czwartek, 3 marca 2022

Od Nikolaia cd Eugeniusza

Patrz stary wariacie, coś ty i ten twój pseudo-zwierz zrobiliście. Zawinięty w trzy warstwy bandaży [bo w opinii Nikolaia jedna wcale nie wystarczała i poganiał Raviego do dalszego owijania biednej kończyny w materiał, twierdząc, że widzi już swoją babcię i kilku świętych] paluch leniwie lawirował pod eugeniuszowym nosem, na dowód, że wyrodne zwierzę okrutnie go skrzywdziło i sprawiło niesamowity ból. Zarówno fizyczny, jak i egzystencjalny. Nikolai wolał bowiem nie oglądać swojej babki na oczy, szczególnie że z jego historii wynikało, jakoby zmarła w bardzo tragiczny, bardzo drastyczny i bardzo wizualny sposób, co niekoniecznie było prawdą, ale każdy był już przyzwyczajony do sposobu, w jaki Nikolai opowiadał wszelkiego rodzaju historyjki.
— Mam nadzieję, że twoja paskuda jest z siebie dumna! — bąknął, zakładając ręce na piersi i ustawiając się obok starucha, który wyglądał na bardzo ukontentowanego tą sytuacją i trochę mniej zadowolonego z faktu, ze krawiec ponownie zmaterializował się u jego boku. Dosłownie, bowiem stojąca za nim Tilly nie wyglądała na uradowaną świadomością, że furiat, rzeczywiście, chcąc nie chcąc, wcisnął się w kolejkę. Nikolai odnotował w głowie, by na przyszłość wpuścić ją przed siebie, nawet jeśli była to zasada pokroju odwdzięczania się koledze ze szkoły. 
— Jak najbardziej — żachnął się Eugeniusz. Nikolai cały się nadął, zaczerwienił, ale nie burknął już ani słowa, do momentu, kiedy nie dostał talerza z jedzeniem i nie zasiadł, ponownie, obok starszego mężczyzny. Jak się okazało, sprawca całego zamieszania siedział właśnie w koszuli starca i z chęcią wynurzał się z morza materiału, by przyjąć skromny podarek w postaci kawałka mięsa, sucharka, czy innego warzywka. Wyciągał te swoje łyse łapki, których fałdki skórne pełne były brudu i piszczał radośnie, poruszając długimi, może trochę powyginanymi wąsiskami. Mogli jedynie liczyć na to, że nikt poza nimi szczurzyska nie zobaczy, bo szczerze wątpił w to, by kogokolwiek widok gryzonia na samym środku stołówki, szczególnie uradował. 
Dopiero byłby ambaras. Zamknęliby i kuchnię i stołówkę. Rekonesans, skąd w jadalni mogły wziąć się szczury? Kuchnia i osoby sprzątające nie dopilnowały tak ważnego faktu? Ktoś je specjalnie wpuścił? A skoro są szczury, to trzeba się ich pozbyć, porozstawialiby wszędzie łapki, by każdy po kolei wpadł w ich sidła, albo wpuściliby koty (których swoją drogą, było ostatnio zaskakująco mało), to budynku i pozwolili zrobić swoje… Tak właściwie, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że nowy pupil Eugeniusza załapałby się do wielkiej wyrzynki i o ile propozycja ta brzmiała zaskakująco kusząco, Nikolai wolał nie ryzykować zamrożeniem gildyjnej stołówki. Znowu karmiliby ich byle strączkami, o których wyżyć się nie dało, czy innym, nieugotowanym ryżem. 
— A jak robota? — spytał, dzióbiąc w talerzu widelcem i spoglądając na ciężkie, męskie ramię, które napinało się w monotonnym ruchu unoszenia widelca do ust. Ziemniaki dzisiaj były całkiem dobre, jednak w opinii Nikolaia, za mocno się kruszyły i chyba lepiej, gdyby zrobili z nich puree. Najwidoczniej mieli powody, przez które się na to nie zdecydowali. 
— Dobrze. Szafka stoi, warsztat też. Jak się ma święty spokój, to praca wre. 
— Oj, bo się obrażę, a tego byś chyba nie chciał — bąknął Nikolai, a eugeniuszowe spojrzenie skutecznie przekonało go, że w rzeczywistości nie miał racji. — Ale ty jesteś. Robię ci za wsparcie moralne, a ty jeszcze narzekasz. Właściwie, to nazwałeś go jakoś? Strasznie pomarszczony ten szczur, zupełnie jak ty. Może Eugeniusz Junior? Pasuje mu. Widzisz, nawet zapiszczał! Chociaż on ciągle piszczy. Myślisz, że przynoszenie go na stołówkę, jest dobrym pomysłem? Wiesz, niektórzy nie przepadają za gryzoniami. Nie, żeby coś, tylko nie chcę, żebyście potem ze swoim szczurkiem nie mieli problemów, mi to tam rybka. Serio! Co tak patrzysz, no weź, aż tak okropny nie jestem. 

witamy towarzyszu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz