sobota, 12 marca 2022

Od Calithy, CD. Asy

Pierwszym, co przeszło przez jej myśli, było: „Na bogów, jaki uroczy nastolatek się nam tutaj uchował!”. Może nie było to zbyt odkrywcze czy pasjonujące stwierdzenie, ale lubiła myśleć, że gildię stanowią właśnie te małe rzeczy. Te, dzięki którym aktualnym największym problemem młodego chłopaka było podkradnięcie jednej figury do planszówki.
— Znam naszego małego złodziejaszka — pochwaliła się, mrużąc oczy.
O tym, że ani myślała stawać po stronie Asy już nie wspomniała, ale nie ma tego złego. Już w geście Calithy leżało, żeby sprawa rozwiązała się przede wszystkim na jej korzyść. Z uwzględnieniem, że może nadeszła pora zapoznać Billy`ego i przekonać go do stworzeń innych niż kurki. Bywał nimi wyraźne zaciekawiony, ale tutejsze koty zwykły na niego prychać i odpychać, z rzadka dając się głaskać. Psy skowyczały. Nie miała wątpliwości, że to jego nerwy prawdopodobnie tak negatywnie wpływały na zwierzęta. Może konie byłyby faktycznie najlepszym wyborem na początek.
Po dogadaniu szczegółów umowy (tak, tak, oczywiście, że pomoże się mu zemścić, tak, tak) para ruszyła wspólnie w kierunku kurnika. Kobieta wskazała Asie, żeby zatrzymał się obok i nie wchodził do środka, a sama zapukała w drzwiczki i zacmokała teatralnie.
— Billy, kochanie — zawołała cierpliwie — jesteś w środku?
Ze środka wydało się dziwne gdakanie, brzmiące zdecydowanie zbyt ludzko.
Westchnęła w duchu i pokręciła kilkukrotnie głową, przewracając przy okazji oczami. Zdecydowanie powinna oduczyć chłopaka tego nadmiernego uciekania przed wszystkim. Od czasu do czasu trzeba się komuś postawić i lepiej dla dzieciaka było dopuścić do tego w kontrolowanym środowisku, gdzie sobie zbytniej krzywdy tym postawieniem nie zrobi. Naturalna nauka czy coś.
— Billy, właścicielowi konika jest przykro i za nim tęskni. — Gra na uczuciach zaliczona. Poczekała kilka sekund, żeby wywołać maksymalny efekt i pociągnęła nosem. Głośno. Następnie zwróciła się tym razem do Asy:
— Cóż, wiem, że jest ci bardzo, bardzo przykro, ale najwyraźniej…
I w ten otwarły się drzwi kurnika, zza których wymaszerował naburmuszony chłopiec. Calitha musiała zacząć go powoli tego infantylnego zachowania oduczać, co prawda przy jego obecnej posturze, skulonych ramionach i wzroku wbitym w ziemie wydawał się dużo młodszy, ale wiek nie wybacza. Może tym razem będzie jej dane wychować go porządnie na takiego człowieka, jakim powinien być.
Billy podszedł do Asy, szurając nogami i podał chłopakowi figurę.
— Praszam — wymamrotał cicho.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz