wtorek, 28 grudnia 2021

Od Nikolaia — say yes to the dress

Tren nie mógł być zbyt ciężki, opadał wtedy płasko i nadawał nieatrakcyjnego wyglądu, przywodzącego na myśl rusałkę-topielca, szalejącą pod taflą brudnej, zamulonej wody, jednak niewystarczająca ilość tiulowego materiału wiązała się z niedoborami efektu „łał”. Nikolai miał więc dylemat i to dylemat na skalę całego kraju. Narcissa natomiast okazała się najgorszą panną młodą, z jaką miał przyjemność pracować w swoim życiu, gdy współpraca wydawała się być dla niej terminem całkowicie obcym. Kręciła nosem, przerzucała materiały w sposób, przez który Nikolai zgrzytał zębami (i przysiąc mógł, że starł sobie przy tym górną czwórkę, bo chyba aż plomba mu z niej wypadła), a pod koniec dnia siadała w dramatycznym geście na kozetce w rogu pokoju, opierała głowę na ramieniu i wzdychała ciężko, jakby ten absurdalny rytuał miał im magicznie pomóc odnaleźć wizję sukni, którą uznałaby za adekwatną na uroczystość mającą odbyć się za niecałe dwa tygodnie. Nikolai rwał sobie włosy z głowy i przynajmniej trzy razy dziennie ćwiczył w głowie przemowę, z której wynikało tyle, że z przykrością musi zakończyć ich dotychczasową współpracę. Szybko jednak wracał do zmysłów, przypominając sobie, że nigdy w swojej wspaniałej karierze nie porzucił żadnego projektu z tak trywialnego powodu i nie miał zamiaru kończyć tej passy. No, może też dlatego, że nie mógł długo patrzeć na rozgoryczoną Narcissę, która rozdarta na emocjonalne strzępy i zżerana przez nerwy starała się zadowolić absolutnie wszystkie ciotki, które wydawały kolejne wymogi dotyczące sukni, wszelkie za, największe przeciw i motywy przepotwornie zakazane, z groźbą opuszczenia wesela z hukiem i brakiem pieniędzy wyłożonych do tacy na prezenty. Taka forma szantażu (inaczej nie miał zamiaru tego nazwać), wydawała mu się ciosem poniżej pasa, jak i oznaką braku kultury osobistej, czego jednak nigdy nie powiedział na głos, nawet jeśli domyślał się, że Narcissa podzielała jego zdanie. Kobieta była zmęczona, nie potrzebowała narzekającego na jej rodzinę krawca, który nie potrafił nawet dobrze naszkicować projektu. 
Przedzierał się właśnie przez kolejne kartki ubrudzone dziesiątkami szkiców, każdy inny, co jeden, to dziwniejszy. Całkowity melanż stylów wyglądał w tym momencie absurdalnie i Nikolai zagryzał tylko zęby, starając się sprostać oczekiwaniom, które wydawały się zbyt chaotycznymi, by zasłużyć na miano prawdziwych. Dalej z utęsknieniem przyglądał się pierwszym trzem szkicom, które wydawały mu się najlepszymi, bo rzeczywiście oddającymi Narcissę. Nie miały jednak prawa bytu, łamiąc przynajmniej 15 z zasad, które prezentowała mu codziennie, bo pojawiały się coraz to nowsze. 
Na dotychczasowej liście, jeśli dobrze pamiętał, prezentowały się między innymi następujące wymogi.

- Suknia nie może sięgać wyżej, niż kolana.
- Nie powinna jednak dotykać ziemi, nie godzi się przecież, żeby zbierała cały
kurz i brud wszelkiego rodzaju.
- Ramiona powinny być odkryte - uwaga Josefiny.
- Bez odsłaniania tych brzydkich, męskich bicepsów - rada Katarzyny.
- Tiul obowiązkowy!
- Perły i cekiny, bez pereł i cekinów obyć się nie mogło.
- Odsłonięte plecy.
-Ale nie za bardzo, bo się nie godzi świecić negliżem przy gościach.

Oraz kilka innych, pokrętnych wymysłów, które przeczyły każdemu poprzedniemu. Krawiec łapał się za głowę, próbując dojść do tego, jak połączyć w jednym projekcie suknię o kroju syrenki i godną księżniczki objętość. 
Po tygodniu ciągłego skreślania projektów, zaraz po tym jak Narcissa stwierdziła, że konkretne zabiegi nie spodobają się dalekiej kuzynce, którą ostatni raz widziała przy okazji pięćdziesiątych urodzin ojca, Nikolai nie wytrzymał i rzucił ołówkiem, rozsypując przy okazji leżące mu na kolanach kartki. 
— Poddaję się! — Wyrzucił dłonie w powietrze, po czym wsunął się głębiej w fotel o kolorze oberżyny. Jego nagły wybuch najwyraźniej był zbyt niespodziewany, Narcissa aż podskoczyła w miejscu. Ciepłe oczy blondynki w końcu padły na niego w geście niezrozumienia. Nikolai w tym czasie zdołał cicho westchnąć, poprawić mankiety koszuli i pozbierać wszystkie rozsypane kartki, po czym oprzeć się łokciami o chude kolana. — Przepraszam, Cyziu, ale poddaję się. To awykonalne, zawrzeć te wszystkie wymysły w jednym projekcie i sprawić, by wyglądał… Choć odrobinę akceptowalnie. Ta sukienka sypie się już na etapie szkicu, nie chcę nawet myśleć, co będzie, jeśli jakimś cudem uda mi się ją skroić, to będzie, po prostu, strata materiału, w mojej skromnej opinii. 
Głowa Narcissy opadła ciężko, podobnie jak jej pierś i fala złotych włosów, zasłoniła jej lico gęstymi kaskadami loków. 
— Tego się obawiałam — szepnęła słabo, po czym pozwoliła sobie wziąć haust powietrza i ponownie się wyprostowała, wbijając tym razem wzrok sufit i definitywnie starała się zdusić perlące się w oczach łzy. Nikolai kolejny raz poczuł to okropne uczucie igły przedzierającej się przez ciało gdzieś w okolicach serca i natychmiast pożałował swojej decyzji. — To wszystko jest tak głupie, przepraszam, marnuję twój czas, nie powinnam, ja po prostu… — Nie musiała mówić nic więcej, to charakterystyczne rozłożenie dłoni w geście bezradności wystarczało mu, by utwierdzić się w przekonaniu, że dotychczas Narcissa była bardzo nieszczęśliwą panną młodą, która starała się zadowolić wszystkich po kolei, oprócz siebie. 
— Cyziu, słońce, czy możesz na mnie spojrzeć? — spytał nareszcie, nachylając się mocniej do przodu. Kobieta, dość niechętnie, bo dopiero po kilku chwilach, których potrzebowała do zebrania się w sobie, zerknęła na niego, a jej oczy, choć zmrużone delikatnie, niby w uśmiechu, były okrutnie smutnymi.
— Przepraszam, ja…
— Nie, nie o to mi chodzi. Nie przepraszaj mnie. Chciałem cię tylko spytać, czyj to ślub?
— No. No mój.
— Właśnie. Twój. Ciotka Klementyna wychodziła za mąż jeszcze w poprzednim stuleciu i już miała swoje pięć sekund sławy, dlatego teraz — mruczał, podnosząc się z fotela i siadając obok Narcyzi na pikowanej kozetce — powiesz mi dokładnie, jaką suknię byś chciała i masz absolutny zakaz rozważania którejkolwiek z propozycji twoich ciotek, kuzynek i prababć, rozumiemy się? Nawet nie próbuj, wszystkie punkty pamiętam i zauważę, gdy chociaż przez moment któryś z nich rozważysz, tak?
Brwi Narcissy drgnęły, gdy patrzyła na niego w tak bardzo specyficzny sposób. Jej dolna warga opadła subtelnie, odsłaniając białe ząbki. Nim zdołał dobrze się uśmiechnąć, starając się wesprzeć ją na duchu i choć trochę ośmielić, mimika kobiety wykrzywiła się, najpierw w żalu, a chwilę później w nieopisanej uldze, gdy przy okazji zalewała się łzami i starała zakryć swoją rozemocjonowaną twarz w szczupłych dłoniach. Objął ją ramieniem w przyjacielskim geście, pogładził kilka razy po boku, gdy ta dalej szlochała, raz po raz szepcząc szybkie „dziękuję” naprzemiennie z „przepraszam” i kilkoma naprawdę paskudnymi przekleństwami w kierunku ohydnych ciotek. 

małe opko, bo chciałem pokazać trochę więcej relacji Cyzi z Nikolaiem :]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz