piątek, 19 marca 2021

Od Pelagoniji, CD Tassarion

Były takie noce, kiedy mała Eternum wiedziała, że dzisiaj nie zaśnie. Nie dlatego, że nie mogła, bo absolutnie mogła zasnąć. Ona zwyczajnie nie chciała pójść spać. Nie chciała, żeby koszmary nadeszły. Nauczyła się, że kiedy zima przychodziła, to jej sny stawały się bardziej niespokojne i trzeba było przeczekać. Przynajmniej jedną noc. Nawet jeśli oczka będą jej się zamykały przez cały następny dzień. Więc wykradła się na paluszkach z pokoju, żeby nie obudzić Novy i jej nie martwić. Zazwyczaj by ją obudziła i poprosiła o wspólne czytanie bajek, ale bywały wyjątki, kiedy Pelagonija szukała ukojenia na zewnątrz. Ubrała się ciepło, bo cieplejsze dni odeszły i pogoda witała już chłodniejszymi objęciami. Schowała Amigo do kieszeni, upewniając się, że mu też było ciepło i nie wypadnie z niej. Nie wiedziała, co by zrobiła bez Amigo. Tak gotowa ruszyła na zewnątrz. Zimno pomoże jej pozostać przytomną, a zimowe spacery zawsze miały ze sobą ładne widoki. 
Nie była w stanie powstrzymać ziewnięcia co jakiś czas ani pocierania zaspanych oczu, ale dalej dzielnie szła pomimo ciemności. Powinna była wziąć ze sobą jakieś światło. Na następny raz zapamięta. Teraz nie chciała straszyć nikogo. Co nie do końca jej się udało, choć sam pan Tassarion raczej nie był wystraszony jej drobną osobą. Co najwyżej poirytowany.
Na początku Pelagonija nie zorientowała się, że to pan Tasio. Dostrzegła tylko jasne włosy, które nieco lepiej od reszty odcinały się od półmroku. Nie wiedziała, czy to dlatego, że dzisiaj był ten dzień, czy z powodu senności, która coraz bardziej ogarniała jej umysł, jej serducho przyspieszyło i zgłośniło swoje bicie, a kroki mimowolnie stały się trochę głośniejsze, kiedy jej nogi zwiększyły tempo. Pewnie dlatego zorientował się, że była za nim i się obrócił. Już otwierała usta, już brała wdech, żeby coś powiedzieć, już chciała się rzucać do przodu, żeby go chwycić, ale był szybszy. I wtedy Pel wróciła do rzeczywistości.
— Nie jesteś trochę za mała, żeby myszkować po całej izbie w środku nocy? — Zatrzymała się. Zamknęła usta i przetarła ponownie oczy, próbując rozpoznać głos. Po chwili go rozpoznała, a w jej głowie rozbrzmiało słowo "bachor" wypowiedziane tym głosem. Zamrugała parokrotnie, spoglądając na mężczyznę. Nie wyglądał na zadowolonego z jej obecności. Czerwone ślepia błyskały na nią z ciemności, łypiąc. Czerowne? Ponownie zamrugała, przetarła ślepia piąstkami i wydając z siebie ciche ziewnięcie. Kiedy ponownie na niego spojrzała pan Tasio stał już gdzie indziej. Już bez błyszczących ślepi. Podeszła trochę bliżej, żeby rzucić okiem na jego oczy, przekrzywiając główkę niczym zaciekawiony szczeniaczek.
— Nie mogę zasnąć. Czy idzie pan na spacer? Mogę iść z panem? — spytała szeptem, jakby miała kogoś wystraszyć, jeśli powie głośniej. Poprawiła swoją czapeczkę i szaliczek. — Będę grzeczna. Nawet nie zauważy pan, że idę za panem — dodała prosząco. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz