sobota, 18 grudnia 2021

Od Lei cd. Hotaru

Na widok Hotaru uśmiech samoistnie pojawił się na mojej twarzy, poczułam rozlewający się po umyśle spokój, nawet jeśli nie byłam pewna, na czym miałoby polegać zadanie, na które Mistrz postanowił wysłać tancerkę, łowczynię i rycerza. Niemniej - co tu dużo mówić - nie mogłam się doczekać. Ostatnimi czasy nie mogłam narzekać na brak zajęć, wciąż jednak chętnie witałam każdą okazję, by gdzieś wyruszyć, doświadczyć czegoś nowego.
— Napisał do nas pewien szlachcic, baron Charles Baldwin — Cervan zaczął wyłuszczać sprawę, sięgając po list zapisany na grubym, eleganckim papierze. — Sprawa dotyczy jego pierworodnego syna, Edmunda.
Pochyliłam się nieco na krześle, splotłam leżące na kolanach dłonie. Podejrzewałam już chyba, co może się za tym kryć: młodzieniec, który zniknął z domu, samowolnie lub z czyjąś pomocą, a naszym zadaniem było go odnaleźć i namówić do powrotu lub odbić.
— Jest początkującym, ambitnym przyrodnikiem — objaśniał dalej Mistrz, zaprzeczając moim domysłom. — Chciałby zatem rozpocząć swoje badania, a za odpowiednie miejsce uznał góry niedaleko granicy z Ethiją, rzekomo niewystarczająco opisane w encyklopediach.
— Mamy zimę — wtrąciłam. Na wszelki wypadek zerknęłam przez okno, ale tańczące za oknem białe płatki bezsprzecznie to potwierdzały. — Zdecydowana większość flory jest właśnie pod warstwą śniegu i ziemi, wiele zwierząt hibernuje. Ma tu na myśli jakieś konkretne gatunki? Dużo łatwiej byłoby chyba zorganizować podobną wyprawę na wiosnę.
Wargi mężczyzny ułożyły się w lekki, nieco krzywy uśmiech, zdecydowanie pokręcił głową.
— Biorąc pod uwagę treść wiadomości, wątpię, by miał tu na myśli cokolwiek konkretnego. Edmund odbierał edukację do tej pory w domu i chciałby... zasmakować świata. A także opisać nowy gatunek, który skrył się dotąd przed naukowcami między licznymi szlakami górskimi. Waszym zadaniem jest dopilnowanie, by nic mu się nie stało w czasie tej eskapady — na chwilę przerwał, westchnął, krótko zerknął na Hotaru — a także "odpowiednie wsparcie na duchu". 
— Skoro to szlachcic, nie powinien wybrać się również Mattia? — zapytała tancerka, delikatnie poprawiła się na krześle.
— Wierzę, że sobie poradzicie. Edmund jest młody, według ojca potrzebuje też obycia w świecie i liczy, że podróż dobrze mu zrobi.
Pokiwałam głową, zamyśliłam się na chwilę. Zima nie była najlepszą porą na górskie wędrówki choćby i po najmniej wymagających szlakach, zwłaszcza jeśli młody szlachcic nigdy wcześniej tam nie był. Podejrzewałam, że jego ojcu może zależeć rzeczywiście nie tyle na zaistnieniu syna w naukowym światku, ile zderzeniu go z twardą rzeczywistością. Istotnie, trudno było o lepsze na to miejsce niż góry.
— Gdzie konkretniej mamy się wybrać? — teraz z kolei głos zabrał Antares. Pochylił się nad wcześniej rozłożoną mapą, od okularów odbił się blask słońca, który przebił się przez ciężkie chmury. Faktycznie mogły nie być najbardziej przyjaznym miejscem, ale byłam pewna, że jeśli tylko rycerz będzie w pobliżu, nikomu nic się nie stanie.
— Zatrzymacie się w wiosce Easthallow, leży u podnóży jednego z pasm górskich — palec przesunął się po lekkim łuku — najwyższy szczyt ma tam raptem 900 metrów, nazywa się... — zmarszczył brwi, szukał przez kilka sekund w głowie odpowiedniego słowa.
— Bellenau. Choć przezywają go Krzywy Nochal — dopowiedziałam. Przechyliłam nieco głowę, rozpoznając od razu to miejsce. — Byłam tam kilka lat temu z wujkiem, chociaż nie zatrzymaliśmy się akurat w Easthallow, byliśmy po przeciwnej stronie pasma. Łatwo się tam zgubić, bo jest wiele przesmyków i krętych ścieżek. Nie są zbyt strome, choć zdarzają się dość zdradzieckie miejsca.
— Zatem dobrze się składa. Edmund, zgodnie ze słowami ojca, nigdy wcześniej nie był w górach i nie może się pochwalić najlepszą kondycją — postukał palcem w kopertę. — Macie może jeszcze jakieś pytania?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz