poniedziałek, 21 marca 2022

Od Hotaru - 友達と一緒に長すぎる道はありません

Brwi Lei uniosły się, dziewczyna przechyliła głowę, łyżka z zupą zamarła w połowie drogi.
— Nie wiem, czy umiem aż tak dobrze szyć — powiedziała niepewnie.
— Nie, nie chodzi mi o pomoc z szyciem — Hotaru posłała jej uspokajający uśmiech. — To znaczy - jest to pomoc z szyciem, ale ty nie będziesz musiała nic szyć.
Łyżka podjęła wędrówkę, ktoś na stołówce zadźwięczał talerzem, gdzieś wybrzmiała salwa śmiechu.
— W takim razie jak mogę ci właściwie pomóc?
— Hm, widzisz… sposób szycia w Yamato jest inny, niż tutaj. — Hotaru szukała przez chwilę odpowiednich słów. — U nas stroje są bardzo luźne, lejące, nie szyjemy aż tak dopasowanych ubrań. Każde kimono zawija się i drapuje wokół sylwetki tak, że ładnie wygląda na różnych osobach, jeśli tylko nie różnią się jakoś drastycznie wzrostem.
— Nie wiedziałam - to bardzo wygodne rozwiązanie — przyznała Lea, a tancerka uśmiechnęła się.
— Dlatego też nie zdejmujemy tak dokładnej miary. I nie jestem pewna, czy potrafię to zrobić. To znaczy - precyzyjnie zdjąć miarę. Jeśli trzeba chociażby zmierzyć kogoś w pasie, wystarczy, żeby centymetr przesunął się tylko trochę, i pomiar jest inny. A potem ubranie wyjdzie niedopasowane i będzie trzeba poprawiać.
Lea pokiwała głową, jednak na jej twarzy wciąż malowała się lekka niepewność.
— Postaram się pomóc, jak tylko będę mogła. Tylko nigdy nie zdejmowałam miary na coś bardziej skomplikowanego — powiedziała ostrożnie.
Hotaru znów potrząsnęła głową.
— Nic się nie martw - po prostu… Potrzebuję osoby, którą mogłabym zmierzyć. I miałam nadzieję, że może znajdziesz nieco czasu i cierpliwości, żeby być moją modelką.
Dziewczyna parsknęła śmiechem.
— Jeśli mam tylko stać, nie ruszać się i dać się zmierzyć, to nie ma problemu. Bardzo chętnie, jeśli to ci pomoże.
Tancerka odpowiedziała jej uśmiechem.
Jej plan zadziałał.


Lea śmiała się trochę, stojąc na niewielkim zydlu, gdy kawałek sfatygowanego centymetra łaskotał żebra, albo spływał gdzieś w dół łopatek. Hotaru w skupieniu odczytywała zmierzoną długość, spisywała na kartce, a potem mierzyła ponownie sprawdzając, czy na pewno za każdym razem mierzy dokładnie w tym samym miejscu. Zmierzyła Leę chyba w każdy możliwy sposób - również te długości, które akurat nie były jej potrzebne - ale przecież oficjalnie miała nauczyć się zdejmować miarę, prawda?
W końcu mierzenie dobiegło końca, Lea zeskoczyła ze stołka, zaś Hotaru wpatrzyła się w równe rządki cyferek na kartce.
— Są chyba wystarczająco podobne — powiedziała, przytykając rysik do czubka nosa.
— Jak to właściwie oceniasz? — Lea zerknęła jej przez ramię.
— Rozmawiałam z Sophie i opowiedziała mi o tym, jak policzyć to takie… — Hotaru zawiesiła na moment głos. — Odchylenie standardowe. — Tancerka przeniosła wzrok na Leę. — Ale wydaje mi się, że um… na oko też będzie dobrze. Na szczęście szycie to nie alchemia, niektóre rzeczy można robić intuicyjnie. Powinny być precyzyjne, ale nie aż tak. — Zakończyła z uśmiechem, ale zaraz się zasępiła: — Hm, teraz powinnam spróbować zmierzyć jakiegoś mężczyznę…
— Może Mattia by się zgodził? — podsunęła Lea. — Na pewno ma doświadczenie z byciem mierzonym przez krawca.
Hotaru od razu się ożywiła.
— Bardzo dobry pomysł - zaraz go spytam.


Mattia nigdy nie został zmierzony - nie było to Hotaru potrzebne - jednak dla zachowania pozorów astrolog został poinformowany o całej szaradzie i, tak jak tancerka się spodziewała, przystał na jej pomysły z pogodnym uśmiechem.
Tymczasem zaś Hotaru zaszyła się w swoim pokoju, a starannie umyta podłoga posłużyła jej za stół kreślarski. O pomyłce nie mogło być mowy, toteż Hotaru wpierw zrobiła poglądowy wykrój w kawałku mocno spranego lnu - popularne włókno, gdy długo służyło, traciło całą swoją sztywność, nitki stawały się cienkie i delikatne, imitując swą fakturą o wiele szlachetniejszy materiał. Hotaru eksperymentowała, zmieniała koncepcje, oglądała swoje dzieło z różnych stron. Śnieg za oknem wciąż łagodnie prószył, a niesione przez niego uspokajająca cisza mówiła, że tancerka nie musi się spieszyć - ma jeszcze czas. Hotaru nie spieszyła się. Pośpiech był złym doradcą, a prawdziwie piękne dzieła dojrzewały powoli.
Toteż gdy poczuła, że jej projekt jest gotowy, by powołać go do życia w ostatecznej formie, jej dłoń nie drżała, prowadząc ostre nożyczki przez bezcenny jedwab z Yamato. Szmaragdowa zieleń przelewała się jej przez palce, upstrzona delikatną bielą orientalnych pierwiosnków, błyszcząca matowo w świetle coraz dłuższych dni. Fragmenty o trudnych do opisania kształtach spoczęły na wyznaczonych miejscach, a Hotaru zaczęła je powoli zszywać. Nie zapomniała o zakładkach, które nadawały ubraniu odpowiedni kształt i ładnie modelowały sylwetkę, nie zapomniała też o starannym obszyciu końca lejącego się materiału, by układał się z wdziękiem przy każdym ruchu.
A potem, po wielu godzinach przygotowań, projektowania i szycia - prezent był gotowy.


Nadszedł dzień turnieju.
Koniec marca okazał się dużo cieplejszy, niż można było się spodziewać. Przyroda, zamiast ostatnich wspomnień śniegu, postanowiła obdarzyć świat pierwszymi zalążkami lata. Słońce świeciło mocno, ciepło i pogodnie, jego złoty blask wlewał się kaskadą przez niewielkie, zmatowiałe szybki w oknie karczmy. Drobinki kurzu tańczyły w porannych promieniach.
Hotaru nie spała już od pewnego czasu, a ucho służącej, wyczulone na takie rzeczy, złowiło to charakterystyczne skrzypienie łóżka nieco dalej. Czyli Lea też już nie spała, ale obie kobiety wciąż leżały w ciszy, wygrzewając się pod pierzynami, nie chcąc obudzić pozostałych w pokoju.
Tancerka ostrożnie wysunęła się spod kołdry, po cichu sięgnęła stojącego przy łóżku plecaka. Tam, na samym wierzchu, spoczywało pewne bardzo specjalne zawiniątko. Hotaru bezszelestnie wyjęła je z plecaka, a następnie równie bezszelestnie zakradła się w kierunku łóżka Lei.
Na próżno - łowczyni bez problemu ją usłyszała, otworzyła oczy i spojrzała na nią, unosząc się na łokciu.
— Coś się stało? — spytała cicho, ściągając kołdrę z ramienia.
Hotaru pokiwała głową.
— Dzisiaj są twoje urodziny — szepnęła z uśmiechem, przycupnęła na skraju łóżka. — Mam coś dla ciebie.
— Nie trzeba było — Lea zaprotestowała słabo, uśmiech zakwitł też na jej twarzy.
Hotaru spojrzała na nią wymownie: jakie-nie-trzeba-było. Tancerka wyciągnęła w stronę Lei starannie zapakowany w furoshiki prezent.
— Wszystkiego najlepszego. Mam nadzieję, że ten dzień będzie dla ciebie pełen radości i stanie się początkiem równie radosnego roku.
Węzełek puścił, rąbek chustki opadł, odsłaniając zieleń jedwabiu. Lea ostrożnie wyjęła sukienkę, delikatny materiał rozlał się po łóżku i kołdrze. Malowane pierwiosnki zdobiły luźny, rozkloszowany dół, rzeźbione guziczki spinały rękawy, pasowały do subtelnych, koronkowych wstawek. Dziewczyna przesunęła dłonią po egzotycznym materiale.
— Jest prześliczna — powiedziała, wstając z łóżka, pozwalając trzymanej w dłoniach sukience zaprezentować się w pełnej okazałości. — Dziękuję. — Lea podniosła wzrok na tancerkę, w jej oczach zalśniło zrozumienie. — Poczekaj, to wtedy, kiedy prosiłaś mnie, żebym ci pomogła z szyciem i dała się zmierzyć to…
Hotaru uśmiechnęła się, skinęła głową.
— Ale to było tyle czasu temu…
— Liczyłam na to, że nie połączysz faktów — Hotaru też wstała, podeszła do Lei. — Wiesz, dzisiaj będzie ciepło. Mogłabyś założyć ją na turniej…
Nieśmiała czerwień wypłynęła na policzki dziewczyny.
— Chyba tak zrobię — powiedziała cicho, znów przeniosła wzrok na Hotaru. — I jeszcze raz dziękuję.
Lea podeszła, przytuliła tancerkę, ta zaś odpowiedziała tym samym.
— Najbardziej mnie cieszy, że tobie się podoba — powiedziała Hotaru mając nadzieję, że nie tylko Lea polubi nową sukienkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz