poniedziałek, 13 grudnia 2021

Od Małgorzaty cd. Tezeusza

Małgorzata w milczeniu czekała na to, co miało nastąpić. Nie zdradziła po sobie nadmiaru emocji, nie pozwoliła się w krytycznym momencie przybić narastającemu smutkowi. Siedziała w fotelu wyprostowana, z solidnym kubkiem opartym na kolanach, wpatrzona w pływające w herbacie plasterki pomarańczy. Tak było prościej, dużo prościej, niż spoglądać w oczy sędziego i usiłować zgadnąć co kryje się między wierszami. Bo czasem można było doszukać się tam troski, można było doszukać się ciepła zdolnego ogrzać serce i dłonie. A czasem w oczach bez wyrazu trudno było o cokolwiek poza zobojętnieniem. Trudno było o cokolwiek poza taksującym, surowym spojrzeniem zdolnym wydrzeć każdy sekret w krótkiej chwili nieuwagi.
O sposobie wyprawienia Aureliano na tamten świat wiedziała już całkiem sporo; informacje, którymi podzielił się Tezeusz nie były dla niej nowością. Każdy miał w końcu swoich informatorów, każdy miał swoją własną pajęczynę, w której każde drgnięcie i naruszenie włókien skutkowało zwróceniem uwagi czającego się w ukryciu drapieżnika. Śmierć prawnika wywołała prawdziwe trzęsienie na pajęczynie Małgorzaty, niektóre cenne nici uległy zerwaniu przez nagłe zniknięcia, tworzyły dziury, niosły za sobą kolejne pytania.
Jadowniczka zabębniła palcami o kubek, uniosła spojrzenie. Zielone oczy skupiły się na Tezeuszu.
― Z racji swojej wieloletniej nieustępliwości w zawodzie, Aureliano dorobił się pokaźnego grona wrogów w naszym środowisku i tak się składa, że na balu pożegnalnym każdy z nich powinien się pojawić, a przynajmniej każdy zaproszenie otrzymał.
Bębnienie ustało, właściwy element układanki właśnie wskoczył na swoje miejsce, czyniąc ją kompletną. Małgorzata uśmiechnęła się pod nosem wilczo. Bardzo wilczo.
Rzadko się zdarzało, że działali ze sobą, tuż obok, niemalże ramię w ramię, a przy tym odgrywali rolę dalszych znajomych, których na pewno nie łączą tak zażyłe stosunki jak było to w rzeczywistości. Małgorzata lubiła czasem pobawić się w tę grę, bywało, że w odleglejszych zakątkach kraju na pewien czas kryła się pod całkiem inną tożsamością. Tym razem jednak wizja wspólnej pracy nie cieszyła jej tak bardzo, w zasadzie, nie cieszyła jej wcale. Tezeusz sam przecież obiecał jej niejako – swoimi wcześniejszymi słowami, jeszcze przy poprzednim spotkaniu – że tym razem pokażą się oficjalnie razem.
Nic z tego jednak. Obowiązek znów wygrał z próbą zaznania przyjemności.
― Był moim mentorem, Małgosiu. Nie mogę pozostawić tej sprawy bezczynnie.
― Och, Tezeuszu ― westchnęła Małgorzata, odstawiła kubek z powrotem na stolik. Podniosła się z gracją z fotela, przepłynęła w jego kierunku, szeleszcząc miękko suknią. ― Nie tłumacz mi się. Nie z tego i nie w takim momencie. Znam przecież sytuację.
Zatrzymała się tuż przy nim, przykucnęła. Odsunęła łagodnie dłonie od jego twarzy, przysunęła się nieznacznie, zastępując jego dłonie swoimi; znacznie cieplejszymi, przyjemniejszymi w dotyku. Dotknęła policzków, odgarnęła mu parę przydługawych kosmyków z twarzy.
― Poza tym, wciąż przecież będziemy tam razem. Może w innym znaczeniu, może nie tak jak sobie to z początku wyobrażaliśmy, ale jest to całkiem miłe zrządzenie losu.
― Tak ― zgodził się Tezeusz, o krok bliżej rozpogodzenia. ― Jednego tańca ci na pewno nie odpuszczę, Małgosiu.
― To byłoby w dobrym tonie ― podjęła szybko, wychwytując szansę na poprawienie mu humoru w sposób najbardziej jej odpowiadający. ― Poza tym, unikanie mnie mogłoby wytworzyć niepotrzebne plotki.
Wicehrabia wyprostował plecy, odetchnął głębiej, a Małgorzata, znów korzystając z okazji, przysiadła mu na kolanach, ramieniem objęła męską szyję.
― Po przyjęciu zaś… ― Tezeusz zawiesił na moment głos, wygodniej rozsiadł się w fotelu, przytrzymał ją w talii. Wydawał się dużo spokojniejszy niż jeszcze chwilę temu. ― Zostaniemy tylko ty i ja. W ramach rekompensaty.
― Cóż za gest ― mruknęła miękko, ciepło. ― Mam możliwość odmowy? Nie żebym zamierzała z niej skorzystać, pytam dla formalności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz