czwartek, 30 września 2021

Od Kukume cd. Ayrenn

Takiego powitania się nie spodziewała.
Kukume lubiła zwierzęta, zresztą z wzajemnością. Co prawda, sympatia ta zwykłe ograniczała się do przelotnego uśmiechu na widok czyjegoś pupila lub łani pasących się na mijanej łące. Od czasu do czasu przystawała, by posłuchać ptasiego trelu i szukała później w opasłych księgach rysunków odpowiadających widzianemu gatunkowi. Spośród całej tej gromadki marszczyła nos tylko na myśl o rybach i wszelkich wodnych stworzeniach, na co dzień nie miała jednak nawet zbytniej okazji styczności z którymkolwiek, zatem żadna ze stron nie cierpiała wskutek jej uprzedzeń.
Psy wodnymi stworzeniami z całą pewnością nie były - no, dzieciaki często bawiły się ze swoimi nad jeziorami, rzucając przy brzegu patyki, a zwierzęta wbiegały w toń i pływały wcale zgrabnie, Kukume jednak również potrafiła pokonać tak spory odcinek, nie był to zatem argument wystarczający. Nigdy nie przyszło jej do głowy złościć się, gdy co gorliwszy psiak chciał ją obwąchać - nosiła wszak ze sobą szlak zapachów z odległych zakątków świata i podejrzewała, że wszystkie te miasta, wsie i pola zdążyły już po trochu wchłonąć się w jej skórę i miały tam zostać na zawsze, choćby zapamiętale ją szorowała całymi dniami. Podróżniczką miała pozostać do końca swojego życia, nawet jeśli kiedyś postanowi osiedlić się gdzieś na stałe, nawet jeśli zostanie długo w gildii. Tej cząstki wyniesionej z plemienia nie chciała się wyzbywać.
Dlatego kiedy zobaczyła, jak podbiega do niej góra sierści i mięśni, początkowo nie była przekonana co do jego zamiarów - i czym w ogóle to ogromne stworzenie jest - jednak kiedy zaczął ją obwąchiwać, radośnie na przemian rozszerzając i zwężając nozdrza, odważyła się nawet wyciągnąć w jego stronę rękę, by spełnić dobitnie wyrażane żądanie i pogładzić łeb. Nie przewidziała jednak kolejnej reakcji: znacznie przewyższające ją gabarytami zwierzę odebrało jej grunt pod nogami i teraz przygniatało ją swoim ciężarem. Nigdy nie mogła poszczycić się zbytnią siłą, ale choćby trenowała ramiona od maleńkości, raczej niewiele mogłaby zdziałać w tym starciu, zadziałał zatem instynkt: skuliła się i osłoniła szyję i skronie w oczekiwaniu na atak, nic takiego jednak nie nastąpiło. Kiedy już Kukume zaczynała tracić dech w piersiach, uścisk gwałtownie zelżał i ośmieliła się otworzyć oczy... po czym ponownie je zamknąć, nie do końca pewna, czy dobrze widzi. Szybko musiała jednak uchylić z powrotem powieki i przekonać się, że owszem, dobrze widzi: pies nie zdecydował się z własnej woli z niej zejść, pomogła mu w tym nieznajoma podobnego wzrostu do Kukume, w dodatku też wyglądająca na dość drobną. Nawykły do szukania dziwów wzrok napotkał od razu niezwykłe ramię kobiety: bardzo piękne, co prawda, niemniej dziwne. Zdecydowanie magiczne.
A tyle wystarczyło, by poczuła zagrożenie, nawet jeśli została przez to ramię i jego właścicielkę uratowana. Oderwała już dłonie od szyi, stwierdzając, że rezultatem wylądowania na ziemi jest tylko wilgoć na twarzy (co zaraz poprawiła gestem niezbyt godnym damy, bo wycierając ją rękawem) oraz obolała kość ogonowa.
Nieznajoma o coś zapytała. Kukume skupiła na niej wzrok, kiedy wyciągała w jej stronę rękę, tym razem dokładnie taką, jaką miała i ona: pokrytą jasną skórą, szczupłą i wyglądającą zupełnie niegroźnie, ludzko. Wiedziała bardzo dobrze, że musi zebrać się do odpowiedzi, kolejne sekundy ciszy wypełniały jednak atmosferę i wcale nie ułatwiały zadania. Ale ona wciąż oddychała płytko, choć już nie z powodu niedawnego zetknięcia z ziemią - przecież nie pierwszy raz, nie ostatni.
Z nieznajomą wcześniej styczności faktycznie nie miała, podejrzewała jednak, że skoro jest na terenie gildii, zapewne przyjdzie im się jeszcze spotkać i jeśli teraz, zaraz nie odpowie, nie będą należały do najmilszych. A ogółem kobieta wyglądała na miłą, twarz wyrażała sympatię i zatroskanie, tylko ta ręka.
Ale przecież nie była demonem. Nawet jeśli widmowy twór był ewidentnie magiczny, na jego widok przeszedł ją dreszcz raczej z paradoksalnego przyzwyczajenia do nieprzyzwyczajenia, odruchu do zdziwienia, nie wyczuwała tu jednak złej energii, wprost przeciwnie. Nie chciała, by widać było po niej, jakie wrażenie wywarła na niej cała scena.
― Kukume. Wszystko... wszystko dobrze, dziękuję. Trochę się tylko zdziwiłam, rzadko kiedy ktoś mnie tak żywo wita ― głęboki wdech, skinęła głową w stronę psa. ― Jest twój?
Wyciągnęła rękę, po której emocje było dalej, wbrew staraniom widać; bladą i drżącą, oblepioną pewnie jeszcze gdzieniegdzie grudkami ziemi, które oparły się pośpiesznemu wytarciu w spódnicę, przywołała na twarz delikatny uśmiech. Ayrenn miała mocny i pewny uścisk, Kukume zaraz powróciła do pozycji stojącej i mogła już spojrzeć w jej oczy, używając całej swojej siły woli, by nie zerkać na lewe ramię kobiety.

< Ayrenn? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz