środa, 9 marca 2022

Od Apolonii cd. Jamesa


Szanowny Panie Hopecraft,
pańską poufałość wybaczam, bo i czyż mój desperacki krzyk, jakim był poprzedni list, poufałością nie był? We wstępie przepraszam, póki pamiętam, za tak nietaktowne wylanie z siebie negatywnych emocji, które nie powinny były do nikogo trafić. Ostatecznie to tylko moje rozterki, choleryczne i furiackie, kto wie, czy mają więc w ogóle pokrycie z rzeczywistością?
Nie zaprzeczę jednak, lubię, gdy zwracasz się do mnie per Polu. Za każdym razem, gdy słyszę to słodkie zdrobnienie z cudzych ust, gdy widzę je przed swoimi oczami przybrane w ładne pismo, coś porusza we mnie strunę i powoduje ciepło rozchodzące się i w sercu, i w umyśle. Odwdzięczam się tym samym, zgrabnie przechodząc na Ty, Jamesie, choć niezbyt mi wypada, mając na uwadze i Twoje tytuły, i wiek, i ostatecznie nawet i nieszczęsną pozycję społeczną. W tym samym miejscu, tuż za moim wybaczeniem we wstępie i ja proszę, a może nawet i błagam o to samo w moim kierunku.
Potwierdzam, że oba listy dotarły w czasie do siebie zbliżonym – może i miło Ciebie zaskoczę, zaznaczając, że jako pierwszy dotarł ten drugi. Nie wiem do końca, co tę sytuację powodowało, czy to traf losu, czy jakaś magiczna sztuczka, a może po prostu atmosfera tego nieszczęsnego miejsca. Nieważne, ostatecznie to fraszka, która tylko na już wspomnianą we wstępie poufałość mnie odpowiednio przygotowała.
Za Twoje zaproszenie pięknie dziękuję i bardzo chętnie w niedalekiej przyszłości z niego skorzystam. Mam nadzieję, że i kominek, i cisza, i spokój będą idealnym tłem do opowieści o znienawidzonej Obarii. Historie o nienawiści, smutkach i trudach mają w sobie tę przekorną iskrę, która powoduje, że stają się pięknymi, gdy ubierze się je w odpowiednie słowa, a mam wrażenie, że akurat Ty, Jamesie, masz do tego ponadprzeciętny talent.
Odwołując się do ubierania w słowa, jak i do czystych problemów natury filozoficznej, a może i starając się w ten sposób podtrzymać naszą korespondencję, która, miejmy nadzieję, pozwoli przetrwać mi to nagłe załamanie na tle nerwowym – jak uważasz, Jamesie, czy romantyzowanie przeżytych przez innych, jak i przez siebie tragedii, jest w jakimkolwiek stopniu moralnie uzasadnione? Czy czerpanie rozkoszy stricte estetycznej ima się nieszczęść, gdy widowni dostarcza jednak poszukiwanego przez wielu oczyszczenia? Rozmyślam nad tym i wydaje się, że nadal nie mogę pochwycić odpowiedzi. Może staram się w ten sposób i uzasadniać wszystkie bardzo bolesne rozczarowania, które przeżyłam. Kiedyś, jak i ostatnimi czasami.
Na uśmiech w sytuacjach prywatnych od dawien dawna się nie silę, a jednak gdy trzymam w dłoniach Twoje listy, to, nie zaprzeczę, uśmiecham się, mając w sercu to, że ktoś życzy mi dobrze. To miła myśl, z którą w trudnych czasach lżej się zasypia i nawet twardawy materac będący prowodyrem bolesnych siniaków na łydkach tak bardzo wtedy nie wadzi. Sypiałam w gorszych, zdecydowanie mniej miłych mi warunkach w swoim życiu, co może na pewno powodować zdziwienie w Twoim sercu, a jednak surowość i chłód tego miejsca przebija wszystkie trudy w zalokowaniu, przez które przechodziłam. Z rozkoszą przyjęłabym i spanie pod nocnym niebem, byleby było ciepło! Zgodnie więc z radą, rozgrzewam się myślą nad tym, co możesz dla mnie szykować. Pamiętaj, że pomimo pozorów, w zupełności wystarcza jednak i sama pamięć; bo to nie pierwsze i, miejmy przynajmniej nadzieję, nie ostatnie urodziny. Będą kolejne okazje.
Zmarznięta i rozgoryczona, ale już nie tak bardzo, bo z Twoją odpowiedzią,
pol
a

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz