wtorek, 28 września 2021

What a wonderful world!


Michelle Leone Harwell | 20 lat, 07.07 | ♀ | Ethija | Weterynarz

✼✼✼

Miśka to dziecko szczęścia, które od pierwszych lat swojego życia otoczone było miłością i opieką najbliższych w Brittlebury, małej wsi gdzieś w Ethiji, która wydawała się dla niej być centrum wszechświata. Chłopczyca i rozrabiaka, była postrachem każdego podwórka, a za pomocą swojego kija potrafiła dać w kość niejednemu rówieśnikowi, nawet jeśli zgubiła przy tym ząb czy dwa. Sporym zaskoczeniem dla wszystkich było, jak dobry kontakt złapała z Leą, o rok młodszą, nieśmiałą dziewczynką przygarniętą przez jej rodziców. Obie szybko stały się jak rodzone siostry - nierozłączne mimo zupełnie różnych temperamentów, znają się na wylot i każda jest dla drugiej najlepszą przyjaciółką.
~
— Zobaczysz, będzie fajnie — Miśka wspięła się zwinnie na drzewo i zerwała kilka soczystych owoców. Jedną gruszkę bezceremonialnie wsadziła w zęby, a po śniadej skórze potoczyła się lepka strużka soku, która została zaraz wytarta w umorusany rękaw.
— Babcia będzie zła — spróbowała jeszcze raz Lea.
— Najpierw musiałaby się dowiedzieć.
— Dowie się — w głosie dziewczynki, wciąż wierzącej we wszechwiedzę dorosłych, pojawił się strach, który starsza z nich zbyła machnięciem ręki.
— Tylko jeśli się wygadasz.
Lea bez przekonania pokręciła głową i chyba chciała jeszcze zaprotestować, ale żółty pocisk już pędził i po kilku sekundach dosięgnął celu. Dziewczynka schowała się za gałęzie suto pokryte liśćmi, ale zdradził ją niemożliwy do powstrzymania chichot - owoc tak śmiesznie rozprysnął się na ramieniu Hektora! Zaatakowany zanurkował w domu, a Miśka prychnęła cicho, wyzywając chłopaka od tchórzy. Ten zaraz jednak wychylił się zza drzwi, dzierżąc w dłoni solidny kij. Lea czmychnęła za pień, a Miśka aż czknęła z uciechy i zeskoczyła zwinnie na ziemię, trzymając już w rękach własny oręż. Wydawała z siebie przy tym kolejne nieartykułowalne dźwięki wyrażające podekscytowanie.
Tego dnia straciła aż trzy mleczaki, ale za to przez kolejne dwa miesiące opowiadała każdemu - za każdym razem odpowiednio ubarwiając historię - jak to stłukła na kwaśne jabłko (a właściwie gruszkę) Hektora, chłopaka starszego aż o cztery lata.

✼✼✼

Pani weterynarz, która już od ładnych paru lat nie tyka mięsa i wzdryga się na samą myśl o zabiciu jakiegokolwiek żyjącego stworzenia. Żadne zwierzę w zasięgu jej wzroku nie wymiga się od jej zainteresowania, które okazuje nieraz nazbyt wylewnie - ot, taka przylepa. Fachu nauczyła się głównie dzięki dziadkowi, który od małego uczył wnuki podstaw zielarstwa, do którego Miśka wykazywała naturalny talent - mimo głodu wiedzy brakowało jej jednak cierpliwości, by wysiedzieć nad grubymi, zakurzonymi tomiskami, większość jej wiedzy pochodzi z praktyki, długo terminowała w rodzinnej wiosce u pewnego przemiłego pana, Josha.
~
Miśka z czułością poklepała jelonka między uszami i zabrała butelkę. Malec powoli odzyskiwał siły, wciąż jednak nie był w stanie zbyt długo utrzymać się o własnych siłach - patyczkowate nogi drżały, ilekroć próbował wstać, co jednak nie znaczy, że nie podejmował co chwilę tego wysiłku. Równie często prosił o kolejną porcję pokarmu, a dziewczyna ledwo była w stanie mu odmówić.
— Jak się przejesz, to dopiero będzie problem — wymruczała z czułością, siadając ze skrzyżowanymi nogami naprzeciwko stworzenia. Rozłożyła ramiona, zapraszając jelonka do siebie. Ten próbował skorzystać z zaproszenia, kończyny jednak znowu zawiodły - pyszczek wylądował na twardej posadzce, ciałko zaraz jednak znalazło się w miękkich, ciepłych ramionach, które wynagrodziły trud.
Dziewczyna spojrzała na korytarz. Przez uchylone drzwi dostrzegła sylwetkę siostry, która zakładała właśnie buty i próbowała przymocować kołczan.
— Jakbyśmy nie mogli najeść się groszkiem — skrzywiła się — a potem takie maleństwa tracą matki.
— Żaden szanujący się myśliwy nie poluje teraz na łanie — sucho odpowiedziała Lea, na jej twarzy zawitał jednak czuły uśmiech, gdy spojrzała na scenkę rozgrywającą się w pokoju. — A musimy mieć za co kupować dla niego mleko.
Miśka wystawiła jej tylko język i przystawiła ponownie butelkę do wygłodniałego pyszczka.
— Ale tylko troszkę — ostrzegła i poklepała go po brzuchu.

✼✼✼

Ma zasadniczo jedno wielkie marzenie - dostać się do uczelni w Defros, by tam zgłębiać tajniki biologii, a później - kto wie? - może rozwijać karierę w wielkim mieście. Na przeszkodzie stanęła jej tylko drobna niedogodność: Miśka nie jest w stanie płynnie czytać. Zna litery, te jednak zdają się ożywiać na kartkach i płatać jej figle, nie chcą stać w karnym, nieruchomym rządku. Dziewczyna całą swoją wiedzę zdobyła pod czujnym okiem dziadzia i Josha, jego równie sędziwego przyjaciela. Jednak mimo dość imponującego zaplecza wiedzy dziewczyny, która jak gąbka chłonie nowe informacje, przebrnięcie przez cienką książeczkę zajmuje jej wiele czasu, a jej niespokojny duch wcale nie pomaga.
Cóż, zdolna, ale leniwa.
~
Poród był trudny - cielak ustawił się tyłem, a krowa była już zmęczona i nawet jeśli młode by przeżyło, nie było pewne, czy i matka zdoła przetrwać trudy. Miśka czuła, jak szczypiący pot zalewa jej oczy, w końcu jednak zdołała chwycić cienkie nóżki i po dłuższym czasie łaciaty malec stał o własnych chwiejnych siłach, szukając źródła pokarmu.
— To też dobre życie — Josh poklepał krowę, sprawdzając, czy wszystko w porządku. Odchrząknął w końcu, a Miśka odetchnęła z ulgą, zgarniając z czoła niesforne kosmyki. — Pomagać ludziom można i tutaj. Defros cię zepsuje.
— Dobrze, że nie na odwrót — przytkała malcowi do pyska wiadro z mlekiem, by jego matka mogła chwilę odpocząć. — Tu mi się nudzi. Nie chcę już tu zostawać.
Staruszek spojrzał na nią kątem oka, świadomy prawdziwego powodu, dla którego dziewczyna postanowiła znów uparcie na swoim: tym razem nie chodziło jednak o zrobienie tarty zamiast bezy, ale o coś dużo, dużo większego.
— Ty zresztą też tam byłeś, a wróciłeś tylko dlatego, bo pani Lily zdecydowała się za ciebie wyjść, bez wykrętów. Mnie tu żadne romanse nie trzymają.
— W Defros mają dużo magów i znają zaklęcia na takie ruchliwe języki. W Tirie na pewno jest tak samo — urwał na chwilę, zaraz jednak podjął, gdy zobaczył, jak dziewczyna już otwiera usta. — A zerwanie to nie koniec świata.
Tym razem Miśka nic się nie odezwała. Energicznym ruchem otrzepała tylko ubranie ze słomy i upewniła się, że zwierzęta mają się w jak najlepszym porządku. Poznaczona bruzdami ręka energicznie klepnęła dziewczynę w plecy, aż poleciała do przodu.
— Ejże! — zielono oko błysnęło z irytacji, gdy ledwo co zdążyła odzyskać równowagę.
— Powodzenia.

✼✼✼✼✼✼

Autor arta: Djamila Knopf
Oddaję Miśkę w wasze ręce, proszę bardzo. Zapraszam cieplutko do wątków, to bardzo towarzyskie i wygadane dziewczę. Zezwalam też na używanie jej w opowiadaniach, w razie wątpliwości zapraszam do kontaktu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz