środa, 29 września 2021

Od Isidoro cd. Serafina

Mógłbyś być kimś wielkim, Isidoro.
Problem z Isidoro był tylko taki, że gdy myślał o tym, że mógłby być kimś wielkim, autentycznie robiło mu się niedobrze. Astrolog od zawsze miał trochę inne poglądy na to, co dawało szczęście w życiu, i tak jak dla większości osób władza i wpływy definiowały szczęście i życiowy sukces, tak w jego przypadku nawet nie było tak, że znajdowały się na samym dole listy rzeczy dających szczęście. One się na niej zwyczajnie nie pojawiały.
Isidoro był mało biegły jeśli chodzi o ogólne życie w społeczeństwie, nie był jednak na tyle głupi by nie zdawać sobie sprawy, że jest po prostu trochę inny. Wiele czasu i wysiłku zajęło mu pozbycie się myślenia, że to to samo, co niepełny lub kaleki.
Niemniej jednak następne słowa Serafina - o tym, że w końcu jego niewiedza skrzywdzi kogoś mu bliskiego (oczywiście, że chodziło o Mattię, Isidoro nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości), nie mógł się z tym nie zgodzić. Nie zamierzał. Po to przecież przeznaczenie ukazywało mu, co powinien zrobić, by tego uniknąć. W momencie, gdy pierwszy raz położył tarota przed Serafinem - wtedy, w noc Parady Bogów - poczuł to charakterystyczne tąpnięcie zwiastujące, że oto zboczył z kursu prowadzącego w zbyt bliskiej przyszłości do totalnej katastrofy.
Isidoro wziął książkę, podziękował skinieniem głowy.
— Mogę zacząć… teraz? — spytał niepewnie. Mattia kiedyś mu wspominał, że zagłębić się w lekturze w towarzystwie było co najmniej niestosowne.
— Wieczór już się zbliża, więc wiele pewnie nie przeczytasz. Ale oczywiście - po to przecież dałem ci książkę — Szpony machnęły zachęcająco. — Czytaj. Im więcej, tym lepiej.


Widząc tempo w jakim astrolog czytał, Serafin zapobiegliwie przywołał jeszcze kilka książek, dopóki obaj mężczyźni znajdowali się relatywnie blisko siedziby Gildii. Minęło parę dni, podczas których wspólna podróż Serafina i Isidoro została zredukowana w dużej mierze do ciszy przerywanej miarowym stukotem kopyt i szelestem odwracanych stron. Oraz, od czasu do czasu, pytaniami Isidoro.
— Czego użyłbyś do skontrowania zaklęcia magii ognia? — odezwał się nagle astrolog.
— Magii powietrza — Serafin odpowiedział bez zastanowienia sprawiając, że Isidoro oderwał się na moment od książki i spojrzał na niego pytająco. — Nie spytałeś przecież z nudów, coś musiało budzić twoje wątpliwości. Z czymś się nie zgadzasz.
Isidoro pokiwał głową.
— Wydaje mi się, że ten najbardziej oczywisty wybór nie jest optymalny.
— Oczywiście, że nie. „Teoria magiczna" to wciąż bardzo podstawowy podręcznik, do tego traktujący o całości magii jako takiej. Naturalnym jest, że będzie tam brakowało wielu szczegółów i dokładniejszej analizy bardziej złożonych problemów. Ale wracając do pytania — Serafin poprawił się w siodle, zabębnił szponami po łęku. — Wystarczy się zastanowić nad tym, co jest potrzebne czarodziejowi by skutecznie manipulować ogniem.
— Paliwo, temperatura, powietrze.
— O, właśnie, dobrze zapamiętałeś. Woda redukuje temperaturę, jednak wystarczająco gorący ogień jest w stanie rozerwać samą jej strukturę - przez obronę przeciwnika można przedrzeć się po prostu samą siłą zaklęcia. Jeśli zaś usunie się powietrze, paliwo i temperatura niewiele wskórają - pod tym względem sprawa jest przegrana. Poza tym pozostaje jeszcze aspekt psychologiczny — Książę oszczędnie machnął dłonią, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. — Ludzie bardzo panikują, gdy nagle nie ma czym oddychać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz