środa, 22 września 2021

Od Mattii cd. Kukume

Mattia starał się mitygować swego brata, by ten nie przemęczał się z wróżbami, jednak Isidoro był pod tym względem trudny do opanowania - niby Mattia nie widział, by młodszy astrolog spędzał zbyt dużo czasu z teleskopem lub tarotem, niemniej jednak Isidoro zawsze miał gotowe jakieś przewidywania na nadchodzące wydarzenia. Nie inaczej było i tym razem.
— Mistrz ma rację. Sprawa ma drugie dno — powiedział, jak zwykle nieco enigmatycznie. — Będziesz potrzebował ciepłych ubrań.
Mattia przechylił wtedy głowę, popatrzył na brata ze zdziwieniem.
— Ciepłych ubrań? Jak one mają się niby do amuletów?
— Bez nich się przeziębisz.
Starszy z astrologów poczekał chwilę, jednak Isidoro nie kontynuował myśli, nie dodał nic więcej. Widać to właśnie była optymalna ilość informacji, która miała pozwolić Mattii podążyć tą najlepszą ze ścieżek przeznaczenia, astrolog musiał jednak przyznać sam przed sobą, że trudno było mu zaakceptować fakt, że tym razem było to tak mało. W zamyśleniu potarł dłonią policzek, już miał się odezwać, gdy:
— Będzie dobrze, Mattia. Twoje słowa wystarczą — odezwał się Isidoro, podnosząc wzrok znad wertowanej książki. — Nie musisz się martwić.


Toteż gdy następnego dnia Mattia wyruszał do Maldor, jego serce było wolne od zmartwień. Isidoro nigdy nie zawiódł go ze swoimi przewidywaniami, Mattia miał w tej kwestii pełne zaufanie do brata. Prawda, że zdarzało im się kiedyś poróżnić w tych sprawach, jednak Mattia czuł, że po każdym takim wydarzeniu jego zaufanie do brata wcale nie było nadszarpnięte. Wręcz na odwrót - jakby każdy ogień kłótni hartował je coraz mocniej.
Pogoda niestety dość szybko się popsuła - słońce nie zamierzało wychynąć zza ołowianych chmur, a przez gościniec mknął zimny wiatr. Isidoro miał rację, bez cieplejszych ubrań byłoby niewesoło.
— Całe moje życie to podróż — podjęła Kukume po pytaniu Mattii. — Pochodzę z wędrownego plemienia. Nigdy nie zostawaliśmy w jednym miejscu zbyt długo, zawsze byliśmy w drodze. Gdy nasze ścieżki się rozeszły, również podróżowałam tylko pieszo, więc... może nie podróżowałam aż tyle, ile bym mogła, gdybym potrafiła wtedy lepiej jeździć konno.
Kukume wychyliła się nieco, pogłaskała szyję wierzchowca. Ten parsknął lekko, druga ręka kobiety instynktownie zacisnęła się na łęku siodła.
— Skąd w takim razie pomysł na dołączenie do Gildii?
— Słyszałam wiele dobrego o Gildii. I to nie w jednym miejscu — odparła. — To prawda, że były to różne historie, niektóre brzmiały naprawdę fantastycznie. Jednak wszystkie one miały to samo przesłanie - że Gildia stara się pomagać ludziom. I że często pojawia się tam, gdzie nie ma już wielkiej nadziei, albo problem wydaje się niemożliwy do rozwiązania.
Mattia pokiwał głową, wracając wspomnieniami do wszystkich tych historii, kiedy Mistrz dawał im jakieś na pozór proste zlecenie, które dopiero w trakcie okazywało się być czymś kompletnie innym, o wiele bardziej skomplikowanym i na pierwszy rzut oka - niemożliwym do rozwiązania. Jednak Gildia zrzeszała ludzi o przedziwnych talentach, i widać potrzeba było właśnie takiej niezwykłej mieszanki, by niemożliwe stało się możliwym.
— Cieszy mnie, że takie właśnie opinie usłyszałaś o Gildii — przyznał Mattia, będąc też świadomym, że nie wszystkie akcje zakończyły się przecież spektakularnym sukcesem. — Nie brakuje ci czasem podróży? — zmienił temat.
Kukume zamilkła na chwilę, przełożyła wodze w dłoniach.
— Podróż to nie tylko przemieszczanie się z miejsca na miejsce — odpowiedziała w końcu, ważąc słowa. — Powiedziałabym… że to bardziej doświadczanie czegoś nowego każdego dnia. Pod tym względem mogę powiedzieć, że chociaż Gildia jest cały czas w tym samym miejscu, ja sama dużo podróżuję. — Uśmiechnęła się.
— To naprawdę trafne słowa — Mattia pokiwał głową z uznaniem.
— A ty? Co skłoniło cię do dołączenia.
— Cóż, Isidoro zdecydował, że powinniśmy dołączyć.
Kukume uniosła brwi, na jej twarzy odmalował się nieokreślony wyraz.
— Naprawdę, dokładnie tak było — kontynuował szybko Mattia. Nie chciał, by pomyślała, że się z niej naigrywa. — Mój brat jest bardzo utalentowanym astrologiem i jeśli według jego przewidywań powinniśmy coś zrobić, to właśnie to robimy. Jeszcze nigdy się nie pomylił i powiedziałbym, że z jego pomysłem na dołączenie do Gildii była to jedna z jego lepszych decyzji.
„Jeśli nie najlepsza" dodał w myślach.
— Umiejętność przewidywania przyszłości, to musi być… — Kukume zawiesiła na chwilę głos.
Mattia spodziewał się czegoś w rodzaju „niesamowita umiejętność" albo „przydatna rzecz", zdziwiły go więc kolejne słowa.
— … trudna droga.
Na moment zapadła cisza, uśmiech Mattii zmienił odcień, jednak tak jak zawsze - wciąż sięgał oczu.
— To prawda, bardzo często to ciężkie brzemię. Jednak w przytłaczającej większości przypadków jest nieocenioną pomocą. A niejednokrotnie - źródłem zabawnych historii.
Tym razem jego uśmiech przybrał nieco zawadiacki odcień, jakby zapraszając do zapytania, o jakież to historie może chodzić. Kukume podążyła za tym uśmiechem, Mattia więc zagłębił się w jednej z historii z jego i Isidoro dzieciństwa.
— Mam jeszcze starszego brata, Luciano. Pamiętam, jak byliśmy dziećmi - ja miałem może z sześć lat, Luciano chyba dziesięć - i przez przypadek podarliśmy ulubionego pluszaka Isidoro, taką białą fokę. Było nam wstyd jak nigdy, więc postanowiliśmy powiedzieć Isidoro, że foka gdzieś się zgubiła, a przez ten czas Luciano miałby ją zaszyć. Całość przerodziła się w pogoń po całej posiadłości - Luciano wziął z sobą opal mleczny, by sprawdzić, czy Isidoro nie nadciąga i czy nie przyłapie go z podartym pluszakiem, Isidoro wziął swoje wahadełko i był zdeterminowany, by znaleźć swoją zaginioną fokę, ja zaś usiłowałem jakoś go powstrzymać, angażując do tego każdego, kogo udało mi się napotkać w posiadłości. Zeszło nam na tym cały dzień, a na końcu i tak okazało się, że Isidoro wszystko wiedział, tylko chciał powiedzieć Luciano, żeby nie ukłuł się igłą w palec, co mój starszy brat oczywiście na końcu i tak zrobił. Ale niegroźnie, więc nic złego się nie stało.
Na twarzy Kukume pojawił się łagodny uśmiech, który przerodził się szybko w delikatny śmiech.
— To musiało być bardzo ciekawe - trzech małych astrologów bawiących się na dobrą sprawę w chowanego — powiedziała, wplatając palce w końską grzywę. Jej wzrok niósł w sobie ciepło. — Musisz być blisko ze swoimi braćmi.
Mattia odpowiedział jej równie ciepłym uśmiechem. Tak, był blisko z braćmi. Z młodszą siostrą oczywiście też. W przypadku Isidoro ich więź było widać na pierwszy rzut oka, rzadko pojawiali się gdzieś osobno, a ich rozmowy były miejscami nie do odcyfrowania przez osoby postronne. Mattia nie wyobrażał sobie, by pewnego dnia przebywać gdzieś dłużej bez swojego brata bliźniaka u boku. Z Luciano sytuacja była nieco bardziej pokomplikowana - bracia często się z sobą nie zgadzali, zawsze prowadziło to do kłótni. Mimo to jednak Mattia poszedłby za Luciano w ogień i czuł w sercu, że było to wzajemne.
— Tak. Nasze przeznaczenia są ciasno splecione — powiedział w końcu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz