piątek, 12 marca 2021

Od Javiery cd. Antaresa

    Powolnym krokiem przemierzała drogę na padok. Była trochę w tyle za mężczyznami, ale w sumie pasowało jej to. Dzięki temu miała spokój i mogła bez problemu porozglądać się po drodze. A nuż może coś znaczącego rzuciłoby się jej w oczy. Poprawiła torbę, która lekko zsunęła się jej z ramienia. Teoretycznie łatwiej byłoby jej iść bez całego tego bagażu, ale z racji, że przyszła głównie w roli weterynarza musiała być gotowa na każdą sytuację. A jeżeli konie zostałyby skradzione przez nieodpowiedzialną i nieostrożną osobę, to była niemalże pewna, że przydadzą jej się te rzeczy. Niestety szczęście jej nie sprzyjało i póki co nic nie zwróciło jej uwagi. Westchnęła i przyspieszyła trochę kroku, widząc, że Antares i Merwyn już stali przy padoku i widocznie czekali na nią.
- Dobrze, to teraz jakbyś mógł na szybko jeszcze raz powtórzyć co się stało - powiedziała w tym samym momencie, gdy stanęła obok mężczyzn. - I od razu mówię, że nie interesuje mnie, kto ma kupić konie i tym podobne rzeczy. Chcę znać tylko fakty stricte dotyczące koni i ich zniknięcia.
- Dobrze… - widać była, że na początku na chwilę się zawahał, ale zaraz zaczął opowiadać.
Prawdę mówiąc, Javiera nie dowiedziała się niczego nowego. Liczyła, że może hodowca opowie coś więcej, ale usłyszała tylko tyle, co już wcześniej od Cervana.
- Chciałabym się tu mimo wszystko jeszcze raz rozejrzeć. Możliwe, że coś istotnego zostało pominięte, a na to nie chciałabym pozwolić, bo tylko wydłużałoby to czas znalezienia zwierząt - mówiąc to, nie czekając nawet na odpowiedź, po prostu ruszyła w tylko sobie znanym kierunku.
W sumie musiała przyznać, że była to dość ciekawa sprawa. Nie codziennie znika calutkie stado koni. Podejrzenia kradzieży? W tej kwestii zgadzała się z Merwynem. Ta opcja wydawała się chyba najbardziej prawdopodobna, szczególnie że na pierwszy rzut oka nie widać, aby płot gdzieś był zniszczony, ani ziemia nigdzie nie była mocniej wykopana, a tak zapewne by było, jakby wierzchowce po prostu się spłoszyły i uciekły. Przechadzała się po padoku, starając się odnaleźć coś nie na miejscu. Kiedy w oczy rzuciła jej się krótka ścieżka utworzona z jakiś już lekko uschniętych roślin, wiedziała, że tym razem udało jej się. Opłacało się rozejrzeć jeszcze raz po tym miejscu. Przykucnęła, a dłońmi rozgarnęła trawę, aby mieć lepszy widok na swe znalezisko.
- To muszą być jakieś zioła, ale aktualnie nie jestem zbytnio w stanie powiedzieć jakie - wymamrotała do siebie.
Wyciągnęła z torby fiolkę. Zgarnęła do niej niewielką porcję ziół i zamknęła za pomocą korka. Schowała ją z powrotem na miejsce i wstała. Jeżeli nie uda im się znaleźć szybko koni, to wtedy zajmie się tą rośliną. Sprawdzi, co to było. W sumie nawet jeżeli powiodłoby im się, to zmierzała to zrobić. Wbrew pozorom ciekawiło ją, czego użyto do uprowadzenia koni. Tak. Teraz już była pewna, że stado zostało skradzione. I to w jakiś sprytny sposób, skoro zrobiono to pod samym nosem właściciela. Wróciła do reszty i pokrótce opowiedziała o tym co znalazła.
- Nic tu już raczej nie znajdziemy. Chodźmy do tego lasu. Trzeba w końcu sprawdzić te ślady, skoro Merwyn się bał - powiedziała do Antaresa tak, aby hodowca jej nie usłyszał, a następnie pożegnała się z gospodarzem kiwnięciem głowy.
- Tak, to dobry pomysł. Tak będzie najlepiej. Do widzenia - rycerz w przeciwieństwie do niej, postanowił odezwać się do Merwyna.
- Powodzenia - usłyszała tylko jak była już w drodze. Wolała nie zwlekać ani chwili dłużej.
W miarę szybko dotarli na skraj lasu. To właśnie do tego miejsca zbadał drogę hodowca. Dalej nie wiedzieli, co może ich czekać. Jednak w końcu oboje byli wojownikami, więc takie rzeczy nie były dla nich takie straszne. Spokojnym krokiem weszli pomiędzy drzewa. Javiera, tak jak w sumie przez większość czasu, rozglądała się wokół, w poszukiwaniu poszlak. Może i tego nie okazywała zbytnio, ale naprawdę martwił ją los koni. Nie chciała, aby stała im się jakaś krzywda. Wtem w oczy rzucił jej się nietypowy kolor na korze jednego z drzew. Przyspieszyła kroku i zaraz przystanęła, aby przyjrzeć się temu z bliska. Zauważyła, że czerwień była również zauważalna, a kilku pobliskich roślinach. Niepewnie dotknęła tropu, mając mimo wszystko nadzieję, że nie było to to, co myślała. Niestety jej obawy się spełniły.
- Ślady krwi. Nie jest dobrze - wymamrotała, spoglądając kątem oka na rycerza.

Antares?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz