wtorek, 28 września 2021

Od Talluli CD. Hotaru

Smukłe, długie paluszki objęły szklaną pokrywkę, łapiąc wreszcie za tę jedną, nieszczęsną klamrę i jej zaśniedziałe już krawędzie, które szybko okazały się źródłem drobnych boleści biednej, zdecydowanie niespodziewającej się ataku ze strony słoja, Hotaru. Metal uskoczył w górę, wprost ku sufitowi, na co kobieca dłoń pospiesznie pozbyła się go z powierzchni słoika, chcąc uratować potencjalnych nieszczęśników przed kolejnymi skaleczeniami, a patrząc na umiejętności, jak i szczęście – lub jego brak – większości gildyjczyków, była niemal przekonana, iż niejeden skończyłby z podziurawionymi palcami. A potem wbiegaliby na piętro, wielce nieszczęśliwi, prosząc o jakie remedium, bandaż czy plasterek, zupełnie jak Theo i Pelagonija, których wiek jednak zdecydowanie usprawiedliwiał. Na tę jedną myśl, usta czarownicy wygięły się w ciepłym, szerokim uśmiechu. Nigdy nie sądziła, że będzie w stanie sama przed sobą przyznać, iż tę bandę odmieńców, ekscentryków i półgłówków darzy swego rodzaju sympatią.
Spojrzenie modrych ślepi Barbeau, wylądowało raz jeszcze na smukłej sylwecie tancerki, tym samym chcąc zachęcić ją do kolejnych opowieści o ojczyźnie, mimo iż ta, cały czas nieco spłoszona, wciąż nie czuła się do końca pewnie w słowie nowego języka. Informacje o krainach spoza granic Iferii rzadko kiedy jednak docierały do uszu zielonowłosej czarownicy, zawsze zbyt zajętej tym, co działo się obecnie wśród ethijskich obywateli, jak i co oraz dlaczego zadręczało umysł ich szaleńczego władcy. I tylko wystawne bankiety były w stanie doręczyć jej najnowsze nowinki z krain obcych i nieznanych.
— Odnoszę wrażenie, że twoja ojczyzna pełna jest wyjątkowo wrażliwych ludzi — przyznała, jednak już nie tak pewnie, już bez tej iskierki śmiałości w głosie, nie będąc do końca pewną, czy powinna tak szybko dochodzić do jakichkolwiek wniosków związanych z Hotaru domem oraz jej ludem. To, że Tallulah Barbeau sama nie czuła przywiązania do ethijskich wzniesień oraz gór, nie oznaczało, iż innym ojczysta ziemia była tak samo obojętna. — Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu — poprawiła się zaraz, a z kobiecej krtani uleciał cichutki, nieśmiały chichot. Podeszła do pieca, słysząc bąbelki gotującej się wody. — I uważam to za niezwykle… piękne, po prostu. — Kiwnęła leciutko głową, a smukłe paluszki wylądowały na jej bladym podbródku.
Mimo iż różnice w postrzeganiu magii między ich krainami wydawały się tak spore i sobie sprzeczne, niby dwa, na zawsze oddalone od siebie domniemania, Tallulah szybko zdołała znaleźć w słowach Hotaru ten jeden, dobrze uchowany pierwiastek, który być może scalał oba te rozumowania, pokazując, iż żadne z podejść, nie bywało błędne. Jedynie inaczej pojmowane.
— Chyba rozumiem — przyznała po krótkiej chwili, a w głosie czarodziejski raz jeszcze dało się dosłyszeć narastające w nim opanowanie. Modre tęczówki kobiecego spojrzenia ponownie znalazły swój punkt zaczepienia w młodej twarzyczce nowo poznanej tancerki, jakby całkowicie chcąc skupić jej uwagę na kolejnych czarownicy słowach.
— Widzisz, magia jest we wszystkim, co nas otacza. Każdy przedmiot, każde miejsce, każde otoczenie swój drobny magii pierwiastek posiada. Oczywiście, tkwiące jej pokłady w prostych, codziennego użytku rzeczach nie będą wystarczające, by jakikolwiek czarownik był w stanie utkać z nich choćby najprostsze zaklęcie. Niektórzy, chcąc szybko się wzmocnić, bez kolejnych nauk oraz doświadczeń, sięgają najczęściej po zaklęte artefakty czy jakiekolwiek inne magiczne błyskotki. Nie wiedzą jednak, że – tak jak sama wspomniałaś – największe jej ilości znaleźliby w ogniu kominka, wartkim strumieniu, wichurze czy lesie. Zwyczajnie, w naturze. Co my zazwyczaj uznajemy za magiczną siłą, wy nazywacie iskierką boskości czy pomniejszymi bóstwami. Ale coś mi się zdaje, że koniec końców, chodzi nam o jedno i to samo. Magia wciąż jest, mimo wszystko, czymś niesamowitym, niemalże boskim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz