niedziela, 12 września 2021

Od Marty CD. Tassariona

Stłuczony kawałek lusterka odbił tańczące gdzieś w oddali niezwykle nikłe płomienie korytarzowego światła, nie odbił jednak makowej czerwieni cudzych ocząt. Marciuszka zmarszczyła czółko, a następnie zerknęła kątem swego modrego oka na dół, na podłogę, tak naprędce uciekając od twarzy cały czas przerażonego niewiadomo do końca czym Tassariona. Bo cóżże strasznego mogło być w reakcji Marty na poniesione przez niego rany, co mogło czaić się w zwierciadle i podglądać ich czułości? Czyżby jakiś potwór zamieszkał w dopiero co zbitym lustrze? A może biedny białowłosy został już spisany na siedem lat nieszczęść, nie wspominając o gniewie Irinki, która rano miałaby sprzątać i zwierciadło, i kiedyś bardzo ładny wazon?
Modre oczęta dotarły do kawałków rozbitego lustra, zamrugały raz i drugi, poszukując w nich tego przeokropnego potwora, za którego miał przepraszać Martunię kilka chwil temu Tassarion. Nie ujrzały tam ni stwora, nie dostrzegły bazyliszka czy nawet malutkiego, uskrzydlonego szczura, nie zauważyły groźnie gdaczącej Lucynki, która teraz prawdopodobnie spała spokojnie w objęciach gildyjnej egzorcystki. Nie zobaczyły nic z tych przerażających potworności przychodzących ciągle do głowy, a jedynie sylwetkę swojej właścicielki pochylającej się nad… niczym. Nad pustą przestrzenią w korytarzu, nad skrzypiącym parkietem, nad odłamkami wazy i zwierciadła. Drugiej sylwetki w tym drobnym krajobrazie po prostu brakowało.
Martusia drgnęła i drgnęły z nią rude loki, które poruszyły się niczym te sprężynki. Dziewczę jeszcze bardziej zmarszczyło czoło, a jej delikatna, aczkolwiek przyzwyczajona do fizycznej pracy rączka sięgnęła po jeden z odłamków. Uniosła szkło, spojrzała prosto w nie, po czym bezpardonowo je odwróciła, wprost ku tym nigdy niekrwawiącym, w rzeczywistości czarnym szramom, których przeraźliwy wygląd przed modrym spojrzeniem skrzętnie ukrywały jedynie ciemności nocnego korytarza.
W zwierciadle nawet nie miały obrysu, nie miały czegokolwiek świadczącego o ich istnieniu. Dokładnie tak samo, jak kucający przy niej i trzęsący się Tassarion, według stłuczonego lustra pozbawiony jakichkolwiek praw do istnienia, do bycia pełnoprawnym bytem. — Och — szepnęła cicho Marciuszka, powolutku odkładając na bok ostre szkło.
Mamasza opowiadała jej kiedyś, bardzo, bardzo dawno temu, gdy mała Martusia nie do końca jeszcze mogła sama wychodzić do pobliskiego lasu, że takich, którzy nie posiadają odbicia w zwierciadłach powinno się łapać i kopać pod ziemią. Że kto wie, czy ona sama, ta rudowłosa bestia prosto z piekieł, która ma czelność nazywać się jej córką, nie łamie wszystkich boskich zasad wszechświata, mogąc się zobaczyć w starym, brudnym lusterku, które wisiało na jednej ze ścian izby.
Wampiry, jak jej w końcu córka miejscowej zielarki zdradziła, gdy siedziały na dachu jednej z wiejskich chat, obserwując gwiazdy. To wampiry i upiory nie miały posiadać swojego własnego odbicia w lustrze, to z nich też nie miała sączyć się krew i posoka. W umarłych dawno ciałach stąpali po gruncie, ale tylko pod osłoną nocy, gdyż te, nieukrwione i niezadbane, miały rozpadać się w ciepłych, słonecznych promieniach. 
— Okropność! — krzyknęła jej wtedy młodziutka Marta, o mało co nie zsuwając się ze strzechy w przerażeniu. Kto to słyszał, nie móc cieszyć się ciepłem słońca na rumianych polikach, kto słyszał o niemożności bycia oślepionym przez czasami natrętne, aczkolwiek zachwycające światło zawieszonej na niebie kuli.
Modrooka westchnęła cichutko, wyjątkowo sprawnie jak na siebie łącząc wszystkie te fakty.
— Och, Stasiu! — I rzuciła mu się w ramiona (ale delikatnie, bo przecież nie chciała biedaka jeszcze bardziej uszkodzić), bo przecież już wszystko, o dziwo, rozumiała, akceptowała i wpuszczała do swego zbyt ciepłego, za szybko bijącego jak na tak surowy świat serduszka. I głaskała te jasne loki, i zostawiała drobniutkie pocałunki, niby to nóżki owadów przebiegające po lodowatej skórze, na całej, jak już zdążyła się domyślić, wampirzej twarzyczce. — I za cóż ty mnie niby przepraszasz, ty gwiazdeczko?
[ tym rudym babskiem da się pisać jedynie fluff ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz