piątek, 10 grudnia 2021

Od Tassariona CD. Serafina

Nim zdążył na serafinowe słowa jakkolwiek zareagować, nim obrócił wzrok w jego stronę, chcąc ze złośliwego uśmiechu wyczytać kolejne czarodzieja zamiary, wrzaski, jak i odgłosy bijatyki ucichły w półmroku pomieszczenia, niby głuchy wyrok podążającej za czarownikiem śmierci, gdy sam Tassarion, zamarłszy w bezruchu, nie zmienił swej pozycji, nie oddalił się choćby w stronę jednej ze ścian, całe ów krwiste przedstawienie obserwując ze samego centrum, wyznaczonego przez czarnoksiężnika środka. Trupie paluszki, jeszcze nie tak dawno wbijające się w białą skórę dłoni, rozluźniły się leciutko na brak dalszego zagrożenia, jednak tylko na chwilę, na ten drobny moment nieuwagi, dopóki metaliczny smród juchy nie musnął wampirzych nozdrzy, przyprawiając siwowłosego o nieprzyjemny, silny dreszcz.
I dopiero wtedy, niby ze swego marazmu wybudzony, pozwolił czerwonym oczyskom zmierzyć dokładnie powierzchnię karczmy, wędrując po jej ścianach, podłogach, po ciemnych kątach, gdzie jeden z nich wciąż okupowała ciemnowłosa dziewczyna, teraz rozełkana i brudna od własnych wymiocin, odwracająca wzrok od zdeformowanych, jak i zmasakrowanych przez czarodzieja, ciał całej reszty; po wciąż świeżych plamach krwi, tym gęstym szkarłacie barwiącym jasne drewno na, tak niezwykle desce niepodobny, burgund. Smukła dłoń powędrowała do polika, do jego ostrej kości, ku dziwnemu ciepłu, które odczuł na swej twarzy, a blady paluszek musnął obcą wilgoć, by zaraz ukazać Tassarionowi kolejną czerwień świeżej posoki.
Wziął głęboki wdech, czując narastający w nim głód.
Nagły, niespodziewany ból wwiercił się w wampirze podbrzusze, samego elfa zginając w pół, kiedy donośny syk wyrwał się z męskiej krtani, zimnym truchłom i Serafinowi boleści siwowłosego obwieszczając. Wspomnienia nadeszły obrazami otaczającego go mordu, paląc niczym cięcia rozszalałych ostrzy. Co więc miał o serafinowych grzechach myśleć, kiedy tak złośliwie przypominały czyny tamtego, mimo iż czarnoksiężnik działał w elfa obronie? Czy w tym wszystkim jednak, w tym gniewnym spojrzeniu i sadystycznych uśmiechach, chodziło o jego ochronę, czy płynącą z zabijania zabawę?
Wiedział, iż niewarte było stawianie siebie na podium, kiedy łatka mordercy mu samemu dość dawno została przypięta. Lecz umysł skrytobójcy nigdy z odbierania życia przyjemności nie czerpał, zważywszy choćby na lata, które spędził, przed owymi zachowaniami się broniąc. A pogrom, który czarnoksiężnik urządził w karczmie przed bramami Sorii, mógł być równie dobrze kolejnym pokazem siły. Siły, której od tej chwili Tassarion miał się obawiać.
Kolejny dreszcz przebiegł wzdłuż długości kręgosłupa, przeraźliwa fala zimna przelała się przez elfie ciało, a nogi zatrzęsły niebezpiecznie, zaraz wprawiając w ruch całą resztę tassarionowej sylwety. Ślepia błysnęły swym szkarłatem, czerwieńsze niż kiedykolwiek przedtem, gdy kusząca woń krwi dalej mamiła wampirzy umysł, próbując wydostać z klatki prawdziwą, rozwścieczoną i skrzętnie przez siwowłosego pilnowaną, bestię. Kontrolowane przez nałóg zachowania, od których już nigdy miał się nie uwolnić.
Zrobił niepewny krok w przód, ku upapranym krwią drzwiom, kołysząc się nieostrożnie na osłabłych z nagła nogach, chcąc wydostać się na zewnątrz, z dala od smrodu juchy, od obrazów zastygłych w przerażeniu ciał i tej roztrzęsionej teraz dziewczyny, która nie tak dawno chętnie dzieliła się z miejscowymi swymi, związanymi z obecnością siwowłosego elfa, zmartwieniami. Dopóki wciąż walczył z wampirzymi zmysłami, dopóki nie zdradził całkowicie swej natury, być może dalej będąc w stanie dobrze ją przed Serafinem ukryć, brnął przed siebie osłabłym krokiem, pragnąc już tylko zapachów podmiejskiej nocy.
— Coś ty narobił? — charkotliwy szept wydostał się spomiędzy fioletowych, trupich ustek. Spojrzenia jednak w stronę serafinowej sylwety nie odwrócił, zbyt skupiony na celu swej chybotliwej wędrówki, uchowanym za ścianami owego, ciasnego przybytku.
Roztrzęsione cielsko nie miało jednak zamiaru wyczekiwać ucieczki. Kolejna fala bólu ścisnęła żołądek, jakakolwiek jego zawartość powróciła do przełyku. Nie zważając więc dłużej na protesty wampirzych mięśni, Tassarion puścił się pędem w stronę drzwi, jednym, sprawnych ruchem popychając je w przód, tym samym torując drogę na zewnątrz. Ominął stojące nieopodal konie, przebiegł i główną drogę, chcąc jak najbardziej oddalić od duszącego swędu krwi. Kolana zetknęły się z twardą powierzchnią zmarzniętej gleby, z szarą, umierającą trawą, a donośny chargot wydostał się z elfiej krtani. Nie było jednak nic, prócz gęstej śliny, co mogłoby opuścić żołądkowe ścianki.
Kątem oka dostrzegł wydostającą się na zewnątrz sylwetę czarodzieja. Ściągnął brwi.
— Co do kurwy? — brzydkie przekleństwo wymsknęło się spomiędzy trupich ustek, kiedy czerwień wampirzych ślepi wylądowała wreszcie na serafinowej twarzy – zupełnie reakcją Tassariona niewzruszonej. Bladziuchne dłonie mężczyzny zadrżały raz jeszcze, jakby w ostatnich spazmach mijającej paniki. Dobrze znał tak upajające się pożogą jednostki, z bólu i cierpienia innych czerpiące przyjemność niezwykłą. I choć tak pragnął o nich zapomnieć, choć uciekał myślami od przepełnionych bolączką wspomnień, pieprzony przypadek raz jeszcze wepchnął go w ręce tyrana, tym razem zbyt niespodziewanie i zbyt gwałtownie.
— Coś ty sobie myślał?! — wampirzy głos rozniósł się echem po okolicy. Elf odepchnął się dłonią od lodowatej powierzchni zmarzniętej niwy, prostując niepewnie kolana, a szczupła, męska sylweta zniknęła w, kontrastującym z blaskiem księżyca, cieniu. Czerwone ślepia błysnęły gniewem. — Zdajesz sobie sprawę z tego, jakie możemy mieć przez to problemy? Jakie problemy może mieć cała Gildia? I jak to wytłumaczysz Mistrzowi, jak? — Zrobił pierwszy krok w przód, raz jeszcze kierując się w stronę czarnoksiężnika. — Nie przypominam sobie, żebym prosił o pomoc. A już na pewno nie prosiłem o jebane pobojowisko. — Czuł doskonale jak, naciskający na klatkę piersiową, strach, z wolna podsyca rosnący w nim gniew. Nie wiedział tylko, czy również Serafin zdecyduje się ugasić go karami i pogróżkami.
Tassarion zacisnął dłonie w pięści, zatrzymując się zaraz przed obliczem czarodzieja.
— Obłąkany z ciebie sukinsyn, co?
przepraszam, że tyle musiałaś czekać i za beznadziejność
tego odpisu, później chyba będzie lepiej ;w;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz