czwartek, 25 marca 2021

Od Hekate cd. Echa

Wow, wyglądał jak trup- pomyślałam.
Ale no cóż, na siłę nie będę ludzi zagadywać. Nie mam dzisiaj totalnie nic do roboty, mogłabym w sumie zwiedzić tą wioskę obok gildii. Odstawiłam kotka do pokoju i ruszyłam.
Wioska, no cóż, jak wioska. Parę zwierząt gospodarskich, targ, sklepy i inne budynki. Moją uwagę zwróciła stadnina, bardzo mała, można powiedzieć, że bardziej szopa niż stajnia- przydałby mi się rumak, a chyba jestem gotowa na następnego po stracie Maestro. Weszłam do niej i przywitałam się ze stajennym.
-Dzień dobry, macie jakieś konie na sprzedaż?
-Niestety nie.
Pożegnałam się z mężczyzną i wyszłam z budynku. Zobaczyłam wszystko co chciałam, nic ciekawego nie było więc po prostu wyszłam z wioski. 
Zapowiada się nudny dzień.

***

-Danru, kici kici- zostałam uraczona zażenowanym spojrzeniem.
Siedziałam w pokoju gapiąc się w ścianę i nie wiedząc co z sobą począć. Każdy wyglądał na zajętego i nie było nawet do kogo podejść zagadać. 
-Idziemy na spacer, chodź
Kotka nie wyglądała na zainteresowaną, ziewnęła i odwróciła się na drugi bok. Zostawiłam broń i wzięłam ze sobą tylko krótki nóż- na wszelki wypadek. Ubrałam stanik, wygodną, luźną bluzkę i długie rozciągliwe spodnie. W pokoju wstępnie się rozciągnęłam i żywym krokiem wyszłam z pokoju w kierunku lasu. Przed wejściem do niego porządniej się rozciągnęłam i ruszyłam lekkim truchtem. Było mi zimno, ale wiedziałam, że już za chwilę wszystko będzie w porządku, a wręcz będzie mi gorąco. Spokojnie biegłam patrząc za czymś z czym mogłabym się ścigać, zazwyczaj była to Danru, ale no- lenistwo wygrało. Nie musiałam długo szukać. Z boku ścieżki stało stado saren szukające pożywienia. Gdy zbliżyłam się jedna z samic podniosła łeb, zastrzygła uszami po czym zaczęła uciekać- ruszyło za nią całe stado oraz ja. Biegłam naprawdę szybkim tempem, płuca mnie paliły, a ciało się pociło, ale czułam dziki szał i satysfakcję. 
Nie wiem ile trwał bieg, ale musiałam go przerwać, bo widziałam, że zwierzęta zaczynają już mocno panikować. Stanęłam zdyszana i oparłam dłonie o kolana. Moje płuca płonęły, w członkach czułam gorąco, a oddech miałam mocno niespokojny, w dodatku byłam cała mokra. Rozejrzałam się, stałam pośród drzew, nic za bardzo się nie wyróżniało. Na ziemi i drzewach był śnieg, a na nim odbicia śladów zwierząt. Nie mogłam tu zostać dłużej, wolałam nie czekać do momentu jak zrobi mi się chłodno. Zaczęłam tuptać do domu. 

***

Umyta i przebrana ruszyłam do największego budynku w gildii. Słyszałam, że była tam biblioteka, może znajdę coś ciekawego. Pomieszczenie było pełne książek, miało super klimat i aż chciało się w nim przebywać. Od niego było wyjście na ogród, gdy zrobi się ciepło na pewno będę tam przesiadywać. Zaczęłam chodzić między półkami szukając czegoś ciekawego. Encyklopedie, spisy stworzeń, książki naukowe- na to wszystko nie miałam na razie ochoty. Książki historyczne to całkowicie nie mój klimat. Na romans nie mam ochoty. Mój palec zawędrował na brązowy, lekko zniszczony, skórzany grzbiet, na którym było napisane: Vladimir Haft “Podwójna noc”- zaciekawił mnie tytuł, a książka wręcz wołała “weź mnie!”. Wyciągnęłam ją z półki zapamiętując gdzie stała i usiadłam do stolika, ale nie posiedziałam za długo. Stwierdziłam, że dobrym pomysłem do czytania będzie herbata. Zostawiłam książkę i skierowałam się na stołówkę. Nagrzałam wodę, skruszyłam miętę, dodałam suszonych malin, ukroiłam kawałek cytryny i zalałam. Z tak przygotowanym napojem ruszyłam z powrotem do biblioteki. Usiadłam wygodnie, otworzyłam książkę i dałam się wciągnąć w jej świat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz