sobota, 12 marca 2022

Od Jamesa, CD. Apolonii

Szanowna Pani Polu,

śnieg przykrył tereny gildii. Trzaskający w kominkach ogień nie wystarcza, żeby ogrzać wszystkie zziębnięte komnaty. Brakuje informacji z jakiego ciągu budynków faktycznie zostały zaadaptowane gildyjskie kwatery, a archiwa nie są ku temu zbyt pomocne. Rozbudowany labirynt korytarzy przypomina ułożeniem twierdzę, przysiągłbym, że nawet schodki na wielu schodach mają nierówną wysokość. I może jak taka twierdza i jej ściany, grube kamienie i nieszprycowane ściany łapią chłód. Mam nadzieję, że u was jest nieco cieplej, choć znając obarskie mrozy, marne moje nadzieje. Czuję, że sam wykrakałem ochłodzenie się pogody w poprzednim liście i tylko Billy`ego mi szkoda, bo wyraźnie zmarkotniał, gdy surowo zabroniliśmy mu sypiania nocą w kurniku.
Twoja skłonna zachęta do rozmowy utwierdza mnie w przekonaniu, że naprawdę powinniśmy, nie, może nawet musimy, porozmawiać. Mogłoby wydać się absurdalnym następujące stwierdzenie, ale podejrzewam, że nam obojgu zależy pierw nie na tym, żeby zostać wysłuchanym, a bardziej zrozumianym. Jedno mogę Ci zaoferować, drugie jedynie obiecać, że się jak najmocniej postaram. Szczerości nie wymagam, bo, śmiesznym taktem „szczerze mówiąc”, sam jej również w pełni nie zaoferuję. Najwspanialsze i najbardziej romantyczne historie rodzą się wśród słów, których się w gruncie rzeczy nie wypowiada nawet przed samym sobą szeptem, nie sądzisz? Tak, wiem, romantyzacja czy cierpienia, czy szczęścia, sprzyja wyłącznie kiepskiemu mezaliansu między tragedią i groteską, ale nawet pokraczne dzieła bywa wspomnieć z przymrużeniem oka. W końcu, jakby nie patrzeć, życie w całej okazałości świadomie można opatrzyć tylko słowem „śmieszne”.
Obawiam się, że to nie jest skłonność podatnych na złudne poczucie władzy chrakteryzująca jedynie artystów. Widać to we wszystkich dziedzinach życia. Od grona naukowego, którego każdego nowego członka przeciąga przez salwę śmiechów i wytykania palcami, tu proszę wybaczyć mi kleksa, ale na wspomnienie trosk, przez które musiał przejść młody D’Arienzo, wręcz mnie wzdryga. Nawet kilka moich stypendystów w listach wielokrotnie wspomina o niedogodnościach, jakie ich spotykają z racji pochodzenia, są to bowiem dzieci głównie z gminu. Winę według mnie ponoszą nierówności społeczne i zatwardziałe, zamierzchłe przekonania ludzi, na których nikt nigdy nie wymusił dotarcia się etycznie z duchem czasu. Martwi mnie, że mimo trwających od wielu lat już przecież kataklizmów i nieszczęść spływających na świat, nadal nie mamy sensownego, legalnego systemu pomocy ubogim. Fakt, że i większość sierocińców wymaga prywatnego fundowania i o rzeczach, jakie się dzieją w tych gorszych z nich, strach na głos mawiać… Choćby młodego Asę wspomnijmy, którego przepytała któregoś razu Cala przy szachach, ale na bogów, chłopiec większość życia spędził na ulicy! Sam! Przecież serca się na tym łamią.
Cel uważam za szczytny i jak najbardziej godziwy, jednak obawiam się, że wymagać będzie nie tylko zaangażowania czy środków, a i wyparcia dawnych obyczajów. Kto wie, może właśnie nadeszła pora, żeby tę starą erę znużenia i krzywdy w końcu zażegnać.
Nie mam wątpliwości, Pani Polu, zapewniam jednak, że podstawiłem pod to ego solidny fundament i trochę sobie jeszcze w tej kwestii, żartobliwie oczywiście, pocelebruję.
Moda nie wybiera, więcej nie mam na obronę niczego do dodania, więc choć nie mam wpływu na pogodną pogodę, tak życzę chociaż Ci pogodnych myśli, Pani Polu,

z wyrazami szacunku,


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz