czwartek, 30 września 2021

Od Serafina do Jamesa

Było całkiem przyjemne popołudnie, a on już czuł się koszmarnie znudzony.
Za oknem siąpiło, zazwyczaj pogodne niebo zaciągnęło się ciemnymi chmurami i wyglądało na to, że obecny stan rzeczy nieprędko ulegnie zmianie. W bibliotece było dla kontrastu przyjemnie ciepło, i choć do komfortu maga brakowało jeszcze jakichś dziesięciu stopni, lub palącego niemiłosiernie słońca, to nie narzekał. Czasem nawet udawało mu się być znośnym dla otoczenia.
Siedział wygodnie rozparty w fotelu, może nawet nieco w nim zapadnięty, tuż obok stał niewielki stoliczek na którym zalegało pięć całkiem okazałych tomów i kubek smoliście czarnej kawy, którą mag doprawił wedle swojego sposobu, czyniąc z niej napój tak słodki, że jedynie on jeden był w stanie raczyć się nim na poważnie, a nie w ramach ponurego żartu. Tuż obok stoliczka stał kolejny fotel – teoretycznie pusty. W praktyce jednak zawalony kolejnymi zwojami, mapami i całym stosem przeróżnych rzeczy, które tego dnia wpadły księciu w oko i z którymi postanowił się zapoznać. Biblioteka przypominała mu o domu. O pałacu zbudowanym z cegły mułowej, a zdobionym tak bogato, że nie ustępował nawet królewskim grobowcom z doliny.
Książę machnął leniwie dłonią, złoto szponów zamigotało, łapiąc marnej jakości światło wlewające się oknem. Lewitująca dotychczas księga wylądowała ciężko w jego dłoni, wzrok przebiegł po kolejnych zdaniach, umysł ciężko analizował kolejną wysnuta teorię dotyczącą ewentualnych zaklęć zdolnych przebić się przez obronę absolutną sfinksa. Był zmęczony nieustannym myśleniem i planowaniem, był zmęczony swoją własną sprawą, był… zmęczony. Tak po prostu, bez konkretnego nawet powodu, czuł się zmęczony i niewiele brakowało, by po prostu w tym fotelu przysnął.
Stronica księgi przewróciła się z niewidoczną pomocą magii. Serafin głębiej wjechał w fotel, czarna szata zaszeleściła przyjemnie, a złote szpony zaczęły wybijać na podłokietniku dobrze znany rytm.
Nim jednak zagłębił się znów w lekturę, jego umysł wychwycił coś nowego, co od razu zwróciło uwagę maga. Przerwał czytanie, wciąż jednak wpatrywał się uparcie w stronę z ryciną paru starożytnych run. Czuł aurę. Całkiem nową, wręcz świeżą w jego odbiorze, choć sama aura pierwszej świeżości nie była na pewno. Przymknął oczy, koncentrując się na magicznym śladzie, chcąc się dowiedzieć nieco więcej na jego temat. Nietrudno było ją zlokalizować, roztaczała wokół siebie widmo choroby. W odcieniu szarawozielona, skojarzyła się Serafinowi z klejącymi się glonami zarastającymi zbiornik wodny, który oglądał zdecydowanie lepsze czasy. Kimkolwiek był nowy mag, nie był w najlepszej kondycji, padło pierwsze podsumowanie i byłoby ono niekompletne, gdyby nie nagły, bardzo krótki, przebłysk większej mocy.
Wybijany szponami rytm przyśpieszył.
― Miło mi poznać kolejnego maga ― odezwał się niespodziewanie, kiedy nowoprzybyły mężczyzna wyłonił się z jednej z alejek z książką pod ręką. Musiał go zaskoczyć, jak wywnioskował po minie. Książę odłożył księgę na kolana, ręce splótł ze sobą w kontemplacyjnym geście i przez dłuższy moment pozwolił sobie na prostą obserwację jasnowłosego. W ciemnych oczach zagościła ciekawość, choć nie zdominowała wciąż widocznego w nich zmęczenia.
― Serafin ― przedstawił się oszczędnie, acz bez lekceważenia, co było w jego przypadku wyjątkowo ważne. Złoty kolczyk zamigotał, kiedy czarnoksiężnik odwrócił głowę, spojrzeniem kontrolując posiadane na stoliczku tomy ― Szukasz czegoś konkretnego? Może akurat mam to tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz