poniedziałek, 21 marca 2022

Od Mattii cd. Michelle

Rozmowa trwała długo, Mattia szczerze miał nadzieję, że poprawnie zrozumiał wszelkie zawiłości kultury i wierzeń ludu, który spotkali po drugiej stronie portalu. Gdy Nuuka umilkła, gdy wszystko zostało powiedziane, w chacie zapadła ciężka, przytłaczająca wręcz cisza. Jedynym, co ją przerywało, było potępieńcze wycie mroźnego wiatru, hulającego w najlepsze na zewnątrz. Przypominającego, w jak nieprzyjaznym miejscu się znaleźli.
Astrolog marszczył brwi, w końcu westchnął, ucisnął palcami kąciki oczu.
— Spróbujmy podsumować to, co jest do zrobienia — powiedział, starając się wlać w swój głos jak najwięcej otuchy i optymizmu, ale nawet te zasoby, których miał zazwyczaj w swym sercu pod dostatkiem, były już na wyczerpaniu.
Bo do zrobienia było przytłaczająco dużo.
Wciąż trzeba było zająć się tym, po co oryginalnie tu przyszli, czyli arktycznymi zwierzętami, które przybyły przez portal i wmieszały się w natywną faunę okolicy Rirvulird. Do tego była Atria - według Mattii to miano lepiej pasowało do śnieżnej gryficy - jej rana co prawda została już opatrzona, jednak nie było z nimi maga, który po prostu pomachałby czarodziejską różdżką i sprawił, że wszystko by się zasklepiło. Co więcej, pozostawała kwestia portalu - mieli podejrzenie, że zamknie się, gdy Atria przez niego przejdzie. Ale to nie było pewne, zaś Nuuka nie wspominała, by kiedykolwiek konflikt bóstw sięgnął aż tak daleko, by jedno z nich musiało uciec przez portal. Jeśli chodzi o wypowiedzi Lukáša w sprawie portali - Mattia brał je z dużą dozą ostrożności. Bardzo dużą.
— Od tej strony nic więcej już nie zdziałamy — westchnął astrolog. — Ale skoro portal pozostaje otwarty i nie wygląda na to, by miał się nagle zamknąć, powinniśmy na razie wrócić i najpewniej przyjść jeszcze raz.
— Tym razem - lepiej ubrani — Michelle zwróciła się do Lukáša, mężczyzna zaczerwienił się nieco, zainteresował kawałkiem rzeźbionego drewna zwieszającego się na sznurku z sufitu.
Potem weterynarz zwróciła się do Nuuki.
— Czy możecie zasłonić portal? Tak, by nie dostały się do niego zwierzęta. Ale żebyśmy my mogli przejść.
Starsza kobieta zdziwiła się.
— Bogini woła swoje dzieci. Dlatego dawaliśmy im przejść przez portal — wyjaśniła, ale Michelle potrząsnęła głową.
— Bogini będzie wracać. Jej dzieci też muszą wrócić. I nowe nie mogą przejść — Michelle mówiła prostymi, krótkimi zdaniami. Tak było łatwiej się porozumieć.
Nuuka ożywiła się na perspektywę tego, że boginii do nich wróci, uśmiech rozjaśnił ogorzałą, pomarszczoną twarz.
— Kiedy?
— Kiedy jej rana się zagoi.
Trudno było powiedzieć, ile czasu miało to zająć - Atria była magiczną istotą, Mattia intuicyjnie czuł, że jej rany powinny szybciej się goić, ale o ile szybciej? Tego nie wiedział.
Tymczasem zaś przyszedł moment pożegnania - trójka przybyszów z portalu opuściła chatę Nuuki. Mattia mocniej naciągnął kaptur na głowę, Michelle zadzwoniła zębami, opatulając się swoim płaszczem. Lukáš mocował się chwilę z zapięciem własnego, potupał chwilę w śniegu, próbując się rozgrzać. Pożegnali Nuukę i powędrowali z powrotem w stronę portalu, odprowadzani pełnymi niepokoju i nadziei spojrzeniami pozostałych mieszkańców wioski.


Po cieplejszej stronie portalu, Atria powitała ich uważnym, może nieco zaciekawionym spojrzeniem.
— Już jesteśmy — odpowiedziała jej Michelle, rozluźniając nieco ramiona. Chociaż w jaskini i tak było zimno, to chłód ten nie umywał się do arktycznego mrozu po drugiej stronie portalu. — I dowiedzieliśmy się nieco o tobie.
Uważne spojrzenie gryficy nie odrywało się od kobiety, istota wydała z siebie dziwny, ptasi dźwięk. Michelle zapewniła ją, że jutro się zobaczą na kontrolę gojenia się rany, zmianę opatrunku i karmienie. Mattia zaś uśmiechnął się w duchu nad doborem towarzyszki rozmów dla pani weterynarz.


Wieczór zapadał szybko, gdy trójka „wysłanników bogini" wracała do miasta. Nawet ich konie wydawały się zmęczone, idąc powolnym krokiem w stronę karczmy, gdy nagle Lukáš zmrużył oczy, wytężył spojrzenie, a potem stanął w strzemionach, machając jakiejś grupie.
— To twoi znajomi? — spytał Mattia widząc, jak ktoś z grupy odwraca się, odmachuje Lukášowi i ciągnie za ramię kolejną osobę, wskazując na mężczyznę.
— Tak - ze studiów.
— Też znawcy portali? — wtrąciła Michelle.
— Akurat nie — Lukáš uśmiechnął się przepraszająco. — Zajmują się magizoologią.
— Magizoologią?
— Wiedza o magicznych zwierzętach — wyjaśniła weterynarz, poprawiając się w siodle.
Mattia ponownie zwrócił wzrok w kierunku grupy. Nigdy nie zgadłby, czym się zajmowali - wyglądali jak kompletnie zwyczajni podróżni, astrolog nawet nie zapamiętałby ich twarzy, nie mieli w sobie nic, co odróżniałoby ich od innych spotkanych na trakcie albo w karczmie. I wtedy do astrologa dotarły nieco pokrętne słowa jego brata - że w tym mieście ma wszystko, czego potrzebuje. Wcześniej wydawało się Mattii, że specjalista od portali w postaci Lukáša sprawi, że uda im się zatrzymać napływ egzotycznych zwierząt, ale widać nie o to chodziło. Przeznaczenie prowadziło ich nieco bardziej zawikłaną ścieżką, zaś „specjalista" wcale nie miał okiełznać portalu, tylko wskazać inną drogę. Bo gdyby nie Lukáš, ani Mattia, ani Michelle, nie zwróciliby uwagi na grupę magizoologów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz