się niespodziewanie, przechyliła głowę. ― Ale w sekrecie zdradzę ci, że gdybyś pytał moją intuicję oszustki to powiedziałabym, że ci ludzie nie zajmowali się tylko zwykłym przekładaniem towarów. Zdecydowanie za długo siedzieli w tej pierdolonej spiżarce. Wnosili skrzynki i koszyki, wychodzili zazwyczaj bez nich.
― Zazwyczaj?
― Zazwyczaj. Nie wydaje ci się to podejrzane? Zaznaczam, że rzeczone koszyki i skrzyneczki także były pełne, starannie okryte tkaniną.
― Nie wiem czy wziąłbym to za trop godny uwagi. To wciąż mogły być rzeczy, które trzeba było przetransportować gdzieś indziej, być może Morten zobowiązał się do dostarczenia dóbr na inne bankiety, czy bale. Nie chcę zabrzmieć jak jego adwokat ― hrabia odłożył na moment sztućce, splótł ze sobą dłonie ― ale wygląda na to, że nic na niego nie mamy. Na domiar złego – musimy także czekać na wyniki badań pośmiertnych by zyskać jakikolwiek trop.
Małgorzata odwróciła głowę, zapatrzyła się w okno i to, co za nim. Na lśniące w porannym słońcu czerwone dachówki, na stado gołębi kołujące w powietrzu, ewidentnie korzystające z krótkiej chwili wolności, nim znów trafią do gołębnika. Na prostą, acz elegancką wieżę ratusza górującą nad kamienicami obrastającymi mały rynek. Milczała, więc astrolog wykorzystał ten moment by dokończyć w spokoju śniadanie.
― Próbowałeś kiedyś nie być hrabią, Mattia? ― zagadnęła go w końcu, wciąż zapatrzona w okno, pozornie niezainteresowana. Kącik ust uniósł się w lekkim, bardzo niepokojącym uśmiechu.
― Niespecjalnie, nigdy nie miałem ku temu potrzeby. Ale po twojej minie sądzę, że właśnie mnie ta przyjemność czeka.
― W rzeczy samej. ― Poprawiła się na krześle, zarzuciła nogę na nogę, wsparła łokciami o blat stolika. ― Skoro nie mamy żadnego solidnego tropu, to warto byłoby się rozejrzeć. I tym razem zamiast obracać się w bardzo wyedukowanym towarzystwie, zanurzymy się w tą gorszą część miasta.
― W takim razie będę potrzebował przebrania.
― Nie jesteś przesadnie zbudowany, mamy chyba tyle samo wzrostu, śmiem więc twierdzić, że zmieściłbyś się w moje ubrania.
Mattia parsknął miękko i odchylił się w krześle, potarł palcami brodę.
― Nie będę spierał się z twoją opinią, Gosiu. Zrobimy tak, jak zaplanowałaś.


Zgodnie z planem, spotkali się ponownie w wynajętym lokum Małgorzaty, gdzie hrabia został gruntownie zapoznany z zawartością jej szafy. Gruntownie zapoznany, a więc zaproszony do pomieszczenia w którym przeszło tornado i wybuchła jakaś magiczna bomba, bowiem bałagan był nieziemski i aż dziw brał, że jedna osoba może dokonać takich rzeczy w przeciągu zaledwie paru godzin.
― Weź to. ― Małgorzata wręczyła Mattii nieciekawą, szarą koszulę z łatą na łokciu. ― Ciepło tam na zewnątrz jest w końcu, czy nie?
― Przyjemnie, acz bez przesady. Będziemy musieli wziąć płaszcze. Jesienna aura bywa mało przewidywalna.
― Z płaszczem to może być nieciekawie ― westchnęła, zajrzała do szafy, ale nic poza zalegającym na dnie Gnatołamem nie znalazła. ― Opończę mam, ciemna, stosownie biedna, nada się idealnie.
― Masz jakiś konkretny plan z tymi przebierankami?
― Pójdziemy do portu na rzece, w porcie zawsze dzieją się rzeczy o których możnym lepiej nie wspominać. ― Małgorzata zniknęła za drewnianym parawanem. ― Pokręcimy się chwilę, poudajemy lokalną biedotę, poszukamy guza.
― Lepiej żebyśmy uniknęli tego guza ― zasugerował Mattia, spoglądając na rozłożone na łóżku psy. Kątem oka uchwycił ruch koszuli przewieszanej przez parawan, ale nie odwrócił głowy w tamtym kierunku.
― Też wolałabym go uniknąć. Ale sięgnij pamięcią nieco wstecz. Już na samym wstępie napatoczyło się trzech chuliganów. Kto wie, na kogo natkniemy się w tej gorszej części miasta. Tym razem, na szczęście, będę miała czym się bronić.
― Śmiem twierdzić, że deską szło ci bardzo dobrze.
Małgorzata wyłoniła się zza parawanu w innej, zdecydowanie ciemniejszej, koszuli i w szelkach narzuconych na barki. Zawzięcie mocowała się ze sprzączką paska.
― Och, Mattia ― westchnęła rozbawiona. ― Trzeba żebyś zobaczył jakie cuda robię z pogrzebaczem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz