sobota, 11 grudnia 2021

Od Mattii cd. Kukume

Czas mijał, a przyjęcie trwało. Mattia sprawnie nawigował wśród kolejnych grupek szlachty, rozdawał uśmiechy, uprzejme uwagi. Komplementował czyjąś fryzurę, zaśmiewał się z dowcipów - również i tych średnio udanych - dopytywał o zainteresowania. Z początku niezobowiązująca rozmowa płynęła przez pewien czas po luźnych, ogólnych tematach, a następnie Mattia wprawnie przekierowywał ją krok po kroku w stronę amuletów. Zadawał różne pytania, wyrażał czasem sprzeczną z rozmówcą opinię - wszystko po to, by wydobyć nieco więcej, by zmusić drugą stronę do mówienia i podzielenia się wszystkimi przemyśleniami.
Tak, jak się spodziewał - wiele słów musiało popłynąć, by padły jakiekolwiek cenniejsze informacje, parę razy musiał też kierować rozmowę na inne tory, gdy ktoś zbyt intensywnie interesował się Kukume, gdy padały nieco niedelikatne pytania. Astrolog starannie zapamiętywał strzępki informacji, plotek, jakieś domysły i spostrzeżenia. Pozornie wiele z nich nie miało z sobą wiele związku. Ot, tu ktoś wspominał jedną rzecz, ktoś inny wtrącił się ze swoim tematem. Jednak w dżungli słów, porozumiewawczych spojrzeń i uśmiechów rzucanych zza wachlarza, rzadko kiedy rządził przypadek.
W miarę, jak przybywali kolejni goście i jak towarzystwo się mieszało, Kukume i Mattia spostrzegali coraz więcej szczegółów. Coraz więcej osób zdawało się ulec modzie panującej w Maldor i - ku rozpaczy Fredericka - nosiło choć akcent z owych podejrzanych wyrobów pana Trinketa.
Mattia i Kukume stanęli na moment nieco z boku. Astrolog w zamyśleniu kołysał kieliszkiem szampana - szkło nasiąkało, w złocistym alkoholu skończyły się bąbelki. Mężczyzna uważnym okiem obserwował towarzystwo, pozornie nie skupiając się na konkretnych osobach, jednak - tak, były to tylko pozory. Lustra, którymi Frederick miał fantazję udekorować ściany swego szykownego salonu, ułatwiały iście szpiegowskie zadanie astrologa. W pewnym momencie kieliszek znieruchomiał. Mattia wydał z siebie ciche „hmm". Kukume zerknęła na niego, uniosła brew.
— Coś nie tak?
— Owszem — odparł, wracając wzrokiem do Kukume, pozornie tracąc zainteresowanie grupami rozmawiających i bawiących się ludzi. — Zwróć uwagę na Clarice Merriweather - to tamta dama w zieleni i szyfonach, siedzi na szezlongu w kącie. Zaraz obok wojskowego, on podkręca teraz wąsa.
Kukume szybko złowiła wzrokiem kobietę, Mattia niezobowiązująco sięgnął po koreczek z łososiem.
— Nosi amulety od Trinketa — zauważyła Kukume.
— A powinna nosić perły — Mattia uporał się z koreczkiem, wykałaczka wylądowała na talerzyku.
— Dlaczego?
— Panienka Merriweather jest narzeczoną Bruno Avingtona - to ten piegowaty blondyn, stoi po przekątnej pomieszczenia. — Kukume zerknęła w tamtym kierunku, Mattia kontynuował. — Avingtonowie mają swoje włości na wybrzeżu, do ich głównych bogactw należą, nie zgadniesz…
— Perły?
— Otóż to. — Mattia znów odwrócił się w kierunku sali, upił niewielki łyk szampana. — To, jaką biżuterię nosi dama, potrafi wiele powiedzieć. Nie tylko o jej statusie lub zamożności, ale i o… skłonności serca — krótka pauza — zaś biorąc pod uwagę smutek malujący się na obliczu panienki Merriweather, napięcie na twarzy jej ojca oraz wyraźnie zmarkotniałego, młodego Avingtona widać jak na dłoni, że Clarice zwykła nosić perły. Teraz zaś tego nie zrobiła.
— I zamiast tego mamy amulety?
— Dokładnie. Ale trudno powiedzieć, dlaczego.
— Jakieś niesnaski między rodami?
Mattia przez moment milczał.
— Nie widzę powodu, by miało się to stać. Poza tym spójrz na ojca. Jeśli cokolwiek byłoby na rzeczy w kwestiach hm… majątku, wpływów i tym podobnych, zapewne nie miałby takiego wyrazu twarzy. Również i młody Avington byłby pewnie świadom oziębienia stosunków między rodzinami, nie wyglądałby na tak urażonego i smutnego.
Teraz to Kukume nie odezwała się od razu.
— Myślisz, że coś zmusiło Merriweatherów do takiego zachowania?
— Tak mi podpowiada intuicja.
— Intuicja astrologa?
— Szlachcica — posłał jej uśmiech — w takich przypadkach może zadziałać nieco lepiej. Zastanawiam się… czy to czasem nie jest kwestia tego, że te perły zaginęły.
— Jeśli by zaginęły, chyba powiedzieliby o tym Avingtonowi…?
— Niekoniecznie — odparł Mattia. — Bycie okradzionym to krępująca kwestia, zaś przyznanie się do tego bywa różnie odbierane. Niektórzy nie mają z tym problemu, dla innych to sprawa honoru, by nikt się nie dowiedział.
Kukume wróciła wzrokiem do przepływających po salonie wielobarwnych grup. Jej uwaga spoczęła na jednej z nich.
— Przypomniało mi się - tamten mężczyzna dużo mówił na temat tego, jak został okradziony. I że wyrzucił całą swoją służbę. — Kobieta zmarszczyła brwi. — Ma jeden z amuletów w formie spinki do mankietu.
— Tak, pan Tannenbay to krewki człowiek, dla niego od przemyślenia do działania nie mija wiele czasu — mruknął Mattia dochodząc do wniosku, że czasem pan Tannenbay pomija w ogóle fragment z przemyśleniem czegokolwiek.
Rozmowa płynęła przez pewien czas, Kukume i Mattia dzielili się spostrzeżeniami. Zaczął wyłaniać się z nich pewien schemat. Gildyjczycy mieli podejrzenia - czasem nieco bardziej pewne, czasem nieco mniej - że części z gości coś zabrano. Co prawda nie wszystkie osoby posiadające amulety wpisywały się w ten schemat. Ale każdy, co do którego podejrzenia mieli Kukume i Mattia, miał coś od pana Trinketa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz