niedziela, 19 grudnia 2021

Od Serafiny CD. Isidoro

— Groził mi wiele razy, nawet publicznie. Nie wprost, ale mówił, że jeżeli dalej tak pójdzie, bogowie odbiorą naszyjnik i cały kraj pogrąży się w chaosie.
Serafina zmarszczyła brwi, z wolna pokiwała głową. Nieproszone oburzenie wstąpiło na jej twarzyczkę, zaczerwieniło opalone poliki i końcówki uszu, niebezpiecznie błysnęło w spojrzeniu. Nie walczyła z tym. Nie było jej łatwo – nie, kiedy przerażenie wymalowane na twarzy siedzącej naprzeciwko niej kobiety wywoływały ten sam lęk, któremu sama stawiać czoła musiała jeszcze kilka lat temu, a którego czuć nie chciała już nigdy więcej.
Jak ciężkie było brzemię władzy, nie trudno było wyobrazić sobie każdemu, kto posiadał trzeźwe spojrzenie na świat; w pełni zaś zrozumieć mógł tylko ten, kto z władzą miał bezpośrednio do czynienia. Córka władcy potężnego królestwa Sallandiry, księżniczka wychowana na dworze, dziecko od najmłodszych lat uczone polityki rządzenia państwem, niedoszła królowa – któż lepiej mógł lepiej postawić się w sytuacji maharani, niźli Serafina, której szansę odebrano tylko dlatego, że uznano za niedorzeczne dopuścić do władzy kobietę bez kompetentnego mężczyzny u boku? Że nigdy nawet nie chciano widzieć jej na tronie, ponieważ ten w rzeczywistości pisany był nie jej, a jej bratu?
Przez moment, bardzo krótki moment, miała ochotę dać impulsowi za wygraną, powiedzieć coś, czego mówić zdecydowanie nie powinna. Był tylko jeden skuteczny sposób na zdrajców, jeśli chciało zachować się władzę i choć sama zwolenniczką przemocy nigdy nie była, tej prawdy na własnej skórze doświadczyła – trzeba było wiedzieć, kiedy należy dzielić zło na mniejsze i większe. I już prawie otworzyła usta, już niemal zdążyła pożałować słów, których nawet jeszcze nie doprowadziła do końca, kiedy poczuła obecność czyjejś dłoni na ramieniu. Ugryzła się w język, odwróciła głowę w kierunku, z którego dłoń wychodziła. Isidoro. Był tam z nią, łagodnym spojrzeniem dodawał wsparcia i otuchy. Właśnie wtedy, kiedy było jej tego potrzeba.
Kilka sekund ciszy zajęło jej zejście z powrotem na ziemię. W końcu otrzeźwiała, leciutko pokiwała głową i uśmiechnęła się ledwo widocznie, jednak wystarczająco, żeby swoją wdzięczność okazać. Spojrzała znów na Jayadevę, nieznacznie uniosła podbródek. Żadnych słów nie było trzeba – onyksy, w których płomyki złości, nie wiedzieć do końca kiedy, przeistoczyły się w determinację większą niż do tej pory, same mówiły za siebie. Miała zamiar dokonać wszelkich starań, żeby maharani nie musiała podzielić jej losu.
— Wspomniałeś, że Chakaravarti poczynił pewne inwestycje w okolicach posiadłości markizy Chadbourne, niedługo po tym, jak dotarła korespondencja, Niranjanie. — podjęła w końcu, przenosząc wzrok na maga. — Wynajął profesjonalistów do czarnej roboty?
— Pod przykrywką nowej inwestycji, tak. Na to wygląda. — potwierdził.
Musi mieć informatora z pierwszej ręki, pomyślała Serafina.
— Jednak z tego co zrozumiałam, głównym celem jest zamach na Gwiazdę Południa, nie zaś na samą maharani?
— Zgadza się. — tym razem przytaknęła Jayadeva. — I ja, o czym zapewne wspominał wam już Cervan, również wolałabym wszelkiego rodzaju przemocy uniknąć. Ostatnie, na czym mi zależy, to żeby niewinni ludzie zmuszeni byli cierpieć kosztem wymysłu człowieka, któremu nie podoba się moje panowanie.
— Postawa drugiej strony wiele nam w tej kwestii ułatwia. — Serafina mruknęła w zamyśleniu. Z jednej strony rozumiała decyzję Jayadevy, sama przecież uciekała się do rozlewu krwi tylko wtedy, kiedy było to niezbędne. Z drugiej zaś, no właśnie. Nie do końca była pewna, czy jej samej, po tym wszystkim, co przeszła, byłoby tak samo łatwo podobną decyzję podjąć. Po wszystkim, co przeszła – to jedno. Po drugie, zdecydowanie za dużo czasu spędzała z Serafinem.
— O ile w trakcie nie zmienią planów. — wtrącił się Niranjan.
— O ile w trakcie nie zmienią planów… — powtórzyła, kiwając głową. Trochę w zgodzie, trochę w zamyśleniu. Było jedno pytanie, które, chcąc nie chcąc martwić Jayadevy, zadać musiała. Trzeba było myśleć praktycznie. Praktyka zaś, z czystego doświadczenia księżniczki, często lubiła rozmywać się z planami. — A jeśli zmienią, co wtedy?
— Wtedy… — maharani przerwała na dłuższą chwilę, zawahała się, zmarszczyła brwi. Strach i ból ponownie zawitały na jej twarzy, tym razem jeszcze wyraźniejsze niż poprzednio. — Zrobicie to, co uznacie za konieczne, żeby ochronić Gwiazdę Południa. Najważniejsze, żebyście czym prędzej dostali się do Niranjana. On natychmiast przeniesie was z powrotem tutaj.
— A jeśli zawczasu odczytamy czyjeś zamiary, podejrzane zachowanie? Również powinniśmy od razu szukać Niranjana?
— Tak byłoby najbezpieczniej. We trójkę łatwiej będzie wam podjąć decyzję.
Serafina pokiwała głową. Odwróciła się w kierunku Isidoro, pełne nadziei spojrzenie onyksu wbiła w jego twarz.
— Czy dasz rady wykryć takie zamiary już na miejscu? A może doświadczyłeś już wskazówek, które na taką niespodziewaną zmianę planów by wskazywały?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz