poniedziałek, 27 września 2021

Od Kukume cd. Mattii

Kukume nigdy nie przepadała za ideą przeznaczenia - zwłaszcza tego, że ze względu na nie ludzie często rezygnowali z brania spraw w swoje ręce, skoro "co ma być, to będzie". Lubiła uważać się za kowala swojego losu, za jednostkę w pełni niezależną i dziwna była dla niej świadomość, że być może każdy jej kolejny krok to tylko odhaczanie kolejnych punktów z dawno temu napisanej listy. Przez moment kusiło ją, by zapytać o przewidywania dotyczące ich misji, uznała jednak, że gdyby było coś, co musi wiedzieć, astrolog już by to powiedział. Sama zresztą nie była pewna, czy chciała to usłyszeć - wolała polegać na tym, co sama zobaczy.
Niemniej, historia Matti rozczuliła ją, wyobrażała już sobie trójkę brzdąców ganiających po całej posiadłości. Na ulicy jej wzrok zawsze przyciągały ganiające się dzieci i jeszcze parę lat temu udawało jej się od czasu do czasu dołączyć do grupek, jednak gdy dorosła, tylko się przyglądała, od czasu do czasu zagadując co poniektóre.
Kiedy myślała o wróżeniu, umysł usłużnie podsunął obraz przekupek na targach, oferujących za drobną sumę możliwość odkrycia przed chętnym kilku sekretów przez wszechwiedzące wróżki, więcej to miało jednak wspólnego z umiejętnością obserwacji i interpretacji zachowań ludzi niż faktycznym zajrzeniem w przyszłość. Wiedziała, że sztuka ta może być dużo bardziej subtelna, że skoro świat jest tak wielki, na pewno jest w nim miejsce i na przeznaczenie, które można odczytywać. Tylko z tą myślą czuła się bardzo, bardzo mała i słaba. Skoro jednak na miejscu tych starszych pań wyobraziła sobie miniaturową wersję Matti lub Isidoro, którzy z poważną miną zasiadają przed... hmm, wahadełkiem?, zaraz parsknęła śmiechem z rozczuleniem, gdy ich wyobrażone rysy stopiły się z twarzą Chui: brat z pewnością uznałby to za świetną zabawę i za nic w świecie nie zrozumiałby powagi takiego przedsięwzięcia. Bardzo możliwe, że próbowałby nawet spałaszować przyrząd albo po prostu przybiegłby do Kukume z oczami skrzącymi się radością i pokazał ów dziw.
— Prawdziwe wróżenie też może polegać na patrzeniu w szklaną kulę? Albo na fusy?
W jej wyobraźni było to raczej zarezerwowane dla kuglarzy, tania i widowiskowa rozrywka, dlatego zaskoczyły ją kolejne słowa Matti:
— Jest wiele sposobów, te również — wyjaśnił, a Kukume przechyliła głowę z zaciekawieniem. — Z tym, że do wróżenia ze szklanej kuli potrzeba magii, nie jak w przypadku przedmiotów magicznych, jak wahadełko czy filiżanka do tasenografii... wróżenia z fusów — dodał, widząc jej skonsternowaną minę. — Kawa jest rzadka i droga, więc częściej wróży się z fusów od herbaty, najlepiej takiej z jednego składnika, choć na dobrą sprawę każdy susz się nada.
Do sceptycznego umysłu kobiety przemawiały konkrety opowiadane przez astrologa - udzielał rzeczowych informacji, jakby mówił o sprawach najbardziej powszechnych, bez zbędnych zabiegów efekciarskich. Ciekawiło ją, na ile wykrzywiona została ta nauka przez ludzi chcących po prostu zyskać pieniądze czy sławę. Dlaczego ludzie z jej plemienia, jeśli kiedyś niektórzy naprawdę mieli dar magii i wróżenia, nie umieli zapobiec kierunkowi, w którym poszli ich następcy - wiedziała jednak, że na to pytanie zapewne nigdy nie znajdzie odpowiedzi. Lepiej było zadawać inne.
Czy jest coś, co Mattię irytuje w podejściu ludzi do astrologii?
— Raczej smuci — stwierdził po chwili zadumy. — To nie jest tak ścisła nauka, jak oczekiwaliby ludzie, nie ma jednoznacznych odpowiedzi. Może być tak, że astrolog stwierdzi, że najpewniej jutro będzie słońce, a jeśli jednak wypadnie ta mniej prawdopodobna opcja i będzie padać, niektórzy są gotowi uznać, że się pomylił. Albo zrobił to celowo i może nawet przeklął przyszłość.
— Jeśli ludzie już się nastawią, że coś pójdzie po ich myśli, trudno im potem zaakceptować inną rzeczywistość...
— Wiele złego robią też jarmarczni astrologowie. Niektórzy mogą mieć predyspozycje, ale rzadko kiedy odpowiednie wyszkolenie, i mogą wyrządzić szkodę. Biorą za to pieniądze i korzystają z mocą autorytetu, który im tak właściwie nie przysługuje. Nie znają pełnej sytuacji danej osoby i udzielają rad bez pomyślunku, nieostrożnie.
Nie mogła zrobić nic innego, niż pokiwać głową. Przed samą sobą musiała przyznać, że słowa astrologa dały jej solidną motywację, by zrewidować swoje poglądy na temat wróżenia. Z lekkim uśmiechem dodała też w myślach, że w gildii zapewne jeszcze nieraz ją to czeka, i już nie mogła się tego doczekać.
— Kiedyś pewna kobieta powiedziała mi, że sama mogłabym spróbować, bo trzeba tylko umieć patrzeć na ludzi i mówić, co chcą usłyszeć — wsunęła palce w grzywę konia. Tuż obok stał chyba nawet jakiś mężczyzna, który zachwalał swoje wierzchowce. Gniadosz parsknął, wyraźnie zadowolony z pieszczoty, a kobieta zacisnęła drugą dłoń na łęku. Nawet tak delikatnie odbiegające od  normy ruchy zwierzęcia odbierała, jakby zaraz miał ją zrzucić i od razu spinała mięśnie. Theo, co prawda, wytłumaczył jej wcześniej, że ten rumak jest wyjątkowo spokojnym stworzeniem o miłym usposobieniu, któremu nigdy nawet przez myśl nie przeszło celowe zrobienie krzywdy jeźdźcowi.
— Zdecydowałaś się?
Rozśmieszyła ją samo wyobrażenie siebie pochylonej nad szklaną kulą. Mogłaby co najwyżej opowiedzieć nieszczęsnym klientom, że powinni umyć szyby w domach, bo i tutaj widzi jakieś zabrudzenia.
— Nie, absolutnie, nie nadaję się do tego — zaprzeczyła od razu. — Myślę, że nie ma co porywać się na przewidywanie przyszłości, jeśli wcześniej się do tego gruntownie nie przygotujemy, nawet jeśli traktujemy to jako zabawę. Każde działanie niesie za sobą jakąś konsekwencję, więc dobrze, jeśli wiemy, co robimy...
Zawiesiła głos, nie do końca pewna, jak ubrać swoją myśl w słowa. Wierzyła, że jeśli już faktycznie można przepowiedzieć dalsze losy, warto robić to w konkretnym celu, być przygotowanym i nie polegać wyłącznie na intuicji. Do jednego wora wrzucała tu zresztą wszelkie - według niej - podobne aktywności, jak kontaktowanie się ze zmarłymi czy warzenie eliksirów. Działy się rzeczy, które trudno było wyjaśnić bez używania słowa "magia" - skoro jednak już trzeba było, należało to robić ostrożnie. Czary, podobnie jak nóż, same w sobie nie były złe i wszystko zależało od intencji użytkownika - jeśli ten jednak nie był świadomy, jak wykorzystywać narzędzie, mogło obrócić się przeciw niemu. Ostrzem można było sobie odciąć palec, z magią - Kukume wolała sobie nawet nie wyobrażać.
Tymczasem zdążyły wyrosnąć przed nimi pierwsze zabudowania Maldor - choć lubiła podróżować, odetchnęła z ulgą, widząc wreszcie ich cel. Przez ten czas przygotowywała się mentalnie na wszystkie scenariusze, jakie tylko sobie wyobraziła, zastanawiała się, czy amulety faktycznie mogą mieć związek z magią. Ludzie byli sprytni i potrafili skierować wzrok człowieka dokładnie tam, gdzie chcieli, a właśnie magia stanowiła wręcz idealny sposób, by trwale przyciągnąć czyjąś uwagę.
Miasteczko nie imponowało rozmiarami, na trakcie dało się jednak dostrzec całkiem sporą liczbę kupców, którzy zwozili swoje wozy obładowane towarami w stronę bramy. Stopniowo słychać było też coraz lepiej hałasy typowe dla takich miejsc: przekrzykiwanie się, stukot kół na ubitych drogach, trzaskanie okiennicami.
— Ciekawe, czy sprowadzają skądś te amulety — mruknęła do siebie.
— Myślę, że wytwarzają je na miejscu. Jest tu dość sporo złotników i jubilerów, a produkcja takich błyskotek nie należy do szczególnie czasochłonnych — Mattia mimo wszystko odpowiedział, a dziewczyna przytaknęła z roztargnieniem.
Ścisnęła mocniej wodze.

< Mattia? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz