czwartek, 25 marca 2021

Od Isabelle do Adonisa

Przy stole zapełnionym w herbatę i kilka rodzajów słodkości rozbrzmiał się głos wąskiego grona dobrze urodzonych panien. Trzy szlachcianki zachichotały na wieści, że ojciec jednej z nich zamierza kupić ziemię "która gówno jest warta i da to samo", w końcu jedna spojrzała z oczekiwaniem połączonym z oczekiwaniem na wyrażenie podobnej opinii od ostatniej, czwartej, która z przymkniętymi oczyma wdzięcznie upijała herbatkę z pięknej filiżanki.
-Panienko Salvator, co panienka o tym myśli?- Zapytała się bardzo uprzejmie.
Isabelle doskonale zdawała sobie sprawę, że ta sympatia bierze się głównie z tego, że z tego całego grona szlachcianek, to ona jest najwyżej położona klasą społeczną. Oznaczało to bardziej niż pewne, że wielu chce się z nią przyjaźnić dla własnego zysku. Białowłosa uniosła powieki ujawniające pociągający kolor oczu i z delikatnym uśmiechem odłożyła trzymany przy ustach przedmiot.
"To może być ciekawe" - pomyślała sobie w duchu.
-Musi być to zaskakujące posunięcie- odpowiedziała młoda hrabianka. Słysząc te słowa, córka wspomnianego szlachcica zaraz zaczęła trajkotać więcej o ziemi: lokacja, wielkość, cena... Dla przypodobania się jej. Panna Salvator przysłuchiwała się w milczeniu z uroczym uśmiechem i potakiwała głową co jakiś czas.
Wszyscy są tacy sami.
Żałośni lizodupy.

*

Pewien czas od powrotu, gdy panna zajęła się kilkoma sprawami, wyszła w kierunku miasta w prostym stroju - nie znając jej bardzo dobrze, wielu mogłoby ją pomylić z dobrze ułożoną mieszczanką, tymczasem jej sekret znało naprawdę wąskie grono. Może określenie sekret nie pasowało - Isabelle po prostu mówiła o swojej pozycji tylko wtedy, gdy uznała to za niezbędne. W społeczności szlacheckiej była dobrze znana z racji nazwiska ale jednak mniej niż połowa widziała ją na własne oczy i komunikowała się z nią. Oczywiście, najczęściej byli to młodzieńcy z różnych rodów i klas.
-Panienko Salvator, bawiliśmy się jako dzieci...
-Hrabianko, jestem spokrewniony z...
-Szanowna Pani, moi krewni są w przyjacielskich stosunkach z twoimi rodzicami...
Och, dla białowłosej był to bardzo częsty obrazek. Ale hej, kto nie chciałby podbić swoją wartość klasy szlacheckiej wżeniając się w wysoko stojącym rodem, który jest rozpoznawalny i szanowany przez kraj czy rodziny królewskie? Częste spotykanie potencjalnych zalotników, słuchanie z ust ich krewniaków o zaletach... Szafir Północy zawsze spokojnie i z ujmującym uśmiechem wszystko słuchał ale w myślach naśmiewała się z ich głupoty. Z pewnością myśleli o niej jak o głupiej gąsce, która nie orientuje się w interesach albo potulnie zgodzi się na aranżowane małżeństwo z polecenia ojca. Haha, dobre sobie. Ród Salvator zawsze działał w niekonwencjonalny sposób, właśnie dzięki temu zdobył swoją ogromną popularność i powszechny szacunek. Był to powód dla którego rodzice pilnowali o wysokim poborze nauki przez swoje dzieci ale nieoficjalnie dawano im wolną rękę do działania we własnym zakresie - po prostu zdawali sobie sprawę, że tak czy siak, hańby rodu nie przyniosą a wręcz przeciwnie.
Dziewczę wzmocniło zawiązaną wstążkę na długim warkoczu i weszło spokojnym krokiem do wnętrza budynku, gdzie czekała osoba, która potrzebowała niezbędnych informacji, przypadkiem był to szlachcic z wcześniej z tą ziemią. Wkrótce wyjdzie ze spotkania z dobrze schowaną zapłatą i przyjdzie się jej spotkać z pewnym mężczyzną, z którym znają się z widzenia ale jeszcze nie wiadomo jak to będzie...

<Adonis?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz