środa, 15 września 2021

Od Serafina cd. Isidoro

Słońce zagląda ciekawsko przez okna biblioteki, promienie prześlizgują się po łukowatych grzbietach starych ksiąg i ciemnym drewnie półek. Tomiszcza zalegają całymi seriami na sporym stole w towarzystwie pozwijanych rolek zapisanego papieru, roznoszą wokół siebie specyficzny zapach staroci, który jest Serafinowi doskonale znany. Całą młodość przesiedział wśród książek, cały dostępny czas spędzał na wertowaniu kolejnych stron w poszukiwaniu drogi prowadzącej do potęgi, którą – jak sądził – znalazł. Dopóki lekkomyślnie nie zakłócił spokoju sfinksa w grobowcu, dopóki nie okazał mu kompletnego braku szacunku i całkiem lekkomyślnie nie podszedł do sprawy. Teraz, z perspektywy wygnańca, byłego księcia i jakiejś powsinogi, wiedział, że wchodzenie ze stworem w jakiekolwiek dysputy, rozwiązywanie zagadek i tym podobne, było z jego strony ogromnym i kurewsko nieprzemyślanym błędem. Ale cóż – stało się. Sfinks go przeklął; raz, drugi, piąty, aż w końcu po siódmym razie odpuścił próby włamania się do grobowca tamtą ścieżką. Co jednak najważniejsze – wcale nie zrezygnował. Drogę do skarbu znalazł w inny sposób, namęczył się przy tym co nie miara, nieomal otarł o śmierć, ale dopiął swojego. Zresztą, Serafin zazwyczaj dostawał to, czego chciał. Prędzej czy później.
Złoty szpon z charakterystycznym, suchym dźwiękiem, sunie po starym papierze, ciemne spojrzenie przesuwa się po rzędach liter. Strona za stroną, przez kolejne fakty i informacje, częściowo znane i częściowo wciąż skryte pod kuszącym płaszczykiem niewiadomej. Prawa dłoń zawzięcie coś notuje, przez głowę przepływają kolejne myśli i spostrzeżenia dotyczące jedynego tematu, który tak naprawdę maga w tej chwili interesuje. Rzeczonym tematem jest zaś pozbycie się wszystkich tych klątw i powrót do normalnego funkcjonowania – i tym samym – zwiększenie mocy jaką dysponował. Cel bardzo ambitny, a w swej ambicji także i egoistyczny, można byłoby stwierdzić i wiele w tym stwierdzeniu by się nie pomylono. Sam czarnoksiężnik nawet uparcie wierzy, że chodzi jak zwykle tylko i wyłącznie o jego osobę, bo o kogo innego?
W rzeczywistości – znanej jedynie jakimś duszkom, gołębiom wygrywającym w karty i bogom – chodzi tu o coś więcej. Nie tylko o magię, nie tylko o wspinanie się po wyimaginowanej drabince świetności, ale także i o los jedynego, wciąż żyjącego, członka jego rodziny. Chodziło o Serafinę.
Myśl o siostrze budzi w magu sprzeczne emocje; z jednej strony jest dla niego narzędziem zdolnym do wykonywania zadań, których on przez klątwy wykonać nie potrafi. Poluje, gotuje, szpieguje, ewentualnie zrobi użytek ze swojego sztyletu, zakłada pułapki i tym podobne rzeczy, które dla mości księcia są zbyt prymitywne i przyziemne by w ogóle zajmować sobie nimi głowę. Z drugiej zaś strony… no właśnie. Druga strona jest stroną wysoce problematyczną; spędzającą momentami sen z powiek, zajmującą zdecydowanie za duży obszar myśli i generująca ciągłe obawy o to kiedy druga klątwa sfinksa upomni się o życie Serafiny, tak jak upomniała się o każdego innego podczas pierwszego dnia rebelii. Klątwa popiołów głosząca jasno, że będzie świadkiem obrócenia się w proch osób, które należą do rodziny.
Kolejna księga ląduje na boku; przewertowana i obrabowana z zapisanych sekretów, jeszcze kolejna właśnie wpada w ręce maga i wywołuje niemały szok. Bo w całej tej pracy, w całym tym zamyśleniu i snutych planach, nie zwrócił uwagi na to co właściwie sobie tu naniósł. Nie zwrócił uwagi na to, że wśród stosów znajduje się prawdziwa księga z Sallandiry. Znajome litery przypominające wijące się robaczki zastygłe na wieki w bezruchu, charakterystyczny bełkot na okładce i równie bełkotliwy wstęp. Czarnoksiężnik z nowym zapałem zabiera się do pracy, otwiera księgę i przelatuje spojrzeniem po losowej stronie, chcąc się zorientować czy być może już miał z tą pozycją do czynienia.
― Serafin? ― słyszy pytanie gdzieś z boku zadane głosem zdecydowanie nienależącym do lokalnego bibliotekarza.
― Mhm, o co chodzi? ― mruczy, nie odrywając nawet spojrzenia od stronnic księgi.
― Mistrz chce cię widzieć.
― To niech przyjdzie ― skrob, skrob, pióro sunie po papierze, Serafin dopiero po dłuższej chwile orientuje się, że posłaniec wcale sobie nie poszedł i że nie jest to biblioteka Sallandirska, tylko dziura w Tirie, a on jest pierdolonym wygnańcem, a nie jaśnie księciem. Odkłada pióro – bardzo wytrącony z równowagi swoim odkryciem - i nerwowo podkręca wąsa. No tak, no tak. Zapomniał. ― Już idę. ― poprawia się zatem, wzdycha ciężko nad swoją dolą i wstaje. Święty spokój zakłócony, poszukiwania rozwiązania jego palących problemów zawieszone, nowoodkryty skarb musi zostać całkiem sam. O cóż tym razem mogło chodzić?

― Dzień dobry.
Serafin w końcu pojawia się w pomieszczeniu dowódcy, a od progu wita go jegomość, którego czarnoksiężnik nie kojarzy. A kojarzy oczywiście dlatego, że wciąż nie zadał sobie za bardzo trudu, by się zapoznać z osobistościami zamieszkującymi ten budynek i trzymał się na uboczu, świetnie przy tym psując Serafinie nastrój i radość z odkrycia społeczności, która ją zaakceptuje i przyjmie bez słowa zarzutu.
Na powitanie odpowiada skinieniem głowy, podobnie zresztą wita Cervana. Drzwi zamyka z cichym kliknięciem klamki, ale usiąść nie raczy. Chowa natomiast dłonie w rękawach szaty i po prostu czeka na rozwój wydarzeń. Rozmowa z Isidoro i Serafinem płynie wartko niczym strumień. Tylko taki cholernie wąski i co chwilę rozbijający się na kamieniach. I zamarznięty co najmniej w dziewięćdziesięciu procentach.
― Chodzi o artefakt. ― już na wstępnie pada zdanie-klucz, które przykuwa uwagę byłego księcia i sprawia, że całe to wezwanie od razu wydaje mu się mniej męczące, a nawet dostrzegać zaczyna pewne dobre strony. Bo w końcu sama wiadomość o artefakcie to już plus, a gdyby tak mieć jeszcze szansę na dobranie się do takowego i sprawdzenie jego możliwości, to już w ogóle całkiem dobra sprawa i nie ma co narzekać.
― Jaki mamy zakres danych? Sklasyfikowany, czy kompletna niewiadoma? ― artefakt. Artefakt i sprawy magiczne wydobywają z Serafina to co najlepsze i sprawiają, że jest znośny w obyciu, a przy tym całkiem profesjonalny w swojej specjalizacji.
― Wiemy tyle, że tłumi magię i obecnie jest poza naszym zasięgiem, a wasza dwójka ma za zadanie zmienić ten stan rzeczy.
Och.


ja nie wiem, przepraszam za niego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz