sobota, 18 września 2021

Od Ayrenn - Tajemnica gołębia Stasia

Fizyczne i psychiczne zmęczenie po długiej sesji przebywania pomiędzy zjawami i duchami było czymś naturalnym i utrzymującym się jako skutek długofalowy, będący jednocześnie jednym z dwóch największych minusów tej profesji. Zmęczenie, zamulenie, odklejenie od rzeczywistości, czasem może nawet i zwidy, albo przegrywanie z gołębiem w karty. Ten ostatni przypadek jest w zasadzie dla elfki całkiem nowy, nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by w ogóle podjęła się tak ryzykownej rozrywki będąc w stanie mniej lub bardziej wskazującym na przedawkowanie środków magicznych i tym podobnych historii. Odkąd jednak rozgrywka się odbyła, coś Ayrenn nie dawało spokoju, choć sama nie była pewna, czy chodzi tu o sam fakt przegranej z ptakiem, czy może wrażenie, że ze Stasiem coś jest jakby… nie do końca w porządku.
Wrażenie nie jest jedynie pustym, niepopartym niczym przeczuciem – choć i na takich Ayrenn oprzeć się czasem lubi – a całkiem solidną myślą, która dojrzewała w niej ładnych parę dni. Zaczęło się od wizyty w Stasiowym lokum znajdującym się w głębokiej dziurze pod dachówką, tuż obok rodziny wróbli. Elfka złożyła tam wygrane przez gołębia ziarenka słonecznika, a przy okazji znalazła także pogryziony ołówek, zaginiony liścik miłosny, obierki z jabłka i jedną z pustych fiolek Sophie. Można pomyśleć sobie – no gołąb kolekcjoner, co w tym dziwnego? Można też nabrać podejrzeń, że być może pomyliło się lokum i mieszka tu jakaś sroka Mariola, czy inny klasyczny zbieraczo-złodziej, ale nie. Staś sam, osobiście, pojawia się także w dziurze i bardzo inteligentnie spogląda na ów liścik, jakby faktycznie zdolny był do poskładania liter w całość. Interesuje się ołówkiem, wynosi z dziury pod dachówką obierka z jabłka i proponuje go Ayrenn w ramach gołębiej gościnności. Podejrzane, zdecydowanie podejrzane, uznaje elfka, ale obierek przyjmuje z miłym uśmiechem i jeszcze chwilę spędza na dachu, ogarniając spojrzeniem okolicę, a Staś wykonuje rutynowe porządki w swoim lokum.
― Coś za mądry jesteś jak na gołębia, wiesz Stasiu? ― nie dość, że urządza sobie posiedzenie na dachu, to i do gołębia gada, a jakby tego wszystkiego było mało, to autentycznie zamierzająca przebadać ptaszysko pod każdym możliwym kątem, bo przeczuć się nie ignoruje, tak samo jak nie ignoruje się snów i ustalonej pory śniadania na stołówce.
Stasiu w końcu wynurza się ze swojej dziury pod dachówką i przefruwa na elfie kolano, jakby chcąc dołączyć do podziwiania widoków. Ayrenn z kolei w tej samej chwili rezygnuje z wpatrywania się w pola i przygląda się gołębiowi. Wyciąga ku niemu dłoń, zanurza palce w szarych piórkach, częstuje ptaka miłą pieszczotą, która przykryć ma naprędce splecione zaklęcie zdradzające obecność innych zaklęć czy klątw. Elfka nie jest w zasadzie pewna jak bardzo Staś jest wyczulony na magię; nie każdy zwierzak miał magię w poważaniu, niektóre płoszyły się choćby z powodu aury, inne odmawiały swojego towarzystwa dopiero wtedy, kiedy użyło się poważniejszych czarów. Niektóre, tak jak najprawdopodobniej Staś, nie miały nic przeciwko magii, pod warunkiem, że dostaną coś w zamian; ziarenko, pieszczotę, smakołyk. Cokolwiek.
― Coś jest z tobą nie tak ― Ayrenn wzdycha ciężko, bo w takich przypadkach wolałaby, gdyby jej przeczucia były jednak błędne. Ptak nie emanuje magią na tyle, by zorientować się od razu, gdyby nie to, że się w pewien sposób zakumplowali, to nigdy nie doszłaby do choćby samego podejrzenia ― I już ja się dowiem, o co chodzi. ― zaklęcie, niepodsycane magią, wygasa po czasie, pozostawiając gołębia w spokoju, choć łagodne drapanie wcale nie ustaje. Elfka po prostu lubi być miła dla zwierzątek wszelkiej maści i lubi sprawiać im przyjemność.
Osobną kompletnie sprawą jest natomiast to, że właśnie odkryła lęk wysokości i zamierza zamieszkać na dachu aż do samego końca swoich dni, bo samodzielnie to stamtąd nie zlezie.



― I uważasz, że gołąb jest przeklęty? ― w głosie wyraźnie słychać powątpienie w przedstawiony pomysł, ciemne spojrzenie świdruje sylwetkę elfki. W powietrzu unosi się przyjemny zapach herbaty i cynamonu.
― Tak. ― Ayrenn kiwa dla dodatkowego potwierdzenia głową, zdeterminowana i uparta, nie znająca słowa „nie”, jeśli chodzi o Stasiową sytuację.
Mhm. ― Serafin w zamyśleniu podkręca wąsa, spojrzeniem obdarza w końcu i siedzącego na ramieniu elfki gołębia. Nie czuje od niego nic podejrzanego, ale to jeszcze nie powód do uznania, że kogoś ponosi fantazja. Zdecydowanie jednak nie ma ochoty się sprawą zajmować, bo… no bo nie, tak w skrócie, a jednocześnie całkiem szczerze. Nie interesuje go problem gołębia, problem elfki, czy czyjkolwiek inny problem. Magiczne zdanie zdolne skupić uwagę Serafina na dłużej nie padło, on sam w całej tej historii interesu nie widzi. Po swoim firmowym mhm, traci zainteresowanie osobą Ayrenn i po prostu wraca do czytania książki, jak gdyby nigdy nic. Ayrenn przestępuje nerwowo z nogi na nogę, ale z Serafinowego lokum nie wychodzi. Tylko tak trochę zignorowana się czuje, trochę olana i trudno jej się z tym pogodzić, bo przecież sprawa Stasia to nie jakaś pierdoła i błahostka, żeby dalej ze spokojem czytać sobie książkę.
― Mógłbyś… go obejrzeć? W końcu jesteś czarnoksiężnikiem. Tacy to podobno potrafią w klątwy. Tak słyszałam chociażby ― proponuje nieśmiało, a pełne politowanie spojrzenie maga wytrąca ją z równowagi ― No, chyba, że nie potrafisz. ― dodaje sykliwie, usiłując urazić dumę wygodnie rozłożonego na łóżku maga, ale nic z tego. Jak grochem o ścianę, ona swoje, Serafin swoje. Innymi słowy: nie słucha, ma gdzieś, olewa i generalnie traktuje jak element wyposażenia.
― No nie bądź taki, co mam zrobić, żebyś przestał mnie olewać? ― elfka, mimo bycia olaną, nie rezygnuje. Dosiada się nawet na to nieszczęsne łóżko, na co mag reaguje bardzo niezadowoloną miną i nie rusza się ani o centymetr. Książkę jednak odkłada, obdarowuje Ayrenn i Stasia kolejnym, wielce niezadowolonym, spojrzeniem i stwierdza:
― Nie wiem, możesz być na przykład interesująca. Albo chociaż mieć ze sobą coś interesującego ― tłumaczy znudzony ― Słyszałaś kiedyś o sfinksach?
― Nie?
Mhm ― mruczy ponownie mag, odejmując Ayrenn kolejny punkcik w rankingu ― Artefakty jakieś?
― Nie…
Mhm ― spojrzenie ciemnych oczu bada deski na suficie, które są w tej chwili zdecydowanie bardziej interesujące niż pannica z problemem ― Przyprawy?
― Słuchaj Serafin. Albo mi pomożesz, albo połamię ci nos w przeciągu następnych pięciu sekund. ― ostrzegawczy błysk w turkusowej tęczówce potwierdza prawdziwość stwierdzenia, jak i gotowość Ayrenn do tego typu zagrania. Nie będzie jej żaden mag traktował jak powietrze, kiedy rozchodzi się tu o dobro osoby potencjalnie zaklętej w ciele ptaka.
― I naprawdę chcesz tak brutalnie uszkodzić tą piękną twarz? ― groźba wisi w powietrzu, a w pobliżu, jak na złość, nie ma akurat nikogo, kogo mógłby wykorzystać do spacyfikowania potencjalnie agresywnej elfki. Nie ma pod łóżkiem krokodyla, bo ten gdzieś poszedł i nie wiadomo, kiedy wróci. Nie ma pod ręką nawet Serafiny, która od momentu dołączenia do Gildii wydaje się być jakaś bardziej niezależna. Zostaje mu magia, ale obiektywnie patrząc na tą całą sprawę stwierdza, że nie zdąży jej wykorzystać, nim pięść sięgnie celu. Gdyby Ayrenn wciąż stała w przejściu to co innego, ale kiedy siedzi tuż przy nim? Awykonalne ― Nie słyszałem nigdy o tym, żeby elfy były tak barbarzyńsko brutalne ― burczy pod nosem, ostatecznie podnosi się do siadu i łypie na gołębia nieprzyjemnie ― Do czego już doszłaś?
― Do niczego konkretnego. Zresztą, sam zobacz. Jak przebadasz go na obecność zaklęć, to pojawia się widmo obcej aury, jakby zaklęcie było wyjątkowo stare, albo dobrze zakamuflowane. Ale kiedy próbuję mu się przyjrzeć bliżej, wgryźć się w jego strukturę, to jakby zanika.
― Może być i jedno i drugie. Stare i zakamuflowane ― czarnoksiężnik łapie gołębia w dłoń i po prostu go ogląda z każdej strony. Zdezorientowany Staś grucha nerwowo i próbuje się uwolnić, ale nic z tego. Uchwyt maga jest pewny, jak pewnym jest to, że na ten widok Ayrenn nieco pęka serduszko. Na koniuszku złotego szpona formuje się niewielka kulka światła, którą Serafin umieszcza na gołębiej głowie, a ptaszor pod wpływem magii jakby emanuje przez chwilę dziwnym, wewnętrznym blaskiem ― Och, klątwa kształtu. Dość popularna i w sumie prosta.
― Zdejmiesz to z niego?
Serafin nie odpowiada, wstaje za to z łóżka i podchodzi do niewielkiego biurka zawalonego papierami, księgami i składnikami do potężniejszych zaklęć. Z gołębiem w garści przeszukuje szuflady, zagląda do podróżnej sakwy, aż w końcu znajduje niewielką fiolkę oleistej, złotawej substancji. Elfka, nie chcąc zostawiać wystraszonego Stasia samego, także dołącza do zgromadzenia przy biurku i uważnie obserwuje co jej nowy kolega robi.
― Może mieć problem z powrotem do normalnego kształtu ― zdawkowo tłumaczy Serafin, parę kropel oleju trafia na gołębie piórka, wyzwalając reakcję magiczną. Gołąb zaczyna wydawać bardzo dziwne odgłosy, trząść się i rosnąć. W panice dziobie maga po rękach, ten go wypuszcza, a ptak wielkości sporego królika uderza z rozpędem w ścianę, tracąc przy tym świadomość.
― Stasiu! ― Ayrenn z niepokojem dopada do gołębia, ale nie ma pojęcia jak mu pomóc. Pióra zaczynają znikać, nogi rosną, skrzydła zaczynają przypominać ręce. Słychać nieprzyjemne chrupnięcia przesuwających się kości i mlaśnięcia przeskakujących na właściwe miejsca mięśni, gołąb zmienia się w niewysokiego, ludzkiego chłopca mającego na oko lat sześć, może siedem.
― Mówiłem. Klątwa kształtu. ― Serafin krzyżuje ręce na piersi i opiera się biodrem o krawędź biurka, na nieprzytomnego chłopca spogląda jak na ciekawy obiekt, który wypadałoby przebadać. Zaklinanie dzieci i zmuszanie ciała do przybrania kompletnie innej formy w tak młodym wieku skutkowało szeregiem późniejszych nieprawidłowości w rozwoju; rzutowało na sposób myślenia i zdolności uczenia się, czy możliwości odnajdywania się wśród innych ludzi, bądź nieludzi. W przypadku Stasia głównym pytaniem, jakie stawia sobie mag jest: jak długo dzieciak pozostawał gołębiem?
― Tylko to? ― upewnia się Ayrenn, ostrożnie oglądając chłopca w poszukiwaniu jakichkolwiek obrażeń, a kiedy tych nie znajduje, zajmuje się przeczesywaniem ciemnych włosów malca.
― Potrzeba czasu ― mag wzrusza ramionami ― Jak się w ogóle obudzi, to będziemy myśleć dalej. Teraz, jeśli łaska, mogłabyś go stąd zabrać, zanim postanowi umrzeć na mojej podłodze, lub co gorsza, obudzi się i zacznie siać typowe dla dzieci zniszczenie? ― wyczulony w temacie bezpieczeństwa swoich świecidełek Serafin interweniuje, już na zapas obawiając się o to, co może im się stać, jeśli nie dajcie bogowie, jakiś Staś postanowi zaryć głową w szafkę, komodę czy inne biurko. Ayrenn ignoruje czarnoksiężnika, a chłopiec w końcu odzyskuje przytomność. Ciemne oczka ogarniają przestrzeń wokół niego, spojrzenie zatrzymuje się na pochylającej się nad nim elfce.
― Cześć, Stasiu. ― wita się przyjaźnie elfka, posyłając w kierunku rozbudzonego chłopca uroczy uśmiech ― Rozumiesz mnie? ― Staś jednak nie odpowiada, a bezrozumne spojrzenie ciemnych oczu zdradza, że niestety, ale rolę gołębia pełnił chyba jednak nieco zbyt długo.
― Nic z tego nie będzie ― orzeka Serafin, na wstępie już zakładając porażkę w ewentualnym przywróceniu Stasiowi należnej mu roli wśród ludzi. Chłopczyk tymczasem z pomocą Ayrenn chwiejnie staje na nogi i (ku przerażeniu maga) bada jego lokum na własną rękę.
― Mógłbyś być choć trochę bardziej optymistyczny ― burczy elfka ― Zobacz, przecież sam chodzi!
― Optymizm jest niepraktyczny, elfko. Chodzi, ale spójrz na sprawę jako całość, nie tylko na wyrywkowe, pasujące ci szczegóły. Chłopak za długo był gołębiem… ― urywa wpół zdania, gotów interweniować, kiedy ten wykazuje wzmożone zainteresowanie komodą. I to nie dlatego, że się o dzieciaka boi – co to, to nie – ale boi się o artefakt, który na komodzie stoi. Staś na szczęście traci zainteresowanie meblem i zaczyna bezmyślnie gruchać.
― Uda mi się go z tego wyciągnąć, zobaczysz. Powiedz mi tylko, czy to wszystko czym go obarczyli, czy jest coś jeszcze?
― Potrzeba czasu ― powtarza się znów ― Klątwy to skomplikowana dziedzina, nie możemy od razu nafaszerować go kolejnymi zaklęciami, które od razu powiedzą nam co i jak, bo jego ciało tego nie wytrzyma…
I kiedy tak dwójka magów rozmawia sobie o tematach zdecydowanie magicznych, kiedy jedno i drugie znajduje w końcu nić porozumienia, odmieniony Staś znajduje sobie w końcu coś do zrobienia. Nieporadnie podchodzi do tej jedynej komody, wyjątkowo ciekawy tego co to tak właściwie jest, i pociąga za uchwyt szuflady z siłą, jaką trudno byłoby przypisać dziecku. Komoda, której w zasadzie specjalnego zaproszenia do przewrócenia się nie trzeba, leci więc w dół. Lecą i przedmioty, jakie na niej spoczywały; spadają fiolki pełne podejrzanych substancji, spadają pomniejsze świecidełka, spada opasłe tomiszcze pełne zaklęć. Dwójka magów zaś reaguje bardzo sprzecznie, choć rzucają się jak jeden mąż w tym samym kierunku.
― Stasiu! ― krzyczy Ayrenn, łapiąc w porę chłopca i odskakując od upadającej komody.
― Artefakt! ― krzyczy z kolei Serafin, w ostatniej chwili łapiąc koziołkujący w powietrzu przedmiot wyglądający jak stara figurka bogato zdobionego słonia bojowego.
Wiadomo, priorytety.



To już kolejny dzień, kolejne długie godziny spędzone na łamaniu sobie głowy. Ayrenn siedzi na niewielkim kamieniu załamując ręce i spoglądając na chłopca z malującym się w oczach smutkiem. Stasiu bezmyślnie grzebie nóżką w ziemi, czasem gruchnie, czasem machnie rączkami, a od biedy i zaryje głową w piasek, szukając jakiegoś bezpańskiego ziarenka, czy innego smakołyku. Nie jest z nim dobrze, nie jest najlepiej, elfka to dostrzega, ale jednocześnie serce kraje jej się na samą myśl o tym co chłopca może czekać. Był odmieńcem, ani w pełni ptakiem, ani w pełni człowiekiem, zmutowanym i zapomnianym przez los czymś pomiędzy. Z obserwacji wynikało zaś, że ze ścieżki gołębiej w żaden sposób nie da się go już zawrócić. Zbyt długo jego myśli zajmowało czyszczenie piórek i lot pod miękką chmurką, zbyt długo nie miał do czynienia z kimkolwiek poza licznymi sikorkami, szpakami i jednym jastrzębiem. Jego umysł zatrzymał się w rozwoju, podobnie zresztą jak i ciało. Będąc w ciele człowieka zachowywał się jak gołąb; zbyt głupi by chociażby zareagować na imię, a jednocześnie będąc gołębiem był zdecydowanie zbyt inteligentny jak na ptaka. Czy istnieje jeszcze zaklęcie, które mogłoby mu pomóc?, pyta samą siebie, po raz kolejny pocierając twarz dłonią. Wiatr podmuchem uwalnia starannie zaczesane za uszy włosy, niesie ze sobą także przyjemny zapach korzennych przypraw i tajemnicy.
― Lepiej mu będzie żyć jako gołąb, niż jako człowiek. ― charakterystyczny głos wkrada się pomiędzy myśli, emocje, a pobożne życzenia. Ayrenn ogląda się przez ramię, spojrzenie trafia na sylwetkę wysokiego maga chowającego dłonie w szerokich rękawach czarnej szaty ― W tej formie nie czeka go nic dobrego, elfko. ― Serafin spogląda gdzieś w bok, światło słońca chylącego się powoli ku zachodowi ładnie oświetla jego skórę, znajomy blask tańczy w ciemnych oczach. Nie przyszedł tu by pocieszać i stwierdzać oczywistości, a po to by skontrolować postępy w nauce odmienionego gołębia. Zgodnie z założonym scenariuszem, chłopak nie jest zdolny uwolnić się od ptasiej roli. Czarnoksiężnik mruży nieznacznie oczy, Stasiu się wywraca, Ayrenn od razu zrywa się z miejsca i pomaga się chłopcu pozbierać z ziemi. Czy jest naturalnie głupi, czy też może jedna klątwa maskuje drugą?, zastanawia się Serafin, dłoń mimowolnie uwalnia się z rękawa i podkręca ciemnego wąsa.
― No już Stasiu, wstajemy ― elfka własnoręcznie dźwiga chłopca z ziemi, stawia go do pionu, ale ten traci równowagę i siada. Bezrozumne, ciemne oczka wlepia w postać swojej tymczasowej opiekunki, opiekunce po raz kolejny w przeciągu ostatnich dni pęka serce. Skleja je jednak, składa ponownie w całość, choć coraz jej trudniej i coraz ciężej pozbierać każdy odłamek i każdą cząsteczkę. Łzy same zbierają się w turkusowych oczach, usta zaciskają się w wąską kreskę, elfka kuca obok podopiecznego i ściska mocno drobną dłoń dziecka.
― Możesz… możesz zmienić go z powrotem? Odnowić klątwę? ― pyta drżącym głosem, w zasadzie nawet nie ukrywa, że jest to dla niej ciężka sytuacja. Łzy uciekają, toczą się po polikach i moczą opatulającą szyję kolorową chustkę, Staś spogląda to na nią, to na Serafina, ale nie odczuwa strachu, ani niepokoju. Wolną rączką klepie po ziemi, wzbijając w ten sposób obłoczki kurzu.
― Och, klątwy więżące w innej postaci to prosta sprawa ― stwierdza mag obojętnie i wzrusza przy tym ramionami ― Inną kwestią jest to, że klątwa kształtu może być niejedynym dręczącym go zaklęciem. ― Serafin w końcu postanawia podzielić się podejrzeniami, nawet jeśli ma tym jedynie narobić elfce złudnej nadziei. Badanie chłopaka pod kątem obecności klątw potężniejszych i znacznie lepiej ukrytych zajęłoby całe tygodnie żmudnej pracy, których Staś w obecnej formie po prostu nie przeżyje. Już prościej badałoby się ptaka.
― Jakie są szanse na to, że to faktycznie niejedyna klątwa i że uda się zdjąć także te inne? ― Ayrenn kieruje spojrzenie na sylwetkę maga, a w spojrzeniu tli się przewidziana przez Serafina nadzieja. Naiwna i nierozsądna jego zdaniem, ale oceniać nie będzie.
― Szanse na kolejne klątwy oceniam na wysokie, w dzieciaku wciąż jest pewien niewytłumaczalny pierwiastek magii, który potwierdzałby tę tezę. Nie wiadomo jednak ile trwa czar, kto go rzucił i przy pomocy jakich artefaktów… ― zawiesza głos, ponownie wzrusza ramionami. Gdyby mierzył się jedynie z siłą zaklęcia drugiego maga, to dałby radę. Kiedy zaś ma mierzyć się z niewiadomym – woli oceniać sytuację niebywale ostrożnie. Jeśli do rzucenia klątwy użyto artefaktów potęgujących zaklęcie w czasie, to dla Stasia nie było już ratunku. Jeśli artefakt w międzyczasie sam stracił na mocy, to miał pewne szanse. Dużo zmiennych, dużo niewiadomych, gra wyjątkowo ryzykowna, a nagroda niepewna.
― Stasiu ― łagodny głos elfki spływa ku dziecku, znów poświęca mu cała swoją uwagę. Sięga po jego dłonie i zamyka je w swoich; tej widmowej, nie do końca materialnej, jak i tej jak najbardziej żywej. Wzdycha ciężko, łapie w końcu jego spojrzenie, oczy chłopca są tak samo nierozumiejące jak godzinę temu czy dwa dni temu ― Obiecuję, że znajdę rozwiązanie tej zagadki. Zaopiekuję się tobą. Czy będziesz nadal gołębiem, czy uroczym chłopcem, wiesz? ― ona wie, Serafin zapewne także wie, Stasiu nie wie i wiedzieć nie będzie przynajmniej dopóki jego pamięć nie zacznie działać w nieco bardziej ludzki sposób. Ayrenn bierze chłopca na ręce, kiwa głową w kierunku czarnoksiężnika, a ten wykonuje nieznany jej gest dłonią. Elfka dostrzega ruch warg, ale nie słyszy inkantacji; czuje w powietrzu nasilające się pole magiczne. Ciało Stasia drży, w oczach w końcu odmalowuje się strach i chęć ucieczki. Elfka mocniej przytula chłopca do siebie, jego sylwetkę pochłania powoli białe światło, wymuszając przymknięcie oczu. Ayrenn czuje szarpnięcie, znika znajomy ciężar z objęć, podobnie jak znika ciepło drugiego ciała. Słychać za to pocieszne gruchanie i łopot skrzydeł odlatującego ptaka.
― Będę o ciebie dbać, Stasiu ― powtarza cicho, do samej siebie, unosząc głowę i spoglądając za odlatującym gołębiem, ponownie pozwalając sobie na łzy ― Zawsze będę dbać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz