poniedziałek, 1 marca 2021

Od Aurory c.d. Banshee

 

Kobieta przytaknęła demonowi. Była strasznie ciekawa reakcji Cervana i Ignasia. W ogóle min gildyjczyków kiedy zobaczą ją jako człowieka. Była nim tak zaaferowana, że nie zwracała uwagi na lodowate podmuchy wiatru, ani na to jak bardzo się trzęsie z zimna. Stała tylko i podziwiała swoje kształty. Jak krople deszczu spływają po niej.  W ogóle deszcz uderzający o nagą skórę był dla niej czymś zupełnie nowym. Doznaniem tak głęboko schowanym w zakamarkach pamięci, że Aurora miała wrażenie jakby miało to miejsce po raz pierwszy w  życiu.
Pewnie by dalej tak stała i wdzięczyła się na oczach Banshee gdyby nie ten dojmujący chłód. Co by nie mówić o tej sytuacji, to jednak by wolała wrócić do ludzkiej postaci po powrocie do gildii. Tam by tak przeraźliwie nie marzła. No i mogłaby jakoś względnie szybko dostać ubranie pasujące do jej obecnych gabarytów. Obecnie spodenki jakie miała zakrywały jej ledwie nieco ponad połowę ud. Do tego miejscami szwy popuszczały od nagłego wzrostu właściciela. Dobrze, że nie zapinała swojego kaftana, bo ten by się całkiem rozleciał przy okazji nieco ją raniąc. Jedyne czym mogła się choć odrobinę okryć, była sierść spływająca jak płaszcz z jej starego hełmu i... Banshee. Przyjrzała się jego czarnemu gęstemu futru.
Zarzuciła na plecy płachtę sierści i przywiązała je linkami,  żeby jak najlepiej przylegało do ciała. Teraz miała przynajmniej okryte plecy.
Podeszła do wielkiego kłębka kłaków szumnie mieniącego się demonem i ukucnęła przed nim. Dalej dygotała z zimna. Spojrzała głęboko w oczy pozornie już nie tak bezużytecznemu kotu i uśmiechnęła się.
- No, masz czego chciałeś, musimy szybko wracać, bo chyba zaraz tu zamarznę. - wyciągnęła ręce w stronę demona. Ten jednak tylko prychnął na nią.
-Chyba sobie jaja robisz. Co ja jestem, kożuch jakiś? - fuknął oburzony na Aurorę.
- Nie, ale jesteś wielkim czarnym kocurem z ciepłym futrem, który mnie wygrzeje na czas drogi do domu. - widząc niechętny skrzywiony wyraz kociej mordki, westchnęła starając się nie szczękać przy tym zębami. - A który będzie mógł się powylegiwać w moich cyckach. - "I którego ogolę jak tylko teraz odmówi" dodała w myślach. Balthazar pewnie by jej pomógł ogołocić go z futra. Ta, pomógł, on sam by to zrobił.
Aurora spinała każdy mięsień by tylko wytworzyć choć odrobinę ciepła. Wymuszała drżenie żeby złagodzić chłód. Jednak ciało dawało jej wyraźnie do zrozumienia, że wiele to nie pomaga ludziom oraz,  że zbyt długo to nie będzie trwać. Mimo to twardo znosiła zimno czekając na odpowiedź Banshee. Na jej szczęście podszedł do niej i dał się pochwycić w ramiona. Od razu mocniej przytuliła go do siebie jak tylko poczuła bijące, spod zaskakująco suchego futra, ciepło.
- Spodziewałam się, że jesteś bardziej utyty pod tą burzą kłaków. - powiedziała nie kryjąc zdziwienia.

Banshee?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz