wtorek, 15 lutego 2022

Od Małgorzaty cd. Hugona

Zadupie na granicy Nalaesii, 16 III 1785 r.
Mój drogi Hugo,
wspólniku studenckiej niedoli,
nie przepraszaj. Wszystko zostało wyjaśnione, za zanik kontaktu winić możemy pocztę, pogodę, lokalnych bogów pecha i skrzaty srające ludziom do zupy. Cieszę się niezmiernie, że mimo tych wszystkich przeszkód udało nam się ponownie skontaktować. Nawet nie wiesz jak bardzo, zaręczam. Jeśli kiedyś wydawało Ci się, że prawdziwą radość osiągnęłam zdając to przeklęte prawo karne, to pragnę Cię uświadomić, że uciecha ta nie była nawet w połowie tak wszechogarniająca, jak emocje, które towarzyszą mi przy otwieraniu poczty. Tej od Ciebie rzecz jasna. Windykatorom, absztyfikantom i ciotce Muriel mówię zaś stanowcze „do rychłego nieodczytania” i okazjonalnie, kompletnie przypadkowo rzecz jasna, ciskam ich listy w ogień.
Słyszałam i czytałam o sobie różne opinie i różne określenia, ale nie pamiętam, by znalazło się tam stwierdzenie, że posiadam dobre serce. W innych okolicznościach, gdybyś był kimś kompletnie innym, być może pokusiłabym się o to, by udowodnić Ci, że się mylisz. Wyprowadziłabym Cię z błędu. Ale Tobie Hugo, Tobie jednemu, wierzę jak nikomu innemu. Niech więc będzie – dobre serce. A wiesz, co muszą mieć osoby o dobrym sercu? Twardą dupę.
Tym razem to ja przejęłam nocną wartę, bo jak słusznie piszesz, za dnia zbyt wiele widać. Dopisuję kolejne akapity, po czym przekreślam je i wrzucam do paleniska nad którym bulgocze potrawka z jakiegoś biednego zająca. Słowa nie chcą napływać, plączą się ze sobą i gryzą, jak na psiej walce. Chciałabym z Tobą porozmawiać Hugo, tak normalnie, w cztery oczy, ale podejrzewam, że to jeszcze przez długi czas nie będzie nam dane i jesteśmy po prostu skazani na listy. Wygląda na to, że po prostu muszę wziąć się w garść i napisać to, co trzeba, nim znowu będę musiała ruszyć w trasę.
Wybiła godzina duchów, potrawki już nie ma, a ja wracam do Ciebie w towarzystwie sierpa księżyca nieśmiało zaglądającego przez okno. Niebo jest mocno zaciągnięte chmurami barwionymi bladym światłem i w tym stanie przypomina mi naszą nocną wycieczkę na dach głównego gmachu budynku. Nie pamiętam już czego dokładnie szukaliśmy na tym biednym nieboskłonie, ale jak zwykle, było wesoło. Lubię wracać do wspomnień z Tobą, Hugo. Naprawdę lubię. Choć czasu na to, jak na złość, nie mam zbyt dużo.
Jest sposób na von Felsteina, ale nie wiem jak dużo czasu upłynie, nim trybiki maszyny ruszą. Być może będziesz zmuszony sięgnąć po swojego asa. Być może jednak odsiecz nadejdzie szybciej i nie trzeba będzie sięgać po ostateczne środki. Mam nadzieję, że zdołam pomóc Ci na czas, przynajmniej z nim, bowiem sprawa Rady… obawiam się, że poza radą niewiele mogę uczynić.
Bardzo mnie to cieszy, że nie doszło do eksperymentów na ludziach, potraktujmy to jako nasze światełko w tunelu. Rada będzie nieprzychylna sprawie od samego początku, aż po sam koniec, zapewniam Cię. W razie zgłoszenia przez sąd zaistnienia zagadnienia prawnego budzącego poważne wątpliwości zaopiniują to tak, by nie było wątpliwości jak orzekać. W chwili obecnej najcięższym wyrokiem, jaki Ci grozi, to rzecz jasna śmierć. Nie chcę tu szafować swoją ręką i pysznie twierdzić, że dam ją sobie uciąć, ale jestem praktycznie pewna, że taki będzie finał tej sprawy.
Posłuchaj mnie jednak bardzo uważnie Hugo, bo wszystko co piszę i robię ostatnimi czasy skupia się na tym, byś jednak nie trafił na szafot. Istnieją okoliczności łagodzące sprawę, a pierwszym z nich i najlepszym, to zgłoszenie sprawy odpowiednim organom zanim rzeczone organy zorientują się same. Bądź ktoś uprzejmy pomoże im się zorientować. Działa to na podobnej zasadzie, jak przyznanie się do winy podczas rozprawy, to w tej chwili jeden z cięższych dowodów. Ten ruch ma swoje oczywiste plusy i minusy, bo jak pewnie się domyślasz, po takim przyznaniu się, nikt nie pozwoli Ci chodzić wolno po ulicach miasta. Najpewniej wsadzą Was wszystkich do aresztu. Zachowajcie ostrożność, ustalcie wspólną wersję zdarzeń, możliwie jak najspójniejszą. Boję się, że jeśli wyłapią w Waszych zeznaniach chociażby gram fałszu, to wezmą na męki i nie będą się przejmować tym, gdzie leży prawda. Nie, kiedy dowolne zeznanie, nawet to zmyślone i nieprawdziwe, można wydobyć rozżarzonymi szczypcami, czy wrzącym olejem.
Ufam, że dobrze dobrałeś ludzi, których wtajemniczyłeś w swoje zamiary, czeka Was ciężka próba. Po areszcie przyjdzie pora na proces na którym wszystko się rozstrzygnie. Jeśli dobrze rozumiem sprawę i jeśli wciąż nie wypadłam z obiegu, okoliczności łagodzące, jak i współpraca, wystarczą, by zamienili karę śmierci na dożywocie. Marna to perspektywa, przyznaję, ale moim głównym celem jest teraz ocalenie Twojego życia. Dopiero później zajmę się tym, jak całkiem wyciągnąć Cię z więzienia.
Areszt, choć zabrzmi to absurdalnie, może także przynieść Wam ochronę. Odetnie od Korneliusza, podkopie jego pewność siebie. W końcu kto wie, co powiecie na przesłuchaniu, czyż nie?
Och, Hugo. Mój kochany, drogi Hugo. Masz zakaz myślenia o mnie w kategorii „nie chciałbym Cię w to wplątywać”. Uznaj, że wplątałam się sama, całkiem nieproszona, jak muszka w pajęczą sieć. Z tą tylko różnicą, że dowolnego pająka, który zechciałby się mną zainteresować odeślę do ojców, między bogi. Pomogę Ci jak tylko zdołam, bez względu na konsekwencje. Te, jak zresztą wiesz, zawsze potrafiłam przyjąć z godnością.
Będę śledzić rozwój wydarzeń swoimi kanałami by być na bieżąco. Hugo, z uwagi na charakter moich aktualnych zajęć, proszę Cię, byś odtąd przekazywał listy do mnie pewnej kobiecie, którą znajdziesz wśród straganów. Nie mówi, nie kłopocz się więc z zagajaniem rozmowy. Rozpoznasz ją po wełnianej, kolorowej chuście zawiązanej pod szyją i ciemnych włosach przeplecionych siwizną. Prowadzi stoisko z opiekanymi chlebkami. Wystarczy, że przekażesz jej kopertę, a ta trafi do mnie.
Dziękuję Ci bardzo za przesyłkę. Zioła jak zwykle dobrałeś trafnie, co wcale mnie zresztą nie dziwi – objawy przeziębienia ustąpiły w jeden wieczór, za co jestem Ci dozgonnie wdzięczna. To nie jest dobry czas i miejsce na chorowanie, jest wiele do zrobienia. Niestety, mimo szczerych chęci, nie mogę zdradzić Ci tego, dokąd zmierzam, ale obiecuję, że pozostanę blisko. Nie martw się, nie planuję nic niebezpiecznego, ani nierozsądnego. Zresztą, wniosłeś odpowiednie modły do teoretycznie istniejących bogów, za co serdecznie Ci dziękuję. Nie wiem, czy ktokolwiek był aż tak zaangażowany w kwestię życzenia mi pomyślnej drogi jak Ty, ale wiedz, że cieplej mi na sercu z tą wiedzą. W ramach rewanżu, dziś przed snem, szepnę słówko czy dwa księżycowi, a kiedy ten schowa się za horyzontem, poproszę o to samo także wschodzące słońce. Niech oświecają Ci ścieżkę, zarówno za dnia, jak i w nocy, niech wskażą ścieżkę, nawet jeśli ta postanowi się z początku gdzieś ukryć. Wierzę, że z ich przewodnictwem i moją drobną pomocą wyjdziesz z tego ambarasu cało i to w najbliższym czasie.
Hugonie Rosenthal, vice versa. Za każdym razem, gdy spisuję Twoje imię, odczuwam ukłucie przyjemnej radości, a świadomość, że myślisz o mnie jak o przyjaciółce sprawia, że każda troska maleje i traci na znaczeniu. Życzyłabym sobie, byś dalej uważał mnie za osobę bliską. Obiecuję myśleć o Tobie w ten sam sposób, bez względu na wszystko.
Chciałeś chyba napisać: na herbatę, wódkę, grzybową gorzałkę i precla, ale wybaczam Ci to drobne niedopatrzenie.
Twoja,
Królowa Śnieżek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz