wtorek, 28 grudnia 2021

Od Tezeusza CD. Małgorzaty

— Cóż za gest. Mam możliwość odmowy? Nie, żebym zamierzała z niej skorzystać, pytam dla formalności.
— Nemo iudex in propria causa. Czy życzyłaby sobie magister mieć taką możliwość? — uniósł rękę na wysokość głowy małgosinej, wysunął ciemną szpilkę z włosów, jednym pociągnięciem burząc elegancką fryzurę. Złote loki falami opadły na smukłe plecy, miękko musnęły odkrytą kość obojczykową, nadały blasku obleczonym w czerń ramiona. Tezeusz odchylił głowę w oparciu fotela, uśmiechnął się kątem warg, ledwo widocznie, odrobinę podejrzanie.
Wiem, wiem – mówiło spojrzenie, kiedy tak z zainteresowaniem przyglądał się kobiecej twarzy; szarość ciekawa, szarość spokojna i podszyta powagą, na której, domyślał się, niekoniecznie zależało Małgorzacie, bo atmosferę próbowała umilić, a nie uczynić ją bardziej grobową. Nigdy tego nie robię. Nigdy nie daję ci wyboru. Wiedz, że tym razem jest inaczej. W ramach rekompensaty.
— Hmm… to nie miałoby racji bytu. — odrzekła ciepło, zaczepnie. Nie pozostała mu dłużna, uwolniła brązowe włosy z upięcia, odgarnęła opadające na twarz kosmyki za ucho. — Obydwoje wiemy, że i tak bym została. Zaproszona lub nie.
— I niech na tym zostanie. — zadecydował. Uśmiechnął się miękko, łagodnie, znacznie pogodniej.
Małgorzata nieczęsto widywała go przygnębionym, nieczęsto zresztą on sam pozwalał emocjom wpływać na siebie. Nie była w posiadaniu żadnego remedium, nie znała schematu na poprawienie jego humoru; musiała zdać się na na własne przeczucie, improwizację. A poradziła sobie bezbłędnie. Raz pierwszy, wtedy w gabinecie i raz drugi, tutaj. Doceniał to.
— Zgodnie z wolą sędziego. — podsumowała pogodnie, pochyliła się nad stołem, płynnym ruchem podała wicehrabiemu kubek o zawartości grzańca, którego skosztować do tej pory nie miał jeszcze okazji, następnie sięgnęła po swoją herbatę. Objęła kubek dłońmi, wygodnie usadowiła się w fotelu, na jego kolanach, oparła głowę o męskie ramię.
Podjęła spore ryzyko. Tezeusz miał uparty zwyczaj stawiać twardą granicę między przyjemnościami a obowiązkami – wiedziała o tym, musiała wiedzieć lepiej niż ktokolwiek inny na świecie, bo uszanowała jego decyzję i od dawna nie próbowała tego zmieniać. Aż do teraz. Ale on nie zgłosił sprzeciwu, nie tym razem. Ciepło otoczyło wicehrabiego z każdej strony, tak było dobrze, tak było przyjemnie.
Może to odpowiednia pora, żeby zaangażować się w tę relację realnie, oficjalnie, przestać ukrywać ją w zaciszach ciemnych pokojów i gabinetów, w tajemnicy przed resztą świata?, pomyślał, przez moment oddając się tej myśli, że podobało mu się tak, jak było. Ostatnimi czasy zdarzało mu się to coraz częściej. Nie zaprosiłby Małgorzaty na bal jako partnerkę bez powodu, tylko żeby narobić jej nadziei, gdyby sam nie brał tego pod uwagę.
Nie teraz. Później. Pierwotne założenie spotkania, które co prawda wyszło dosyć spontanicznie, było inne.
— Mercuzio, Sutré, Casteze, Aliron, Pellon. Pięć nazwisk, które nas interesują. Lista nie jest długa, jednak w pojedynkę ciężko byłoby wyciągnąć wszystko, co potrzebne od każdego z osobna, dlatego podzielicie się z Dymitrem; on zajmie się Mercuziem i Sutré, ty Casteze, Alironem i Pellonem. — zebrał myśli, spoważniał, przeszedł do konkretów. Małgorzata pokiwała głową ze zrozumieniem, zamieniła się w słuch.
— Nikt tej nocy nie ucierpi; przede wszystkim zależy nam na dowodach. Zbieracie wszystkie informacje, jakie zdołacie od nich wyciągnąć, składać całość będziemy je dopiero po fakcie. Gdyby powiązanych faktycznie było więcej, a tego nie wykluczam, zależy nam na znalezieniu wszystkich. — bez trudu wpadł w swój trans, trans intrygi, trans planowania. — Nie jest wielką tajemnicą, że utrzymywałem z Aureliano przyjacielskie stosunki, dlatego mnie nie sposób się mieszać. Będę w pobliżu. Dopatrywał gości, pilnował, żeby nic nie wymknęło się spod kontroli. — zapewnił, skrzywił się sugestywnie. Chętnie wziąłby udział w zabawie osobiście.
— Czyli bez pośpiechu. — włączyła się Małgorzata. — Takie działanie wymaga pewności, że podejrzany nie ucieknie w trakcie postępowania śledczego. Czy mamy takową?
— Trafne pytanie, pani magister. — odrzekł, chętnie śpiesząc do odpowiedzi: — Skoro my wiemy o wykryciu zatrucia cantarellą, to tym bardziej wiedzieć powinien potencjalny morderca. Ucieczka byłaby wybitnie nierozsądna, z głupcami zaś do czynienia nie mamy, a gdybym jednak kogoś przecenił, to na dniach o potencjalnych planach powinienem się dowiedzieć, więc będziemy na bieżąco.
— Wykorzystamy ich przezorność na naszą korzyść. Sprytnie. — podsumowała, uniosła kubek z herbatą w geście na zdrowie, wyszczerzyła białe ząbki w chytrym uśmiechu. — Za powodzenie, Tezeuszu.
Uśmiechnął się, chytrością dorównując. Odwzajemnił gest, ten był już nieco oszczędniejszy niż poprzedni, w wykonaniu Małgorzaty.
— Za powodzenie, Małgosiu.

a co gdyby tak zostać w sielance na zawsze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz