niedziela, 19 września 2021

Od Serafina cd. Serafiny

— Nie. Nigdy nie słucham jak zaczynasz się powtarzać, a ostatnio robisz to coraz częściej.
Świadomie zadaje jej ból, świadomie wbija szpilkę tam, gdzie zaboli mocno. Nie tak mocno, by skończyć tę relację tu i teraz, ale na tyle mocno, by zastanowiła się dwa razy czy chce kontynuować ten temat. Serafin nie był w nastroju na wałkowanie znów tej samej kwestii, którą aktywnie wybija siostrze z głowy od lat – co najmniej – pięciu. Mieli siebie i tak miało pozostać. Głównie dlatego, że jemu właśnie taka opcja odpowiadała. Głównie dlatego, że Serafiną tak prosto było mu manipulować. Co mógłby zrobić bez swojej wiernej towarzyszki? Sam, przeklęty, pozbawiony części mocy, nieznający się na szeroko pojętym survivalu? Przyznać się do tego oficjalnie nie mógł w obawie przed urażeniem swojej własnej dumy, toteż milczał jak grób nawet przed samym sobą, nawet we własnej głowie. Prawdą, jaką jednak znali zapewne oboje, zamykała się w słowach: sam sobie Serafin w dziczy nie poradzi. A przynajmniej nie poradzi sobie tak, jakby tego chciał. Bo owszem, wiele rzeczy może ułatwić mu magia, bardzo wiele nawet. Ale i nawet magia, kiedyś napotyka przeszkody, które trudno obejść. Prawda jest taka, a nie inna, wniosek zaś następujący: Serafin potrzebuje Serafiny. I choć potrzeba to wielka i nieprzerwana, wcale nie przeszkadza mu to w traktowaniu siostry w naprawdę okropny sposób.
— Powtarzam się, bo ty nigdy nie dajesz mi nawet szansy, żebym mogła dokończyć. Nie bierzesz nawet moich propozycji pod uwagę, a przecież dobrze wiesz, że nie zabolałoby cię, gdybyś spróbował.
― I cóż wyjdzie nam z twoich propozycji? ― irytacja czająca się w głosie maga znika, a sam ton przywodzi na myśl bardziej warknięcie, które samo w sobie świadczy o tym w jakim obecnie czarnoksiężnik jest nastroju ― Marzy ci się, Serafino, powrót do przeszłości. Ale tego co było w Sallandirze nie przywróci nikt, nawet twoje pełne optymizmu nadzieje na to, że oto znajdziesz sobie kawałek nieba na ziemi. Jestem tylko ja. Ja, rozumiesz? Nikt inny. ― wyjaśnił, wciąż jeszcze nad sobą panując, choć z każdym słowem kontrola ta wydaje się być coraz słabsza i coraz chwiejniejsza. Jeszcze słowo, dwa, lub inna zachęta i Serafin ochoczo skorzysta ze swojej pozycji, urządzi scenę stulecia, a po wszystkim odwróci kota ogonem, zwalając całą winę na siostrę.
— Tylko ciągle powtarzasz: nie, nie i nie! Czy ty w ogóle znasz jeszcze jakieś inne słowa poza: nie?
Serafina wstępuje na otwartą ścieżkę wojenną, co tym bardziej się magowi nie podoba. Wedle założeń powinna była spuścić głowę, może posiorbać nosem, czy tam popłakać i wszystko powinno wrócić do starej rutyny, a z kretyńskimi pytaniami i propozycjami byłby spokój przynajmniej do przyszłego czwartku. Ale nie. Nie mogło być oczywiście po jego myśli, musiało być zdecydowanie mniej przyjemnie i zdecydowanie upierdliwiej niż przewidywała ustawa.
— Czego dodałaś do tego gulaszu, że jest taki gorzki? ― przytyk za przytyk, kochany braciszek z dezaprobata spogląda na resztkę zalegającego w misce gulaszu.
— Jak ci nie smakuje, to zawsze możesz oddać Kuskusowi. On przynajmniej docenia moje starania...
― Mhm ― mruknięciem podsumowuje propozycje siostry, a ciemnym oku błyska czysta złośliwość i pojebana chęć zemsty na jedynej, najbliższej mu osobie ― Małpy truć nie będę. ― pozostała część strawy ląduje w trawie, wyrzucona z miseczki. Mag kawałkiem szmaty przetarł naczynie i odrzucił je w kierunku ogniska, nie zamierzając się w zasadzie nawet podnosić z miejsca.
Dobrze wie, że tylko kopie pod Serafiną coraz to większy dołek, słyszy tę przykrość w jej głosie, ale mimo tego, nie potrafi – a także nie zamierza – przestać. Tak już się nauczył, tak w zasadzie było od zawsze, choć jeszcze w Sallandirze zdarzały mu się przejawy jakichś cieplejszych wobec Niny uczuć. Im dalej w wygnanie, im dłużej pośrodku dziczy, tym gorzej.
Z przykrości jednak szybko można przejść na całkiem inny poziom, wystarczy parę dobrze dobranych słów, czy zmiana tonu głosu i znów, zasady gry uległy zmianie pod dyktando starszego brata, bez chociażby poinformowania o tym tej drugiej strony biorącej udział w sporze. Serafin liczy na to, że Serafina się domyśli i owszem, domyśla się. Całkiem sprawnie już orientuje się w jego manipulacjach i graniu na emocjach, niewystarczająco jednak, by skutecznie się przed tym ochronić.
— Znowu to robisz... ― czarnoksiężnik odpowiada spojrzeniem na to, które rzuca mu spod długich rzęs Serafina. Nie zaprzecza, uśmiecha się za to w ten okropny, klasyczny dla niego sposób, ten całkiem dla oka miły, jak i jednocześnie podszyty całkowicie fałszem — Znowu grasz mi na emocjach, bo dobrze wiesz, jak to na mnie działa. Tak samo dobrze jak wiesz, że wcale nie musisz o nic takiego pytać, bo zawsze będziesz dla mnie całym światem. A jednak wciąż mi to robisz...
― Gdybym faktycznie był dla ciebie całym światem Nina, to nie zadawałabyś mi tych idiotycznych pytań. Ani nie opowiadałabyś o jakichś domach, siedzibach czy innych zamkach ― tłumaczy, przywoławszy zdrobnienie, jakim uraczył siostrę jeszcze w latach dzieciństwa. Ich imiona były zbyt do siebie podobne, poza tym, brakowało mu takiego zdrobnienia, którego mógłby używać niejako w tajemnicy przed cała resztą świata. Z początku nawet robił to z czystej przyjemności, bo naprawdę lubił, kiedy mała Serafina cieszyła się z tego określenia. Później jednak zauważył, że zestawianie tak uwielbianego zdrobnienia z nieprzyjemnym zwróceniem uwagi, czy innym paskudnym zwrotem sprawia młodej księżniczce podwójną przykrość. Tym razem jednak ma ją po prostu przywołać do porządku. Sprawić, że pójdzie podobnym do brata tokiem rozumowania i w końcu pojmie jego racje. Wbrew oczekiwaniom jednak, tak się nie dzieje, a Serafina wykazuje niezbyt pożądane przejawy niezależności.
― Traktujesz mnie jak małe dziecko, a ja nie jestem już dzieckiem, braciszku.
― Nie? A jednak ciągle za mną łazisz, nie mogąc znaleźć własnej drogi, siostrzyczko ― mag w końcu podnosi się ze swojego miejsca, dłonie chowa w rękawach szaty. Nie podoba mu się zachowanie siostry, coś nie idzie zgodnie z planem, co Serafinowi nie podoba się jeszcze bardziej ― No co? Nie mam racji? Gdyby w Sallandirze nie posadzili cię na koń, to dziś leżałabyś pod czerwonym piaskiem. Gdyby nie ja, to zginęłabyś w miesiąc po ucieczce ― syczy w stronę siostry, jak zwykle wszystko przypisując wszystko co zrobione dobrze, a ją stawiając po tej nieporadnej, wiecznie przegranej stronie. Niesprawiedliwe to i niezwykle bolące, ale w tym wszystkim zawierające także ziarno gorzkiej prawdy. Serafina trwa przy boku brata mimo wszystko, bo jest jej rodziną. Z kolei sam Serafin uważa, że Serafina trzyma się z nim jedynie dla korzyści i potencjalnej, magicznej ochrony.
― I jeśli naprawdę nie pozostawisz mi żadnego wyboru, to w końcu wyruszę tam sama. Bez ciebie. ― przez krótki moment Nina zanosi się własną dumą i marzeniami. W wyobraźni zapewne zostaje wielką wojowniczką pewnej gildii, a na koniu galopuje z rozwianym, długim włosem, dokładnie takim, jaki kiedyś był jej charakterystyczną cechą. W wyobraźni zapewne po wszystkim jednak godzi się z bratem i wszystko kończy się szczęśliwie. Rzeczywistość jest jednak diametralnie inna i w rzeczywistości Serafina właśnie przekroczyła granicę, od której powinna trzymać się z daleka.
― Więc żegnaj, Serafino ― twarz Serafina pozostaje nieprzenikniona, jakby nagle z jego serca zniknęły dosłownie wszystkie uczucia, zarówno te pozytywne, jak i negatywne. Jest tylko zobojętnienie w spojrzeniu, jest znudzenie odmalowane na twarzy ― Konia możesz zabrać. Z zapasów połowa należy mi się przez więzy krwi. I bądź łaskawa nie wracać za tydzień z płaczem ― brat ściąga siostrę brutalnie na ziemię, jednocześnie gasząc wszystkie nadzieje na pozytywne zakończenie. A żeby tego było mało, po swoim druzgocącym oświadczeniu, po prostu zajmuje miejsce w lichym namiocie i odwraca się do byłej księżniczki plecami.
Wróci jak zmądrzeje, podsumowuje jeszcze w myśli, nawet nie wiedząc, jak bardzo się w tym momencie myli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz