niedziela, 26 grudnia 2021

Od Pelagoniji

Rzadko w lecznicy było pusto. Zazwyczaj można było zastać tam co najmniej jednego z medyków, jeśli nie więcej, i małą dziewczynkę z jasnymi kręciołkami wokół główki, która im asystowała. Podawała rzeczy, słuchała ich tłumaczeń albo czytała ciężkie, grube książki w wytartych oprawach i trudnych tytułach. Ale Pelcia lubiła to zajęcie. Lubiła słuchać pana Tadzia i pana Adonisa, tulać panią Tuli, patrzeć na konsternacje pana Raviego, który próbował jej zasłonić uszy, ale ona mu zgrabnie uciekała, nadstawiając je jeszcze bardziej, żeby móc wychwycić kolejne przekleństwo z ust bruneta albo jakąś ciekawą informację od wyrośniętej żaby jeziorkowej, do której nie powinna mieć dostępu i nigdy nie powinna dotrzeć do jeszcze niewinnych, pelciowych uszek. Uwielbiała boopać pacjentów w noski na pocieszenie, ucałować małe ranki [na przykład paluszki pana Nikolaia po nocy pełnej szycia] i uczyć się jak być medykiem, nawet jeśli każdy z nich mówił jej coś zupełnie innego i miała wrażenie, że czasami wiedza jej się miesza [bo w końcu nerka powinna zostać w środku czy nie powinna? Skoro jedna starczy do przeżycia, to drugą można wziąć? „Bo a nuż się zachowa dla kogoś, kto potrzebuje”], to mała Eternum całym serduszkiem lubiła swoje nauki w lecznicy i jej chaos. Dlatego jej pustka, cisza i spokój był dla niej odrobinę… nieswój. Nawet jeśli chwilowe nadal wybrzmiewały i dawały się odczuć, więc Pelcia prędko znudziła się książką [nie mogła się na niej skupić] oraz czekała. Na któregoś z medyków albo pacjenta. Co prawda mogła tylko opatrywać rany i to nie poważne, ale zawsze się z tego cieszyła. W jakiś sposób mogła komuś pomóc i to się bardzo dla niej liczyło.
Nic dziwnego, więc że się zerwała na równe nogi, kiedy drzwi do lecznicy się uchyliły, wybawiając ją od dłużącego się oczekiwania. Jeszcze trochę i mogła zacząć grzebać w probówkach, żeby nauczyć się czegoś na własną rękę [a nie wiedziała, czy z tego Ravi czy Tuli byliby zadowoleni].
— Dzień dobry! W czymś mogę pomóc? Czy potrzeba bandaży? Nerek dzisiaj nie wycinamy, bo pana Tadzia nie ma — wyrzuciła z siebie na jednym wydechu i wlepiła pełne determinacji oczka w przybyłego gościa.

1 komentarz: