wtorek, 7 września 2021

Od Echa CD. Matti

Z nosa po prostu mu ciekło. I nie był to katar, bynajmniej, nawet jeżeli wyższa, wiosenna temperatura w połączeniu z ulewą wydawała się kręcić istne fikołki i zawijasy przypominające skrzętne zdobienia na królewskich szatach z jedwabiu. Raz to przywoływała na myśl znane mu kiedyś, pustynne upały przyprószone piachem przyklejającym się do spoconych polików, czy zupełnie niepoznane – i miał nadzieję, że zostanie tak jak najdłużej – górskie chłody szczypiące w nos.
Z owego ciekła właśnie wiosenna woda cały czas lejąca się strumieniem z nieba (czy to boskie wyroki sprowadziły na nich potop?), ot co, życiodajny deszcz zmuszający pąki do wypuszczenia swych zielonych, powykręcanych więźniów, mających chwila moment rozwinąć się do nieba, wyciągnąć swe łodygi, starając się dosięgnąć słońca. Ale co po tym, gdy chmury przykrywały je w całości swym szarawym, smutnym jestestwem, na myśl wcale nieprzywołującym tych barwnych, kwiecistych krajobrazów, którymi podobno potrafił pokryć się w odpowiednią porę cały Kontynent.
Echo przeklnął w, z całego towarzystwa jedynie sobie znanym, ojczystym języku, dłonią w przemoczonej rękawiczce starając się choć trochę zetrzeć z własnej twarzy wiosenny deszcz. Nie dało mu to wiele, prócz poczucia podjęcia jakiegokolwiek, sensownego działania. Na obecną chwilę miało mu to całkowicie wystarczyć, choć skłamałby, gdyby wszem i wobec oświadczył, że nic więcej nie potrzebował, że nie brakowało mu ciepłych, a przede wszystkich suchych – bo czy jakakolwiek materia w okolicy miała okazać się suchą? – tkanin, w których mógłby ukryć swe ciało przemarznięte od, bądź co bądź, wody raczej niepochodzącej z gorących źródeł. Szkoda.
Jabłkowitą Kharquę strzelec w cudze dłonie powierzył niezwykle niechętnie i choć każda czynność, którą wykonywał strzelec w swym życiu okraszona była nutą kompletnego braku zaufania, tak teraz wodze przytrzymał zdecydowanie za długo, jak na kulturalnego i dobrze wychowanego, kontynentalnego młodzieńca by przystało. W krainie, z której Echo pochodził, przyjęła się jednak zasada, iż pod żadnym pozorem swych wierzchowców nie powierza się w dłonie osób obcych, nawet tych w teorii doskonale znających się na koniach.
Kto wie, czy ktoś pod osłoną nocy nie wręczył w ich spracowane dłonie złotej monety, kto wie, czy nie szepnął do ucha, by podciął ścięgno w prawej, tylnej nodze, tuż nad kopytem, sprawiając w ten sposób dzielnemu rumakowi ogromny ból, a właściciela pozbawiając już całkowicie dobrego, dzielnego wierzchowca i uziemiając jeźdźca w jednej rezydencji na dłużej. I takie przypadki przecież się zdarzały, a lubiano je niezwykle, bo wydawały się idealną okazją do siania wszechobecnego fermentu w bogatszych, władających państwem sferach.
Puszczając już na dobre w ostatnim momencie sięgnął po łubię, zwinnie odpinając ją od siodła. Łuku przecież w cudze dłonie oddać nie mógł, nawet jeżeli gest ten nie byłby w dobrym smaku. Zbyt wiele stracił i zbyt wiele poświęcił, by ten zawsze spoczywał w pobliżu jego rąk. Ciemne oczy zerknęły wyczekującą na Mattię – w końcu to on miał być człowiekiem od reprezentacji, od ogłady i wszelakiego savoi vivre’u. Echo w tym samym czasie miał pozostawać cieniem powoli wlekącym się za swoim właścicielem, cichym i niedostrzegalnym, choć nierozłączna od niego egzotyka przy wprowadzaniu tych dwóch przymiotników w życie na pewno strzelcowi nie pomagała.
Arystokrata jednak wyprostował się ciut bardziej, na jego twarz, przeciwieństwo otaczającej ich ulewy i pluchy, wyplynął słoneczny uśmiech. Szlachetne oczy błysnęły i zerknęły na swojego towarzysza.
— Co wolisz?
Echo mrugnął raz, drugi, wargi rozchyliły się odrobinę, po czym, gdy pierwsza fala szoku przeszła przez całe ciało, mężczyzna opuścił swe brązowe spojrzenie na stopy. Wyjątkowo pokornie.
— Jeżeli nie będzie to wadzić, to zdecydowanie wolałbym spożyć posiłek w pokoju — odpowiedział oficjalnie, choć język na niektórych głoskach wydawał się rysować podniebienie. Podszedł ciut bliżej arystokraty i nachylił się do jego ucha. — Jestem bardzo zmęczony.
[ co się dzieje, rawr odpisała chaos, omg – przepraszam za jakość tego dziwadła, ale muszę się rozpisać tym gagatkiem ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz