sobota, 11 września 2021

Od Mattii cd. Echa

Mattia skinął głową, uśmiechnął się.
— Dziękuję — powiedział cicho do Echo, a następnie poinformował kamerdynera o decyzji.
Astrolog, choć może lepiej znosił pogodę, gdy ta kaprysiła zimnym deszczem lub śniegiem, nadal był zmęczony i z chęcią powitałby możliwość spokojnego siedzenia w ciszy własnego pokoju. Problem był tylko taki, że od momentu, gdy przekroczył próg domu markizy, w swym mniemaniu stracił prawo do wypowiadania jakichkolwiek próśb czy życzeń. Dopóki podróżowali, główny ciężar misji spoczywał na barkach Echo - w dużej mierze to on wybierał drogę, w jego gestii leżało też zapewnienie Mattii bezpieczeństwa. Echo parł naprzód bez słowa skargi, czekał na astrologa, gdy ten nie pakował się nadto sprawnie z rana, albo nie nadążał z Aldebaranem za szybkonogą Kharquą. Na salonach ich role się odwróciły, a Mattia, będąc człowiekiem odpowiedzialnym i przy tym troskliwym, nie zamierzał zejść ani pół stopnia poniżej absolutnego dworskiego ideału. Nie przyniesie ujmy mianu Gildii, nie dopuści też, by dla Echo pobyt na salonach okazał się być przykrym.
Ich pokoje stanowiły bogato urządzony kompleks składający się z wygodnego salonu oraz dwóch sypialni. W każdej z nich - łóżko, w którym można było się zgubić, do tego wygodna toaletka, biurko z sekretarzykiem i nieco przyborów do pisania, a także rzeźbiona szafa z lustrem i parawan. Wszystko to, co szlachcicowi mogło być potrzebne do spokojnego spędzenia czasu w zaciszu swej alkowy.
— Czy życzą sobie panowie pomocy? — spytał uprzejmie jeden ze służących, których zostawił z nimi kamerdyner, wykonując lekki gest w stronę bagaży obu gildyjczyków.
Mattia bardziej poczuł, niż dostrzegł, to lekkie spięcie barków Echo.
— Dziękuję, nie będzie takiej potrzeby — odparł, a potem dodał: — Poprosiłbym jedynie o rozpalenie w kominku.
— Oczywiście.
Jeden ze służących zaraz przyklęknął przy kominku, w okamgnieniu ogień zaczął przeskakiwać wśród suchych szczap. Mattia odprawił resztę - na odchodnym zapewnili tylko, że posiłek niedługo przybędzie i że są na każde zawołanie, jeśli któryś z mężczyzn będzie czegoś potrzebował. Gdy drzwi się za nimi zamknęły, astrolog odetchnął i obaj gildyjczycy zniknęli w swoich pokojach.
Astrolog z radością ściągnął z siebie zmaglowane podróżą ubrania i wciągnął coś wygodniejszego. Starannie wytarł też włosy znalezionym w pokoju ręcznikiem. Co prawda miał na głowie kaptur w trakcie tej koszmarnej ulewy, dostał też ręcznik do wytarcia twarzy w progu domu, ale woda robiła co chciała i w efekcie i tak miał wilgotne włosy. Potem rozpakował resztę rzeczy, wyjrzał bez przekonania przez okno - nie zanosiło się, by pogoda uległa poprawie, świat tonął w strugach deszczu.
Mattia zerknął ostatni raz w lustro, poprawił nieco kołnierz i wyszedł do salonu. Echo stał niezobowiązująco przy kominku, rzucając spojrzenie w stronę ponurej szarości za oknem.
— Wiosna nie ma dla nas litości w tym roku — westchnął Mattia, podążając za jego spojrzeniem, a następnie ogarnął gestem krzesła przy stole. Te nieco bliżej kominka. — Właściwie moglibyśmy już usiąść, pewnie wkrótce…
Przerwało mu pukanie do drzwi.
— O, właśnie. Proszę!
Drzwi się otworzyły, pojawił się niski, drewniany wózek zastawiony licznymi, nakrytymi półmiskami. Te zaraz znalazły swoje miejsce na stole, razem z talerzami, zastawą, kieliszkami, karafkami z napojami i płytkim wazonem z kompozycją kwiatów. Mattia podziękował głębszym skinieniem głowy ostatniemu ze służących - mężczyzna spodziewał się, że zostanie by usłużyć gościom przy posiłku i niemal nie uniósł brwi, gdy astrolog go odprawił.
Mattia popatrzył na bogactwo wielokształtnych sztućców, na trzy różne kieliszki i fantazyjnie złożone serwetki. Ścisła etykieta obowiązywała przy szlacheckim stole, każde uchybienie szybko wychwytywano i nietrudno było wskazać tego, kto nie miewał w ręku otwieracza do skorupiaków.
— Kuchnia Iriny to jedno, ale zdążyłem zatęsknić za owocami morza — rzucił Mattia, siadając do stołu.
Astrolog wybrał średnio zajmujący temat i wziął na swoje barki ciężar całej rozmowy, pozwalając Echo skupić się na posiłku. Mattia sięgał po właściwe sztućce, niespiesznie radził sobie z krewetkami, starannie wycierał dłonie o wilgotny ręczniczek i subtelnie pozbywał się ości. Nie wiedział, na ile Echo jest zaznajomiony z iferyjskim savoir-vivre'em i nie zamierzał zawstydzać mężczyzny pytaniem o to. Po prostu jadł powoli, ciesząc się posiłkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz