wtorek, 15 lutego 2022

Od Mattii cd. Reannon - Misja

Pół godziny to nie było dużo czasu. Jednak Mattia, chociaż był przywykłym do wygód i braku pośpiechu szlachcicem, wyjeżdżał już z siedziby Gildii na przeróżne misje tyle razy, że potrafił się szybko i skutecznie spakować. W jukach wylądowało trochę ubrań - coś wygodnego na podróż, coś bardziej ekstrawaganckiego na wizyty i negocjacje. Do tego rzecz jasna wszystkie utensylia astrologiczne, bez których Mattia nie ruszał się nawet na dzień drogi. Tylko ametystowe, oprawione w złoto wahadełko, które należało do niego od lat, a które oddał Salomei, pozostało w Tirie, nie towarzysząc mu tym razem podczas wojaży. Mężczyzna wziął ze sobą to, które dopiero co dostał - delikatny szafir oprawiony w subtelne srebro, kołyszący się na cienkim łańcuszku.
Astrolog wstąpił jeszcze do kuchni, by zabrać z sobą prowiant, zebrał małą burę od Iriny, bo kto to słyszał tak nagle wpadać do kuchni i życzyć sobie jedzenia, jednak Mattia radośnie obrócił burę w żart, przysięgając że to już ostatni raz, że obiecuje poprawę i na pewno będzie mówił wcześniej. Wszystko z tym samym uśmiechem godnym chłopca-ancymona, którym obłaskawiał Irinę za każdym razem.
Pół godziny minęło szybko. Mattia opuszczał właśnie budynek Gildii - gruby płaszcz spływał mu z ramion, wysokie buty chroniły nogi przed kaprysami pogody, a wypchane juki Mattia niósł przewieszone nieco nonszalancko przez ramię. U jego boku podążała Salomea. Astrolożka odziana była w prostą koszulę i długą spódnicę, zaś na ramiona narzuciła gruby, wełniany pled, by nie przemarznąć, wychodząc na chwilę z budynku.
— Spakowałeś karty? — spytała.
— Tak, są w tej małej kieszonce.
— Ile w końcu wziąłeś ze sobą pieniędzy?
— Trochę więcej, tak jak radziłaś. Na pewno wystarczy, a jeśli jakimś cudem okaże się, że potrzebuję nieco więcej, dobiorę w banku - jedziemy do miasta, nie będzie z tym problemu.
Główne drzwi otworzyły się, Salomea i Mattia wyszli na zaśnieżone tereny. Mężczyzna skierował swoje kroki w stronę stajni.
— Uważaj na siebie — rzuciła za nim Salomea, szczelniej otulając się pledem.
— Zawsze uważam. — Odwrócił się, podszedł z powrotem kilka kroków.
— Szczególnie wtedy, jak huśtasz się na krześle, prawda?
— Nie huśtam się, jeśli nie ma cię w pobliżu, by mnie pozbierać.
Salomea uśmiechnęła się, nieco smutno, dłoń wyciągnęła się, by strzepnąć z ramienia Mattii niewidzialny pyłek, by poprawić porządnie zapięty płaszcz i starannie zawiązany szalik.
— Ale obiecaj. Że będziesz na siebie uważał.
Mattia uśmiechnął się, przyciągnął kobietę bliżej, zamknął w mocnym uścisku.
— Obiecuję, że będę uważał — szepnął miękko. — I ty też na siebie uważaj.
Poczuł, jak ramiona Salomei zadrżały od śmiechu.
— Zostawiasz mnie pod opieką Isidoro i Serafina.
— I Sophie, Antaresa, i jeszcze paru innych osób. Masz rację, powinienem współczuć wszystkiemu, co chociaż próbowałoby ci się naprzykrzać.
Moment pożegnania nadszedł zbyt szybko, pocałunek wydawał się za krótki, ale czas naglił i Mattia udał się w końcu w kierunku stajni.


Aldebaran dreptał spokojnie, jak zwykle nie denerwując się niczym i ufając, że na koniec dnia czeka go wygodna, ciepła stajnia i pełen żłób. Mattia przełożył wodze w dłoni, poklepał deresza po szyi.
— Może nie każda osoba mnie o to prosi, ale na pewno ludzie się interesują, zadają pytania, mają czasem jakieś własne historie do opowiedzenia — powiedział, wzruszył ramionami. — Nie dziwię się, możliwość odczytania własnego losu z kart jest kusząca, jednak aż zbyt często zdarzają się osoby, które miast z rozwagą i skrupulatnością podejść profesjonalnie do tematu, jedynie naciągają nieświadomych ludzi na pieniądze, zaś ich wróżby są niczym więcej, jak tylko wyssanym z palca stekiem bzdur.
— Hm, na targach nietrudno znaleźć wróżbitki, które za parę monet skłonne są postawić tarota — zauważyła Rean.
— I takie właśnie wróżby najczęściej są nic niewarte, i tylko cierpi na tym opinia o astrologach jako takich — skwitował Mattia, zerkając w stronę nieba. — Powinniśmy chyba nieco przyspieszyć, jeśli nie chcemy nocować pod chmurką. Zazwyczaj nie mam ku temu nic przeciwko, jednak obecnie aura raczej nie sprzyja takim rozwiązaniom.


Karczma, choć na trakcie, niemal w szczerym polu, oferowała jednak kilka nieco lepszych pokoi, a Mattia postanowił z tego skorzystać. Gdy wraz z Reannon już się posilili, udali się na górę, na najwyższe piętro, gdzie karczmarz przydzielił im pokój.
Wspólny salon rozdzielał się na dwie osobne sypialnie, oferując wystarczająco dużo prywatności, ale też pozwalając gildyjczykom w spokoju porozmawiać i omówić misję, bez ryzyka, że usłyszy ich ktoś z zewnątrz. Mattia chętnie wybierał tego typu rozwiązanie, łatwo było znaleźć taki rodzaj zakwaterowania na szlakach, gdzie podróżowali kupcy i ludzie skupieni na swej pracy.
Mężyczna odłożył bagaże do swojego pokoju, a następnie wrócił do niewielkiego salonu.
— Wspominałaś, że chciałabyś, żeby postawić ci tarota — powiedział, odsuwając krzesło dla Rean, a gdy usiadła przy stoliku, zajął miejsce po drugiej stronie. — Tym razem mogę zaręczyć, że wróżba będzie poprawna i na pewno nie wyssana z palca. Moja rodzina zajmuje się astrologią od pokoleń, zaś za sam studiowałem tę dziedzinę w Toirie.
— W takim razie faktycznie, mam do czynienia z profesjonalistą.
Mattia uśmiechnął się z wdzięcznością, wyjął ze zdobnego, haftowanego woreczka swoją talię kart, a następnie zaczął w skupieniu tasować.
— Jakie pytania chciałabyś zadać kartom? Głównie o życie uczuciowe?
Reannon przechyliła głowę, wzruszyła ramionami.
— Tak, niech w takim razie będzie pytanie o życie uczuciowe.
Astrolog pokiwał głową, skończył tasować karty i położył przed Rean stosik.
— Przełóż trzy razy lewą ręką.
Kobieta przełożyła karty, Mattia znów je zebrał, przetasował ponownie, a następnie zaczął wykładać na stół. Jedna po drugiej, odsłaniały niezwykłe obrazy i symbole, które pewnie niewiele mówiły osobom niemającym do czynienia z tarotem. Zaś Mattia uważnie studiował ułożenie kart, wzrokiem prześlizgiwał się od jednej do drugiej, pocierał w zamyśleniu podbródek, co jakiś czas wydawał z siebie pełne namysłu „hmm". W końcu podniósł wzrok na Reannon, splótł dłonie w kontemplacyjnym geście.
— Wróżby związane z życiem uczuciowym należą do dość pokomplikowanych i należy w nich uwzględnić wiele zmiennych. Czasem zdarza się, że nie jestem w stanie powiedzieć drugiej stronie żadnych dobrych wiadomości — powiedział, zawiesił na moment głos — ale to nie jest ten przypadek. — Na twarzy mężczyzny błysnął przelotny uśmiech.
— I będziesz mnie trzymał w niepewności? — Rean oparła splecione dłonie na stole.
— Ależ nie. W twoim przypadku tarot zaleca cierpliwe oczekiwanie — wyjaśnił, wskazując na rozłożone na stole karty. — Mówi, że odnajdziesz w końcu tego, kogo poszukuje twoje serce, jednak stanie się to nie wtedy, kiedy będziesz sobie tego życzyła lub wtedy, gdy będziesz aktywnie szukała, ale wtedy, gdy przyjdzie na to odpowiedni czas.
Kobieta zmarszczyła brwi.
— To bardzo enigmatyczna wróżba, niewiele mi powiedziałeś.
— Powiedziałbym, że to dobra wróżba. Nie wymaga od ciebie działania, nie zapowiada trudnych do pokonania przeciwności… — Rozłożył dłonie. — Mój brat często mówi, że rzeczy wydarzą się, gdy przyjdzie odpowiednia pora i, jak mam być szczery, kiedyś też mnie to denerwowało. Dopóki nie zdałem sobie sprawy, że w takich przypadkach właściwie jest najlepiej i najspokojniej — zakończył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz