środa, 29 września 2021

Od Lei cd. Hotaru

Mimo zabawy trwającej już od dobrych kilku godzin, uczestnicy zdawali się być w pełni sił i doskonałych humorach, nie wyłączając solenizanta - piwo lało się pełnymi strumieniami, a stosy ciastek znikały za jednym zamachem. Tylko co poniektóre maluchy tarły już oczy piąstkami, wtulając się w ramiona rodziców, którzy zgarniali swoje pociechy na kolana. Nawet Marion zaczynała już ukradkiem ziewać, wciąż jednak uparcie odmawiała powrotu do domu i pląsała wesoło, by udowodnić swoje nieskończone pokłady energii.
Tymczasem ze sceny zaczęły dopływać dźwięki muzyki - skoczne nuty raz dwa poderwały ludzi, nawet tych, którzy byli w trakcie jedzenia. Z bułkami w ustach masowo zaczęli kierować się w stronę placu, stawiając kroki w rytm muzyki, co poniektórzy już nawet podskakiwali. Grajkowie uśmiechali się, pochyleni nad swoimi instrumentami, zachęceni tak entuzjastyczną reakcją: ani ich, ani słuchaczy nie trzeba było namawiać do podjęcia zabawy. Brzdęknęły struny, wybijając już konkretny rytm, a ludzie ustawili parami w kole.
— Koterniak! — Tom wyszczerzył się od ucha do ucha — To taki taniec z naszych okolic. Przyłączycie się?
— Chyba póki co popatrzę — cofnęłam się w stronę stołów, choć noga sama z siebie wybijała przyjemny rytm. — Pierwsze słyszę, więc póki co chciałabym się nauczyć kroków.
Chłopak wybuchnął gromkim śmiechem i zaraz przyłączył się do niego Jerry, który jak zwykle był w pobliżu brata.
— Tu nie ma nic do nauki — zapewnił, kładąc sobie rękę na dumnie wypiętej piersi. — Słowo!
Spojrzałam na Hotaru, jednak nie wyglądało na to, byśmy mogły się jakoś wymigać: zresztą, skoro tak zręcznie zbito mój jedyny argument, mimo lekkich nerwów miałam ochotę zatańczyć.
— W pani kraju też są takie szybkie tańce?
— Oczywiście — skinęła głową. — Nawet całkiem dużo.
Nie było czasu na dalsze rozmowy, ludzie już wyraźnie szykowali się do pierwszych kroków. Gromadką dołączyliśmy do kółka, które po chwili ruszyło: buty wzbijały ogromne pokłady kurzu, odpowiednie do werwy, z jaką każdy się poruszał. Trzy kroki naprzód, obrót, dalej tyłem, potem zmiana kierunku biegu. Zatrzymanie i doskok do siebie, później należało klasnąć i obrócić się parę razy z partnerem, splatając ze sobą łokcie. Kolejne klaśnięcie, zmiana ręki i kobiety obracały się, przechodząc do kolejnego mężczyzny.
Pod koniec byłam już bliska dostania lekkiej zadyszki, na policzkach wykwitły rumieńce. Wszyscy zaczęli już ustawiać się do kolejnego tańca: tym razem w dwóch rzędach, kobiety naprzeciwko mężczyzn. Marion ustawiła się tuż obok mnie i Hotaru, z poważną miną obiecując wyjaśnienie nam reguł zabawy.
— Najpierw ręce pod boki — zademonstrowała prędko — potem klask, klask, obrót i sześć razy tup nogami.
— To bardzo powtarzalne ruchy — zapewniła kobieta, która przysłuchiwała się naszej rozmowie. — Raz-dwa zapamiętacie.
Istotnie, były łatwe do odtworzenia, zwłaszcza po odkryciu schematu: początkowo robiłam to, mając utkwiony wzrok w osobie naprzeciwko, będącą partnerem do klaskania - najpierw w dłonie po skosie, potem każdy sobie w uda dwukrotnie, znów razem rękami... zdarzyło zgubić mi się rytm, jednak po każdej kolejnej nucie coraz lepiej wyczuwałam piosenkę. Od czasu do czasu uciekałam też wzrokiem w stronę Hotaru, która tańczyła, jakby znała całą choreografię od urodzenia: ręce i nogi poruszały się, idealnie zsynchronizowane, z wdziękiem wykonywała kolejne ruchy. Niektórzy nawet podśpiewywali, pomagając kobiecie, która dołączyła do grajków i mocnym głosem opowiadała historię chłopca, co to starał się o rękę pewnej pięknej dziewoi mimo tego, że ojciec wybrał już dla niej narzeczonego; ale mimo pozornie poważnego tematu, całość miała wydźwięk humorystyczny. Gdy historia zakończyła się uściskiem ręki teścia i świeżo upieczonego męża (czyli głównego bohatera), tancerze wypili wyimaginowane kieliszki wódki za zdrowie młodych i zabawa trwała dalej.

< Hotaru? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz