niedziela, 27 marca 2022

Od Mattii cd. Kukume

Sytuacja była podejrzanie zagmatwana, nic nie wydawało się takie, jakie było w rzeczywistości, zaś Mattia nadal nie był w stanie w jednoznaczny sposób stwierdzić, o cóż może chodzić z tajemniczymi amuletami i jaka jest dokładnie przyczyna ich niebywałego sukcesu w Maldor. Razem z Kukume doszli jednak do wniosku, że cała sytuacja trwa już nieco zbyt długo - chociaż nie mieli jeszcze wszystkich elementów układanki, należało działać, i w tym celu oboje postanowili udać się do tego, którego nazwisko pojawiało się aż nazbyt często.
Do pana Trinketa.
Mattia, będąc szlachcicem z tytułem i majątkiem, mógł wiarygodnie udać, że nosi się z zamiarem kupna jakiegoś lokum w Maldor. Mógł też wiarygodnie udać, że interesuje się zapewnieniem bezpieczeństwa swojej nowej posiadłości, któż zaś owo bezpieczeństwo mógł lepiej zapewnić, niż pan Trinket - mężczyzna będący w posiadaniu amuletów rozwiązujących każdy problem, jaki tylko szlachcic mógł sobie wymyślić. Od zapewnienia wierności i pracowitości służby, przez ochronę przed pożarem, szkodnikami, złodziejami, aż po zapewnienie ładnie rozkwitającego ogrodu, powodzenia w sprawach sercowych, zawierania intratnych znajomości i dobrze prowadzonych interesów. Przykrywka do podejścia pana Trinketa wyglądała ze wszech miar wiarygodnie i obiecująco, zaś Mattia postanowił nie czynić z tego żadnej tajemnicy. Te kilka bankietów, spotkań i obiadów, przez które musiał jeszcze przebrnąć wraz z Kukume, rysowały obraz szlachcica coraz bardziej interesującego się amuletami, samym Maldor, rozpytującego o życie w mieście i tym podobne rzeczy.
Pora była relatywnie wczesna - Kukume i Mattia umówili się na rozmowę z panem Trinketem na późne popołudnie, zaś astrolog przewidywał, że całe spotkanie bez problemu przeciągnie się też na wieczór. Wciąż mieli nieco czasu, by wypocząć, wyciszyć się i zebrać siły przed tym spotkaniem. Chwila ciszy i spokoju, gdy oboje mogli po prostu posiedzieć w salonie wynajętego lokum, była potrzebna obojgu.
Mattia siedział wygodnie w jednym z foteli, przeglądając list od Isidoro, w zamyśleniu bębniąc palcami po miękkiej poręczy mebla. Hrabia wyglądał wciąż elegancko, choć niezbyt wyjściowo - haftowany wams wisiał na oparciu, zaś bose stopy mężczyzny kiwały się miarowo na podnóżku, w takt melodii, którą słyszał tylko on sam. Kukume siedziała w drugim fotelu, jej spojrzenie przesuwało się wzdłuż kolejnych linijek tekstu. Co jakiś czas odrywała się od książki, wędrowała wzrokiem ku temu, co za oknem, przez pewien czas wodziła nim za chmurami, za spacerującymi ludźmi, unoszącym się z kominów dymem.
Pora obiadu powoli się zbliżała. Mattia poczuł, że właściwie to zaczynał robić się głodny. I choć pora obiadu się zbliżała, to jeszcze nie nadeszła, toteż gdy rozległo się pukanie do drzwi, mężczyzna skwitował je zaskoczonym uniesieniem brwi.
— Proszę! — zawołał, składając list i odkładając go na stolik. Zdjął stopy z podnóżka, znalazł nimi kapcie.
W drzwiach - jeden z pracowników karczmy. Jednak nie miał z sobą żadnych talerzy ani niczego podobnego. Wchodząc, skłonił się, przebiegł wzrokiem między Mattią i Kukume.
— Panienka Merriweather chciałaby przyjść, pomówić — zaczął.
Kukume i Mattia wymienili spojrzenia. Kobieta odłożyła książkę.
— Podała termin?
— Jak najszybciej — wyjaśnił sługa. — Najlepiej teraz. Za pozwoleniem…
Mężczyzna otworzył szerzej drzwi, oczom gildyjczyków ukazała się sylwetka Clarice. Spowita w ciemną opończę, zasłaniającą sukienkę w stonowanych barwach, jednak zbyt dobrze dopasowaną, by mogła należeć do mieszczki. Pojedyncze kosmyki włosów dziewczyny wysupłały się ze starannego upięcia, wzburzone skrywającym je kapturem, które Clarice właśnie odrzuciła na plecy.
— Jeśli mogłabym… — urwała, zawiesiła głos, spojrzała pytająco to na Mattię, to na Kukume. — Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale… — I znów - urwane zdanie, do tego spojrzenie, które dopowiadało resztę.
— Tak, oczywiście. Proszę. — Mattia wstał, wskazał wnętrze pokoju.
Skinieniem głowy podziękował pracownikowi karczmy, poprosił o dodatkowe nakrycie do obiadu i odprawi gestem. Mężczyzna skłonił się, zniknął, zamykając drzwi. W pomieszczeniu zapadła cisza.
— Rozgość się, proszę. — Astrolog podszedł, odebrał od Clarice jej opończę.
Odwiesił ją na wieszak, potem przez moment zastanawiał się, które siedzisko zaproponować przybyłej. W tym czasie Kukume odłożyła już zupełnie swoją książkę, wstała i podeszła bliżej. Mattia w końcu zdecydował. Odsunął jedno z krzeseł przy stoliku, zaprosił Clarice. Miał wrażenie, że to nie będzie rozmowa polegająca na niefrasobliwym plotkowaniu i wymienianiu niezobowiązujących słów.
Clarice usiadła, splotła dłonie na podołku, przez moment uciekała wzrokiem, kontemplując słoje drewna na blacie stołu. Kukume przysiadła na krześle obok, przyjęła podobną pozycję. Clarice podniosła przelotnie wzrok, przez jej twarz przebiegł nieśmiały uśmiech.
Mattia dołączył do siedzących przy stole kobiet i już miał otworzyć usta, by się odezwać, ale Clarice go ubiegła. Astrolog nie spodziewał się tego.
— Słyszałam, że chcesz nabyć posiadłość tu, w Maldor — powiedziała, zwracając się do Mattii. — I że chcesz spotkać się z panem Trinketem, by to omówić, by doradził ci w sprawie amuletów, które mają ochronić posiadłość.
Mężczyzna pokiwał głową.
— To prawda - nie czynię tajemnicy z tych planów.
Clarice zmięła w dłoniach materiał sukni.
— Nie rób tego — powiedziała, znów uciekając wzrokiem w stronę stołu. Jej głos miał w sobie napięcie, ale i jakąś stanowczość, której Mattia się nie spodziewał.
— Dlaczego? — spytała miękko Kukume, zaś Clarice nieznacznie rozluźniła palce.
— Ten człowiek… — westchnęła, przygryzła wargę. — Te amulety… Jeśli raz się je przyjmie, nie ma odwrotu. On wtedy może wszystko, wie rzeczy, których nie powinien nigdy wiedzieć.
— Amulety mają jakieś dodatkowe działanie? — Wybrzmiało kolejne pytanie Kukume. Mattia milczał, słuchał uważnie, zaś Clarice skinęła głową.
— Mają. Ojciec o nim nie wie. A ja… — Znów zacisnęła dłonie na sukience. — Popełniłam wielki błąd. Bardzo wielki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz