wtorek, 21 września 2021

Od Isidoro cd. Serafina

Artefakt.
Słowo-klucz sprawiło, że Serafin w dwóch krokach znalazł się przy biurku Cervana, gestem odrzucił połę szaty i rozsiadł się na krześle. Słońce zaigrało w złotych szponach zdobnej rękawicy, wybijających teraz rytm na poręczy siedziska.
— To… mało — podsumował, a Isidoro odniósł wrażenie, że mag opuścił jakiś przymiotnik ze środka zdania. — Ale wiadomo chyba, jak ten artefakt wygląda? Czym jest? To pierścień, miecz, różdżka…?
— Statuetka.
Brwi Serafina uniosły się, mężczyzna odchylił się nieco na krześle i złożył dłonie w kontemplacyjnym geście, widać wysnuwając jakieś daleko idące wnioski na podstawie informacji ograniczającej się do jednego słowa.
Cervan kontynuował:
— Jeśli zaś chodzi o…
A przynajmniej próbował.
— A materiał? — spytał mag, jednak nie doczekał się odpowiedzi w przeciągu ćwierć sekundy. — Metal, drewno, kryształ?
— Metal…
— Jaki?
Cervan strzepnął listem.
— Nieznany. Zrozumienie zasady działania owego artefaktu również będzie częścią zadania.
Rękawica wróciła do wybijania powolnego rytmu na oparciu, słońce znów zaigrało w złotych szponach.
— Wspominałeś, że artefakt jest poza moim zasięgiem... Mistrzu.
— Znajduje się dość daleko, w niewielkiej osadzie w górach. — Papiery zaszurały, na stole pojawiła się mapa. Cervan wskazał palcem. — Tutaj.
Serafin pochylił się w stronę biurka, zlustrował wzrokiem mapę, na jego ustach zaigrał lekki uśmiech.
— To nie jest poza moim zasięgiem.
— Lokalizacja osady jest nieprecyzyjna - mam sprzeczne informacje, ludzie podają trzy różne doliny jako miejsce, gdzie się znajduje.
— Czyli mamy tłumiący magię artefakt tkwiący w wiosce, którą ciężko znaleźć? — Rytm nieco przyspieszył. — Gdzie jest haczyk?
Cervan wziął się za zwijanie mapy.
— Społeczność wioski jest bardzo zamknięta. Nie przyjmują obcych, nie kontaktują się ze światem, prawie nic o nich nie wiadomo. Nie sądzę, by wioskę kryły jakieś dodatkowe zaklęcia, jednak nie wykluczałbym takiej możliwości. Zaś sam artefakt - jest dla tych ludzi ważnym obiektem kultu.
— Czyli będzie pilnie strzeżony… Ale to nadal nie znaczy, że jest poza moim zasięgiem. Będąc bliżej mogę wynająć lokalnego przewodnika - ktoś musi wiedzieć, gdzie ta wioska się znajduje. Najwyżej trzeba będzie go przekonać, by podzielił się tą wiedzą.
— To nie będzie konieczne, Isidoro będzie ci towarzyszył.
Do tej pory astrolog siedział potulnie na krześle, wodząc tylko spojrzeniem między Serafinem i Cervanem, w milczeniu słuchając ich wymiany zdań. Teraz obaj mężczyźni zwrócili na niego wzrok.
— Tak, to ja — wypalił.
Czarnoksiężnik uniósł nieco brew w niemym pytaniu, którego niezbyt biegły w sztuce konwersacji Isidoro rzecz jasna nie wychwycił.
— Isidoro jest astrologiem. Prócz przewidywania przyszłości potrafi też lokalizować osoby i przedmioty. Powiedziałbym, że z dość dużą dokładnością.
Zainteresowanie błysnęło w oczach Serafina, mężczyzna poprawił się na krześle, odwrócił, i teraz cała jego uwaga skupiła się na astrologu. Isidoro trzymał dłonie płasko na kolanach, prawie się nie ruszał. Ta uwaga była przytłaczająca, podobnie jak spojrzenie czarnych oczu, a niebywale wysoka sylwetka drugiego mężczyzny niczego nie ułatwiała.
— I jak ten proces wygląda? Na czym polega?
Isidoro zająknął się.
— Wahadełko. Używam wahadełka, ono wskazuje drogę.
— A lokalizacja na mapie?
— Też.
— Czego potrzebujesz, żeby zlokalizować obiekt? — dopytywał dalej Serafin, a gdy Isidoro nie wykrztusił odpowiedzi od razu, kontynuował: — Musisz go sobie wyobrazić? Mieć jego pełną nazwę? Wystarczy osoba, która go kiedyś widziała albo miała w ręku?
Isidoro potrząsnął głową, próbując uformować myśli w zdania. Możliwość wyobrażenia sobie artefaktu albo poznanie nadanej mu przez twórcę nazwy na pewno ułatwiało zadanie. Łatwiej szukało mu się też przedmiotów, z którymi sam był emocjonalnie związany, albo miał pod ręką kogoś, dla kogo dany przedmiot wiele znaczył. Podobnie było i z poszukiwaniem osób - Isidoro wiedział, że Mattię znalazłby dosłownie wszędzie, choćby jego brat całkowicie zagubił się w czasie i przestrzeni, łatwiej też szukało mu się zaginionych osób, gdy wahadełko mogło zestroić się z sercem kogoś im bliskiego. Jednak u samej podstawy tego procesu leżało coś zupełnie innego. Bo wszystkie te elementy były tylko obserwowalnym efektem czegoś dużo bardziej pierwotnego i kluczowego.
— Muszę chcieć go znaleźć. I przeznaczenie musi chcieć, bym go znalazł.
— Enigmatyczna odpowiedź. — Serafin ponownie splótł dłonie. — A czy przeznaczenie życzy sobie przypadkiem, byś znalazł ten artefakt?
Głos Isidoro nabrał nagle mocy, zabrzmiał może nieco złowróżbnie.
— Tak. Musimy go znaleźć za wszelką cenę.
Zapadła chwila ciszy.
— Cóż, powiedziałbym, że większość spraw udało nam się już chyba wyjaśnić — powiedział w końcu Cervan, a następnie zwrócił się do milczącego przez większość rozmowy astrologa. — Isidoro? Może ty masz jeszcze jakieś pytania?
Ten pokiwał głową.
— Tak. — Zwrócił się wprost do Serafina. — Grasz w szachy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz