wtorek, 28 września 2021

Od Sophie cd. Lei - Misja

— Tak coś czułam — powiedziała cicho, częściowo do Lei, częściowo do siebie.
Pomieszczenie pełne ksiąg rachunkowych - co prawda były to ważne i wrażliwe dane, jednak nie na tyle, by odgrodzić je od reszty biblioteki, by zabronić dostępu innym osobom. Przecież to wcale nie było tak, że jedynie pan domu mógł mieć do nich dostęp - wśród zastępów służby Verdamów musiał być w końcu jakiś księgowy, który pilnował, gdzie płynie cały ten rozległy strumień złota ze szlacheckiego skarbca. To były księgi, które powinny być często wertowane i sprawdzane, a gdy minął ich czas i zawarte w nich informacje się przedawniały, powinny powędrować do skrzyń w archiwum. Tymczasem zaś były tutaj, schowane w prywatnym pomieszczeniu, niczym prywatne pamiętniki. Sophie wsparła dłonie na biurku, jeszcze raz objęła wzrokiem cały pokój.
— To miejsce jest jednym wielkim kodem — westchnęła, jednak po chwili w jej oczach pojawiła się determinacja. — A my go złamiemy. Porażka nie wchodzi w grę.
Podeszła wraz z Leą do owych niewielkich drzwi. Przyklękła, przyświeciła sobie lampką. Przez długi czas nic nie mówiła, starannie oglądając koła zębate i widoczne zapadki, analizując w myślach, czego potrzeba do otwarcia przejścia.
— Ktoś naprawdę przytomnie się za to zabrał — zawyrokowała w końcu, odwracając się do dziewczyny i gestem wskazując jej, by podeszła bliżej. Postukała palcem w jedną z zębatek — Spójrz, to nie jest żaden normalny metal. Widzisz ten taki delikatny, jakby czerwono-pomarańczowy połysk? Tych zębatek nie powleczono miedzią ani niczym podobnym. To oryszalk, specjalny stop, który otrzymuje się z miedzi, cynku, niklu, ołowiu i żelaza, a także incaendium, magicznego pierwiastka ognia. Niewiele osób na świecie potrafi stworzyć oryszalk, a źle przechowywany lub obrabiany, traci swoje właściwości. Teraz popatrz tutaj — Sophie wskazała palcem labirynt utworzony z zespawanego, ciemnego metalu. — To filament ze stopu wolframu z tantalem - widać to po tym lekko niebieskawym odcieniu. Oba te metale mają bardzo silne właściwości pochłaniające magię. Są relatywnie obojętne dla ludzkiego organizmu, ale jeśli chcesz pozbawić czarodzieja jego zdolności, sprawdzą się równie dobrze, co krasnoludzki dwimeryt. A tutaj — tym razem Sophie powiodła palcem po niewielkich, niemal białych dyskach zdobiących drzwi i cienkich drucikach łączących je z oryszalkowymi zębatkami. — Srebro z irydem. O ile te ciemne filamenty pochłaniają magię, o tyle te jasne ją przewodzą i magazynują. To dlatego tyle magiczych artefaktów jest srebrnych - ten metal to dobry kompromis między ceną a możliwościami, jeśli porównasz go chociażby z mithrilem.
Sophie odwróciła się do Lei - brwi dziewczyny były nieco uniesione.
— Co dokładnie ci to mówi? — spytała.
Alchemiczka wskazała białe dyski.
— Źródło zasilania. — Powiodła palcem po białym druciku biegnącym do czerwonych zębatek. — Połączone z zapalnikiem. — Wskazała na otaczające wszystko czarne spojenia. — Zaizolowane z zewnątrz. — Podniosła wzrok na Leę. — To jest bomba. I jeśli źle wpiszemy kombinację, wybuchnie.
Lea pobladła. Panującą ciszę można było kroić nożem. Ale Sophie zaszła już za daleko, by teraz się wycofać.
— Pomieszczenie nie wygląda, jakby cokolwiek tu wybuchło, więc ktokolwiek przeszedł przez te drzwi przed nami, znalazł dobrą kombinację, która by je otworzyła. A to znaczy, że wśród notatek, które po sobie pozostawił, odnajdziemy potrzebne elementy.
Sophie wyciągnęła dłoń do drzwi, zaczęła obracać jedno z pokręteł. Lea złapała ją za rękę.
— Może nic nie ruszajmy, dopóki nie upewnimy się co do kombinacji — powiedziała nieco ściśniętym głosem.
— Nie bój się, kombinację trzeba najpierw zatwierdzić, nic nam nie grozi.
Jednak Sophie cofnęła dłoń. Pokrętło, które przekręciła, zaczęło powoli samoczynnie wracać na swoje miejsce.
— Tak, jak myślałam. Nic nam po badaniu samych drzwi, kombinacja sama się resetuje. Musimy odszukać odpowiedź w notatkach — westchnęła, wstając.
Obie podeszły do biurka i na powrót zagłębiły się wśród kartek i zakreśleń spłowiałym, utlenionym atramentem. Sophie marszczyła brwi, przygryzała wargi, bębniła palcami po blacie. Nie czuła jednak frustracji i bezsilności, takiej samej, jaką czuła jeszcze poprzedniego dnia, w lesie. Gdy wybrały się wraz z Leą na poszukiwanie zaginionego Jacka. Wtedy nie miała wpływu na wydarzenia, teraz zaś czuła, że wszystkie karty są w jej ręku, a rozwój wypadków w całości zależy od tego, co z nimi zrobi. Do tego zadanie przed nią wymagało logiki i sprawnego umysłu - o te dwa elementy Sophie się nie bała, miała ich pod dostatkiem i całe swoje życie poświęciła właśnie czemuś takiemu. Rozwiązywaniu zagadek. Natura była jedną wielką zagadką, do której ludzkość podchodziła z każdej możliwej strony, zaś kolejne pokolenia filozofów, alchemików i przyrodników starały się zgłębić jej tajniki i wyjaśnić wszystkie tajemnice.
— Powtarzają się zakreślone trzy liczby — powiedziała alchemiczka, wodząc palcem po księgach. — I do tego są przy nich znaczki, spójrz.
4 8 2
— Tutaj mam chyba następny — Lea odwróciła stronę.
4 1 6
Sophie pokiwała głową, szybko przepisała te wartości do zeszytu.
— Potrzebujemy więcej, to na razie za mało — powiedziała.
Lea szybko przerzuciła kolejne strony, zaraz namierzyła kolejne cyfry i kwadraty. Sophie przepisała je, a gdy kolejne przeszukania nie przyniosły dodatkowych informacji, obie kobiety pochyliły się nad zeszytem.
— Przypatrzmy się — mruknęła Sophie, rozkładając zeszyt i wpatrując się w numerki.
4 8 2
4 1 6
1 0 4 □ □
7 3 8 x x x
7 8 0
— Masz jakieś pomysły…? — odezwała się niepewnie Lea.
— To gra Meirovitza — odpowiedziała Sophie. — Trzeba w niej złamać kod na podstawie wskazówek. Ale tutaj mamy trochę inną wersję, to znaczy - są co prawda trzy elementy, ale jest mniej wskazówek, nie muszą dotyczyć wszystkich cyfr w kombinacji. To znaczy, daje się tylko najbardziej wartościową wskazówkę. Spójrz - pusty kwadrat oznacza nam, że jedna z cyfr jest właściwa, ale nie jest na właściwym miejscu. Dla odmiany pełny kwadrat to właściwa cyfra na właściwym miejscu. Znak x oznacza, że dana cyfra jest zła.
— Ale który kwadrat mówi o której cyfrze? — spytała, nie rozumiejąc.
— To już trzeba wydedukować — Alchemiczka z powrotem spojrzała w notes i wzięła do ręki rysik. — Zacznijmy od tej kombinacji, gdzie nie ma żadnych kwadratów, czyli wszystko jest źle. To znaczy, że w naszej kombinacji nie pojawi się 7, 3 ani 8.
Sophie wykreśliła 7 i 8 z ostatniej kombinacji, a także 8 z pierwszej.
— Teraz ostatnia kombinacja. Mamy tam zero, które jest dobrą cyfrą, ale na złym miejscu. Czyli już wiemy, że na pewno w naszej kombinacji będzie 0, ale nie na ostatnim miejscu. I nie na drugim. Spójrz na trzecią kombinację - są dwa puste kwadraty, czyli dwie cyfry są poprawne, ale nie są na swoich miejscach. Gdyby zero było na drugim miejscu, miałybyśmy tu jeden pełny kwadrat. Czyli jak na razie nasza kombinacja wygląda tak:
0 _ _
— Teraz spójrzmy na pierwszą kombinację. Mamy jedną cyfrę, która jest dobra i na właściwym miejscu. Nie jest to 8, bo 8 nie mamy w kombinacji w ogóle, nie jest to też 4, bo jest na pierwszym miejscu, a tutaj mamy już 0. Zostaje nam 2.
0 _ 2
— Szybko ci poszło.
Sophie posłała jej uśmiech.
— Teraz zostaje nam wydedukować, co będzie w środku. Spójrzmy na drugą i trzecią kombinację… W trzeciej mamy dwa puste kwadraty, czyli dwie cyfry, które są poprawne, ale na złym miejscu. Jeden kwadrat dotyczy oczywiście 0, drugi zaś - 1 lub 4. W drugiej kombinacji mamy jeden pusty kwadrat, który mówi nam albo o 1, albo o 4 - 6 nie może być, to muszą być te same cyfry co w trzeciej kombinacji. I teraz pytanie, o którą chodzi — Sophie przesunęła palcem po cyfrach. — Musimy wypełnić środkowe pole. To nie może być 1 - gdyby chodziło o 1, wtedy w drugiej kombinacji miałybyśmy pełny kwadrat, czyli dobrą cyfrę na właściwym miejscu. To musi być 4.
0 4 2
Alchemiczka wpisała cyfry do zeszytu i odwróciła się do drzwi.
— Teraz zostaje tylko wpisać i przejść dalej — powiedziała z absolutną pewnością, nie biorąc nawet pod uwagę tego, że cokolwiek może wybuchnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz