wtorek, 28 września 2021

Od Inanny CD. Hotaru

Inanna zrobiła krok w przód, zaraz zrobiła i kolejny, zbliżając się z wolna do niedużego worka, który to ułożyła przed ich swoistą sceną, chcąc się przekonać, czy niedawny występ jakkolwiek skłonił okoliczną ludność do wsparcia dwóch, biednych dziewuszek, pragnących zaledwie zarobić kilka monet na dobry, sycący obiad. Śniade ustka wykrzywiły się w szerokim uśmiechu, paluszki zacisnęły na szarym materiale sakiewki, a bardka potrząsnęła nią leciutko. Dźwięk obijających się o siebie blaszek rozniósł się po okolicy, muskając przyjemnie uszka Hotaru, jak i samej Inanny, która zwinnie podniosła się z szarej kostki, w niebywałym rozradowaniu zbliżając się w stronę tancerki. Chichot wyrwał się z dziewczęcej krtani, bardka podskoczyła w miejscu.
— Patrz, Hotaru, patrz! Na kilka obiadów spokojnie starczy — odparła w stronę ciemnowłosej kobiety, z wyraźną w głosie ekscytacją. W końcu ich próba zarobku na ulicy nie okazała się zupełną klapą, w końcu na jedzenie mogło im już spokojnie starczyć, a o reszcie mogły pomyśleć nieco później. Wystarczyło jednak kilka jeszcze tylko tego typu wystąpień, by mogły sobie pozwolić na pokój w jakiej karczmie i bezpieczny powrót do Tirie. Inanna kiwnęła leciutko głową.
— Cóż to był za doskonały występ, Hotaru! — Sakiewka wylądowała przy skórzanym pasie, dłonie bardki złapały za te ciemnowłosej. Podskakując w miejscu, kręcąc się wokół. — Tak pięknie tańczyłaś, no przecudownie. A co to były za czary ze zmieniającymi się strojami, co? Bo to jakieś czary w końcu musiały być, oj tak, tak. Nieraz się z ulicznymi iluzjonistami grało, grało i śpiewało, a żaden jeszcze takiej sztuczki nie zdołał na mych oczach wykręcić. Swoje przeżyłam, swoje świata zwiedziłam. I już, kiedy myślałam, że nic mnie nie zaskoczy, nagle zaczynasz tańczyć — puściła wreszcie blade rączki Hotaru, odskoczyła na bok, tym samym kończąc swój drobny, radosny układ — i takie się dziwy dzieją. Niesamowite, po prostu nie-sa-mo-wi-te.
Słońce chyliło się ku zachodowi, barwiąc niebo swą krwawą czerwienią, plotąc witraże z fioletów i pomarańczy, ostatkiem sił błyszcząc oraz lśniąc, smugami dogasających świateł dekorując miejski bruk. Jego promienie odbiły się od złotego oka, tak samo błyskającego w zapadających z wolna ciemnościach. Jednak uśmiech jasnowłosej wydawał się wszelakie cienie od siebie odstraszać, odciągać na boki, byleby ich czarne łapska nie tknęły jej osoby, nie tknęły sylwety stojącej zaraz obok Hotaru, czy całego, znalezionego przez nie skweru, małego, bo małego, ale chociaż swojego. I nawet przemierzający ulice latarnik oraz dzierżone przez niego ognie pochodni nie były w stanie równać się z rozpromienieniem młodej, jasnowłosej bardki.
Lecz w całym tym szczęściu, w ulotnym cieple tej chwili, ni złote oczka, a ni te ciemne, brązowe, nie dostrzegły zbliżających się ku im sylwetek, niknących gdzieś w cieniach pobliskiej uliczki. Kroki rozbrzmiały za kobiecymi sylwetami, choć te zbytnio się nimi nie zainteresowały, biorąc je za te, należące do kolejnych, wieczornych przechodniów. I nim którakolwiek z nich zdołała się zorientować, kto taki czai się za ich plecami, Inanna poczuła wokół tali czyiś mocny uścisk, niechciany i obcy. Nagły cień paniki przemknął przez złote dziewczęcia spojrzenie, wzrok sięgnął w ostatniej chwili Hotaru, również przez nieznajomych zaatakowaną, próbującą uwolnić się z objęć nieprzyjaciela. Na nic jednak były szarpaniny, czy próby wołania o pomoc, kiedy dwójka rzezimieszków siłę dwóch dziewuszek przewyższała przynajmniej dwukrotnie, a męska dłoń znalazła się na ustach, sprawnie jakiekolwiek krzyki głusząc.
Złapała za rękę mężczyzny, próbując ją zepchnąć, pozbyć się jej dotyku, by jak najszybciej dostać się do Hotaru bądź swej lutni, leżącej teraz na skraju drogi, a której uderzenie mogło położyć ich obu. Na nic jednak były starania bardki, kiedy w kolejnej chwili materiał szmacianej torby zasłonił jej widok, więżąc złote spojrzenie w głuchych, dusznych ciemnościach. A następnie dudniący w czaszce ból i sen – ale nie odprężający i na pewno nie przyjemny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz