niedziela, 26 września 2021

Od Isidoro cd. Serafina

Canopus irytował się nieco koniecznością taszczenia wypakowanych po brzegi juków, jednak Isidoro, będąc człowiekiem wychowanym wśród bezlitosnego zimna gór, nie zamierzał lekceważyć ich mroźnej potęgi i morderczego gniewu. Spakował wszystkie ciepłe ubrania, jakie przywiózł z domu do Gildii wiedząc dobrze, że bez nich jego życie będzie naprawdę ciężkie.
Jak na razie jego podróż u boku Serafina przebiegała całkiem przyjemnie - zupełnie wbrew temu, co zapowiadali co poniektórzy, składając astrologowi kondolencje, gdy usłyszeli, kogo przydzielił mu Cervan. Isidoro doszedł do wniosku, że nie był to pierwszy taki przypadek w jego karierze. Balthazar wyglądał dość przytłaczająco ze swą charakterystyczną aparycją i niskim głosem, jednak Isidoro świetnie dogadywał się z bibliotekarzem i potrafił spędzić długie godziny, wyciągnięty na jednym z pluszowych foteli, słuchając kolejnego wykładu z historii. Tadeusz był niegdyś rektorem Uniwersytetu Magicznego, chodziły też słuchy, że po nocach wycina pacjentom nerki, jednak Isidoro spędził z nim mnóstwo czasu na bardzo ciekawych rozmowach podczas ich wspólnego turnieju szachowego, a na dodatek wrócił z obiema nerkami na właściwym miejscu. Serafin miał ponoć szczuć ludzi swoim krokodylem i za pomocą czarnej magii wyciągać im krzesła spod siedzenia, na razie jednak Isidoro nie został niczym poszczuty, również i żadne siedzisko spod niego nie zniknęło, oszczędzając najmniej szlachetnej części jego ciała bolesnych upadków. Astrolog po raz kolejny utwierdzał się w przekonaniu, że słuchanie opinii innych o osobach, których się jeszcze nie poznało, całkowicie mijało się z celem. Powinien słuchać jedynie swych własnych przepowiedni, te zaś nigdy go nie zawiodły, a samego Serafina przedstawiały w kompletnie innym świetle.
— Możliwe — odpowiedział astrolog sprawiając, że brwi księcia ściągnęły się nieco.
— Tak właśnie myślałem — prychnął. — Zbędna troska, nie jestem dzieckiem.
— Możemy kontynuo…
Serafin przerwał mu machnięciem złotych szponów.
— Zaczniemy nową partię — zakomenderował, zamyślił się na chwilę. — Pionek na D3.
— Skoczek na F6 — powiedział niemal od razu Isidoro.
— Pionek na C3.
Astrolog pokiwał w zamyśleniu głową, przełożył w dłoniach wodze.
— Pionek na E6.
— Skoczek na G3.
— Pionek na D5.
Serafin popatrzył na niego spod oka.
— Co ty próbujesz zrobić?
— Wygrać.
Isidoro jechał z zamkniętymi oczami, łagodnie kołysany spokojnym krokiem swojego wierzchowca, jednak biorąc pod uwagę rozwój partii, były to tylko pozory. Ledwie parę ruchów później środek planszy zaroił się od czarnych figur grożących biciem niemal każdemu polu na planszy.
— Królowa na B4.
— Wieża na B4 — odpowiedział niemal natychmiast Isidoro. — Szach.
— Król na C2.
— Goniec na F5, szach.
— Skoczek na E4.
— Pionek na B3, szach-mat.
Serafin wydał z siebie nieokreślony dźwięk podobny do parsknięcia.
— Dawno nie grałem. Jest jeszcze wcześnie, może rozegramy następną partię?
— Chętnie.
Inne otwarcie, inne rozwinięcie. Tym razem czarne pionki szturmowały planszę, prąc przez kolejne pola w ścisłej, dobrze chronionej formacji, która w okamgnieniu pochłonęła białego gońca i skoczka. Zastępy białych pionków topniały zbyt szybko, drugi goniec dołączył zaraz do swego poprzednika. Kilka ruchów później u boku królowej padł drugi skoczek, a w końcu - runęła wieża, za którą kulił się król. Złote szpony wybiły szybki, nieco urywany rytm.
— Spadniesz w końcu z tego konia — mruknął Serafin. — Jeszcze jedna partia?
— Chętnie.
Słońce powoli zbiegło daleko poza linię drzew, a nadciągająca ciemność przyniosła z sobą przykry, wilgotny wiatr pachnący mokrym poszyciem i jesienią.
— Wieża na E2. Szach-mat.
Książę westchnął przeciągle.
— Nigdy nie byłem dobry w szachy.
— Tego można się nauczyć.
Serafin odwrócił się do astrologa. Ten jechał już normalnie, niebieskie oczy wpatrywały się w maga z jakąś nieokreśloną intensywnością.
— Możliwe. Dla mnie zawsze był to tylko sposób spędzania wolnego czasu, nigdy nie podchodziłem do tej gry poważnie… Ty pewnie grywasz w każdej wolnej chwili?
— Prawie.
— W takim razie nic dziwnego… — książę zamilkł na chwilę, pogrążył się w myślach.
Przez pewien czas jechali w milczeniu, Isidoro też odpłynął gdzieś myślami. Kolejne pytanie Serafina przywołało go do rzeczywistości.
— Gdybyś pokonał sfinksa i zdobył wszystkie jego artefakty, co byś z nimi zrobił? — Mag obdarzył Isidoro taksującym spojrzeniem, wyczekując jego odpowiedzi. — Magiczne pierścienie, bezcenna broń, bogactwa, o jakich ci się nie śniło…
— Oddałbym sfinksowi.
Dobrze, że Serafin nie wybrał tego momentu, by podkręcać swego nienagannego wąsa.
— Żartujesz sobie.
Isidoro pokręcił głową.
— Bez artefaktów do pilnowania sfinks by sobie poszedł i nie mógłbym do niego potem przyjść po nowe zagadki — wyjaśnił. — To nie oczywiste?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz