sobota, 12 marca 2022

Od Mattii cd. Reannon - Misja

— Ciekawe pytanie — odpowiedział Mattia, unosząc brew i zerkając spod oka na podążającą u jego boku kobietę.
Poranek był chłodny, mimo zbliżającej się wiosny zima nie zamierzała odpuścić, nie oddawała piędzi ziemi. Gdy tylko słońce chowało się za horyzontem, momentalnie brała świat w posiadanie, na powrót mrożąc wszystko swym gniewnym oddechem. Pierwsze promienie słońca z trudem radziły sobie z tą cienką powłoką srebra zostawianą tu i tam przez zimę, końskie kopyta kruszyły cienkie tafle lodu okrywające nieliczne kałuże.
— Posiadanie zwierzęcia to wiele radości, ale i mnóstwo obowiązków. Powiedz mi najpierw - czego właściwie oczekujesz od takiego zwierzęcia?
Reannon westchnęła, poprawiła wodze w dłoniach.
— Żeby po prostu przy mnie było — odpowiedziała nieco enigmatycznie. — Nie oczekuję, żeby robiło sztuczki.
— Czyli nie musi to być hm… przydatne i użyteczne zwierzę?
— Nie, nie. Po prostu takie, które dotrzymałoby mi towarzystwa.
Mattia zamyślił się, potarł podbródek, przebiegając w myślach przeróżnych pupili posiadanych przez jego znajomych - tych bliższych i tych dalszych - starając się wybrać takich, którzy stanowiliby jakiś dobry przykład.
— W takim wypadku sądzę, że lepszym pomysłem byłby kot. Koty wymagają mniej ruchu, niż psy, są też ogólnie mniejsze i nieco bardziej samowystarczalne. Wiele chodzi własnymi ścieżkami.
— Może to i jest jakiś pomysł — odparła w zamyśleniu Rea.
— Poszczególne rasy kotów różnią się też charakterem. Można wybrać te bardziej przyjacielskie i skłonne do wylegiwania się na kolanach właściciela, nie zaś takie, które spędzają dnie gdzieś na szafie i dają się głaskać tylko wtedy, gdy same mają na to ochotę.
— Mattia, miałeś kiedyś kota?
Astrolog pokręcił głową.
— Własnego - nie. Jednak powiedziałbym, że w siedzibie Gildii mamy tyle kotów, że człowiek może poczuć się, jak kocia mama. — Parsknął śmiechem.
Przez moment jechali w milczeniu. Mattia podjął temat.
— Rea, jesteś czarodziejką. Czy nie rozważałaś nigdy magicznego pupila? Magia nie jest mą specjalizacją, jednak powiedziałbym, że rozszerzenie repertuaru o coś więcej, niż tylko odwieczne pytanie „pies czy kot?" mogłoby być ciekawe.
— To na pewno. Ale nie jest tak, że magiczne zwierzę można znaleźć gdziekolwiek. Zwyczajne psy i koty jednak łatwiej spotkać.
— Dobry argument, przyznaję. Z drugiej strony - pupil to zobowiązanie na lata, zaś kryterium hm… dostępności nie powinno być głównym, jeśli chodzi o kwestię decydowania o tym, czy przygarnąć dane zwierzę, czy też nie.
Reannon pokiwała głową, na pewien czas oboje pogrążyli się w swoich myślach. Po chwili czarodziejka się odezwała.
— Mówiłeś, że nie miałeś kota. Ale może miałeś kiedyś inne zwierzę?
— Przykro mi, muszę rozczarować. Jedynym „pupilem", jakiego posiadam, jest Aldebaran. — Koń parsknął, zarzucił łbem, słysząc swoje imię. Mattia poklepał go po szyi. — Nie było jednak tak, że dorastałem zupełnie bez zwierząt. Mój tata miał sowę śnieżną, pozwalała się głaskać. Ale to było dość dawno temu, kiedy byłem jeszcze dzieckiem.
Przez pewien czas rozmowa kręciła się wokół przeróżnych zwierząt - Mattia opowiadał co nieco o owej sowie śnieżnej, wtrącał też historie o pupilach swych znajomych. Reannon zaś odwdzięczała się opowieściami o różnych magicznych istotach, które w swoim życiu widziała, albo o których się uczyła.


Fosse zamajaczyło na horyzoncie. Mattia uniósł się w siodle, ogarnął spojrzeniem okolicę.
Na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się w porządku - mury miejskie odcinały się jasną barwą na tle głębokiej zieleni otaczającego miasto sosnowego lasu. Prosty, brukowany gościniec prowadził w stronę miasta, toczyły się po nim nieliczne wozy. Gdyby nie widmo przeklętej posiadłości, wiszącej nad miastem niczym żałobny całun, widok nadawałby się na zupełnie sielski, przyjemny obrazek.
— Jest jeszcze wcześnie — powiedział Mattia, zerkając w stronę bladego dysku słońca kryjącego się za woalem chmur. — Moglibyśmy udać się do burmistrza i posłuchac, co o całej sprawie myślą mieszkańcy miasta.
— A co z baronem?
— Do barona udałbym się jutro — odparł astrolog. — Jesteśmy nieco zmęczeni, a coś mi mówi, że baron będzie cięższą przeprawą. Poza tym będziemy potrzebować czasu, by doprowadzić się do porządku i pojawić u barona odpowiednio przyszykowani.
— Nie obrazi się, że to nie do niego poszliśmy najpierw?
— Napiszę mu krótką wiadomość. — Astrolog uśmiechnął się przelotnie. — Nie obrazi się, skoro powiem mu, że niepodobnym wydawało mi się, by niepokoić go bez zapowiedzi. Urzędnika można nachodzić w jego biurze, zaś barona w jego domu - raczej nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz