czwartek, 16 grudnia 2021

Od Eugeniusza c.d. Nikolaia

Szczur może rzeczywiście był dziki. Ale nie był obcy. Wszak mieszkał w jego skrzynce z narzędziami. A to już w zasadzie jakby był jego. Szkodnikiem po prawdzie, ale nie na długo. Stary marynarz zamierzał oswoić szczura. Zawsze było to jakieś towarzystwo, w którego obecności można było spokojnie się skupić i pomyśleć.
Zwierzę zeskoczyło z ręki cieśli gdy tylko skończyło jeść i zaszyło się w swojej kryjówce. Od czasu do czasu tylko pokazując oko przywodzące na myśl pestkę jabłka między szparami skrzynki. Szczur znikał głębiej we wnętrzu ilekroć tylko Nikolai podnosił głos w swojej niedoli. Eugeniusz wręczył histeryzującemu chłopakowi szmatę do przyłożenia na ranę. Oczywiście spotkał się z kolejnym lamentem o gangrenie i zakażeniu wdającemu się w ranę godnym nazwania go eposem. Cieśla westchnął ciężko. Częściowo z irytacji a częściowo z braku sił do chłopaka. Wyciągnął piersiówkę zza koszuli i polał zawartością szmatkę.
- To dla dezynfekcji. - spojrzał na naczynie po czym wyciągnął rękę do krawca - A to dla znieczulenia.
Krawiec wykręcił się i od tego prostego gestu dobroci serca i biadoląc nad swoim losem udał się do gildyjnych medyków. Zostawił Eugeniusza w spokoju, co cieśli absolutnie odpowiadało. Starzec rozsypał jeszcze kilka okruchów i wrócił budowania szafki. Przez myśl mu przeszło, czy jego córki też wyrosły na takie rozhisteryzowane kobiety jak tutejszy krawiec. Mógł mieć nadzieję, że nie. Że nie wdały się w dziadka i nie sprawiały Alcamii problemów.
***
Szafka prezentowała się godnie na ścianie warsztatu. Cieśla patrzył usatysfakcjonowany swoją pracą.
- No, jak ci się to widzi? -  odwrócił się do gryzonia, który coraz swobodniej czuł się w jego obecności. Już nie chował się nerwowo między słoikami w skrzynce. Kręcił się pewnie po blacie stołu obok Eugeniusza. Wystarczyło kilka godzin, żeby szczur zaczął mu ufać. Mężczyzna pomyślał, że powinien powoli zacząć zastanawiać się nad imieniem dla swojego pupila. I za jakimś zakwaterowaniem.
Jednak święty spokój był ważniejszy w tej chwili. Nie mógł zapomnieć o manekinie dla Nikolaia. Krawiec by raczej mu nie odpuścił tego i nękał całymi dniami. Ale najpierw powinien pójść na kolację. Żołądek upominał się o swoje. A i Iriny nie chciał złościć. Zanęcił szczura i wsadził do kieszeni.
W kilka minut znalazł się na stołówce. Gildyjczycy również zaczęli się schodzić na posiłek. Eugeniusz ustawił się w kolejce. Od czasu do czasu głaskał szczury łepek wysuwający się z kieszeni koszuli. Nie musiał długo czekać aż za jego plecami wyrósł cień. Cień który ostentacyjnie wywijał mu zabandażowanym palcem przed oczami.

Wracamy do gry

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz