środa, 3 marca 2021

Od Madeleine - Event

Dziewczynie kompletnie nie podobało się to, że musiała niańczyć dwie szlachcianki. Co prawda nie robiła to sama, bo do pomocy został jej przydzielony Cahir, ale jakoś nie napawało ją to optymizmem. Od Mistrza dowiedziała się tyle, że Sophie i Ophelie chcą przeżyć prawdziwą przygodę. Oj, tak… Ona im zapewni taką przygodę, że zapamiętają sobie ją na długo i już nie będą chciały powtórki.
- Okej, to ja was pozostawiam w jakże wspaniałym towarzystwie tego oto tu osobnika i wracam jak znajdę przygodę idealną dla was - uśmiechnęła się sztucznie i szybko ulotniła się, zostawiając dziewczynki razem ze szpiegiem, kompletnie nie interesując się tym, co on może o tym myśleć i, czy w ogóle pasuje mu takie rozwiązanie.
Przechadzała się ulicami Almery. Chciała podsłuchać jakieś rozmowy o lokalnych legendach. Chociaż nie było to proste zadanie. Przez ciągłą złą pogodę nie za wiele osób znajdowało się na dworze. Deszcz, który nie przeszkadzał Madeleine, skutecznie odstraszał sporą część ludności lokalnej. Po pewnym czasie czuła, że zaczyna się poddawać. Nie wyglądało na to, aby tą metodą udało jej się cokolwiek osiągnąć. Westchnęła i odgarnęła na bok mokre pasmo włosów, które przykleiło jej się do twarzy.
- Mad! - skrytobójczyni kompletnie nie spodziewała się tego, że nagle ktoś wręcz piśnie praktycznie do jej ucha, a po chwili uwiesi się na jej plecach, co spowodowało upadek obu osób.
Nieźle zirytowana szybko przekręciła się tak, że intruz znalazł się pod nią. Dopiero wtedy zauważyła, że owa osoba - mówiąc precyzyjniej dziewczyna - wydawała jej się dziwnie znajoma. Rude włosy. Szeroki, serdeczny uśmiech na twarzy. Iskierki radości w oczach.
- Chwila, chwila… Ja cię skądś znam - nadal nie była pewna stuprocentowo, z kim miała do czynienia, co mocno ją dezorientowało.
- Mad! Jak możesz?! Tak o najlepszej przyjaciółce z dawnych lat zapomnieć?! - rudowłosa udawała oburzenie.
- Przyjaciółce… Alyia?!
- We własnej, wspaniałej osobie - zaśmiała się młodsza.
- Okej, ale mogę wiedzieć, co ty tu robisz i czemu nagle mnie zaatakowałaś? - zeszła powoli z dziewczyny, już spokojniejsza i bez zamiaru mordu, w końcu jakby nie patrząc miała do czynienia z Alyią, dawną przyjaciółką i siostrą jej dawnej miłości. Nawet jakby chciała, nie byłaby w stanie nawet palca na nią podnieść. Do tego… Można powiedzieć, że darzyła rudowłosą pewnego rodzaju sympatią.
- I właśnie ukazałaś, jak dziurawą masz pamięć. Przecież Almera to moje rodzinne miasto. Mieszkam tutaj z rodzicami. A jeżeli chodzi o drugie pytanie to, co najważniejsze wcale cię nie zaatakowałam! Po prostu tyle czasu się nie widziałyśmy, tęskniłam za tobą i nie mogłam pozwolić ci uciec, do tego emocje wzięły górę - co jakiś czas podczas mówienia dwudziestolatka musiała wypluwać z buzi włosy, które przez wiatr żyły własnym życiem, ale nie sprawiło to, aby uśmiech zniknął z jej ust.
- Okej - nie wiedziała, co więcej, powiedzieć. Madeleine jakoś nie spodziewała się jeszcze kiedykolwiek spotkać pannę Albiethe. Dlatego też teraz czuła dość mocne zakłopotanie, szczególnie że zerwała z nią kontakty z dnia na dzień, bez słowa, po prostu kompletnie się odcinając i ulatniając.
- Ale co tam o mnie. Mad, mów co ty tu robisz i czemu w taką pogodę spacerujesz po ulicach miasta - zielone tęczówki wpatrywały się z zaciekawieniem w Louise.
- No tak… Dobra, w skrócie to należę do Gildii Kissan Viikset i to z nią tutaj przybyłam w poszukiwaniu… czegoś. W sumie nawet nie pamiętam czego, mało mnie to obchodzi. A jestem na ulicach z racji, że muszę niańczyć jakieś dwie szlachcianki, które ubzdurały sobie, że chcą przeżyć przygodę. Planowałam podsłuchać rozmowy o lokalnych legendach, ale pogoda skutecznie odstraszyła ludzi z ulic i nici z mojego planu, aby ożywić, którąś z historii.
- Nie zgadzam się z ostatnim. Pomogę ci! Skoro poszukujesz lokalnych legend, to trafiłaś idealnie. Może pamiętasz bądź nie, ale kocham wszelkie takie historie i znam je wszystkie na pamięć. Jaką wolisz? Tą o syrenach? Podziemnym świecie? Chochlikach? Bestii powietrznej? Nawiedzonym lesie? Krainie dusz?
- Czekaj! - szybko przerwała słowotok Alyii. - Wróć. Nawiedzony las?
- Oooo… Nie spodziewałam się, że akurat te klimaty cię zaciekawią. Widzę, że zmieniłaś się przez te lata. Ale okej, już opowiadam.
- Jakbyś mogła się streścić, to byłabym wdzięczna, bo nie mam całego dnia na to.
- No dobra, już dobra - rudowłosa przewróciła oczami. - No to tak. Istnieje pewna legenda dotyczącego lasu na obrzeżach miasta. Jest ona znana chyba przez wszystkie osoby z tej okolicy. Rodzice straszą nią dzieci - widząc ostry wzrok Madeleine, dziewczyna postanowiła jednak szybciej przejść do sedna sprawy. - No już mówię, chodzi tutaj o to, że podobno żyją tam różne kreatury. Nikt nie wie dokładnie jakie, podobno są to piekielne istoty. Mówi się, że wiele osób próbowało się tam dostać, nie wierzyli w historie i już nigdy nie wrócili. Dlatego też nie ma pewności, ile jest prawdy w tej historii i co to za istoty.
- Idealnie, zaprowadź mnie tam - w głowie różowowłosej już rodził się pewien plan.
- To zapraszam za mną - Alyia wręcz w podskokach podniosła się z ziemi, na której do tej pory cały czas siedziała i od razu chwyciła nadgarstek Madeleine, ciągnąc ją w tylko sobie znanym kierunku.
- Ot, tak mnie, tam zabierzesz? Nie boisz się? - skrytobójczyni pamiętała, jak w dawnych latach młodsza dziewczyna nie przepadała za strasznymi historiami i bała się, że mogą być prawdą. Widocznie obie się zmieniły od ostatniego spotkania.
- No co ty! To tylko takie bajki dla dzieci! - zaśmiała się w odpowiedzi.
Louise postanowiła już o nic więcej nie pytać. Po prostu pozwoliła się ciągnąć na obrzeża miasta.

~*~*~*~

- Oto nasz nawiedzony las! - stanęły przed sporym i dość gęstą puszczą.
- Idealnie. To teraz poczekaj tu na mnie, a ja się wszystkim zajmę.
- Nie! Ja też chcę pomóc!
- Będziesz tylko przeszkadzać, a ja chcę to szybko załatwić i uwolnić się od niechcianego obowiązku.
- Prooooooszę! Proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę!
- Jak się zgodzę to będziesz już cicho - westchnęła zrezygnowana, a w odpowiedzi uzyskała entuzjastyczne kiwanie głową. - Dobra, możesz pomóc - nagły okrzyk radości, sprawił, że przez chwilę Madeleine czuła jakby coś dzwoniło jej w uszach. - Jak chcesz się przydać, to załatw skądś jakieś stare szmaty, prześcieradła, koce, cokolwiek - z jednej strony rzeczy te mogły być przydatne, ale z drugiej liczyła, że dzięki temu Alyia się czymś zajmie, a ona uzyska chwilę ciszy i spokoju.
Już po chwili rudowłosa odbiegła w tylko sobie znanym kierunku.
- Okej, to teraz rozejrzyjmy się - Louise odetchnęła i zaczęła rozglądać się po okolicy, wchodząc powoli w głąb lasu.
Już sam w sobie miał on dość mroczną aurę. Szczególnie w taką pogodę. Było to idealne miejsce na wystraszenie Sophii i Ophelii. Madeleine była niemalże pewna, że będzie to banalne zadanie. Spodziewała się, że panienki żyły “pod kloszem” i łatwo je będzie nastraszyć. Jednak i tak postanowiła wspomóc puszczę swoimi mocami. Bez chwili zawahania zaczęła w różnych miejscach rozmieszczać swą pajęczynę. W koronach drzew zebrała całą chmarę pajączków, które będę, czekały tylko na jej znak.
- Mam! - usłyszała nagle za sobą, przez co od razu chwyciła za sztylet i gwałtownie się odwróciła.
- Czy ty musisz mnie tak ciągle straszyć?! - warknęła zirytowana tym, że wydarzyło się to ponownie i schowała ostrze na jego stałe miejsce.
- Oj tam, oj tam, przesadzasz - Alyia zaśmiała się. - Co z tym? - podniosła do góry kilka większych i mniejszych materiałów, które znalazła.
- Daj mi te trzy, a ty weź resztę. Znajdź krzaki wyglądające jak jakieś zwierzęta bądź pozbieraj gałęzi i postaraj się sama stworzyć takowe, a następnie zarzuć na nie materiał. Pamiętaj tylko o tym, aby nie było od razu widać, że to coś nieprawdziwego. Jeżeli chcesz, to możesz stworzyć im też jakieś rogi czy coś, według twojego uznania - poinstruowała młodszą.
- Czy te dziewczyny nie miały przeżyć z tobą jakiejś przygody? Nie przestraszą się za bardzo tego wszystkiego? - widać było, że rudowłosa nie miała pewności czy dobrze robią. - Już wiem! To taki żart! Prawda? - momentalnie się rozchmurzyła.
- Tsa… Można powiedzieć, że to taki żart - Madeline jakoś wolała nie wyprowadzać dziewczyny z błędu.
Wolała dłużej nie dyskutować i zająć się swoim zadaniem, które polegała na stworzeniu swego rodzaju imitacji duchów. Było to wręcz banalne. Wystarczyło kilka gałązek, materiał od Alyii i nić skrytobójczyni, aby wyglądało to wszystko w miarę wiarygodnie. Mocno pomagał fakt, że pajęczyna była praktycznie niewidoczna dla zwykłego człowieka.

~*~*~*~

- Wróciłam! Cieszycie się? - zaśmiała się patrząc na Cahira, którego za jedną rękę trzymała Sophia, a za drugą Ophelia. Wydawało się, że szpieg nie czuł się za komfortowo w owej sytuacji. - Czyżbym w czymś przerwała?
- Cześć! Jestem Alyia! - szybko odezwała się rudowłosa, nie pozwalając przy tym odpowiedzieć towarzystwu na zaczepkę Mad.
- Mniejsza, najwyżej skończycie później. Idziemy ferajna. Czas na to, aby panienki przeżyły prawdziwą przygodę! - zaśmiała się pod nosem, słysząc podekscytowane głosy szlachcianek.
Nie minęło wiele czasu, zanim dotarli do lasu.
- Oto znany nawiedzony las w tej okolicy. Podobno żyją tutaj prawdziwe piekielne istoty. Wiele osób starało się odkryć tajemnicę tego miejsca, ale nigdy nie wróciło. Mówi się, że ich duchy nadal tutaj są.
- Znam tę historię!  - usłyszała nagle głos jednej z sióstr.
- No to pewnie ucieszycie się z waszej dzisiejszej przygody, bo będzie ona polegała na tym, że pójdziemy odkryć ową tajemnicę.
Nie pozwalając nikomu na słowo sprzeciwu, od razu ruszyła przed siebie. Nie martwiła się o to czy inni za nią idą. Wiedziała, że tak będzie, ponieważ już wcześniej ustaliła z widocznie nadal przyjaciółką, że ta przypilnuje, aby tak było. Kiedy znaleźli się w głębi, niedaleko miejsca, które przygotowały, nadszedł czas. Czas na realizacje planu. Madeleine nagle krzyknęła i udała, że coś ją wciąga w krzaki. Fakt, że przez deszcz nie mieli światła, bo świece od razu by gasły, idealnie jej pomagał, ponieważ nikt nie widział czy wszystko działo się naprawdę, czy nie. Z pewnej odległości obserwowała, jak Alyia udawała panikę, a szlachcianki, przytulały się lekko przestraszone do Cahira. Miała ochotę roześmiać się na ten widok. Spojrzała w górę i dawała znak pająkom, aby zaczęły swoją część. Małe istotki zaczęły schodzić po drzewach i zaraz zbierać się wokół grupy osób. Kiedy w końcu przyszła burza i zaczęło się błyskać, zabawa się zaczęła. Jedne pająki zaczęły wspinać się po nogach ludzi, a inne skakały na nich z góry. Do tego szlachcianki błądziły przerażonym wzrokiem po stworach, jakie stworzyły dziewczyny. Dzięki błyskawicom można było zauważyć ich lekki zarys. Jednak nadal na tyle słabo widoczny, że trzeba było się przyjrzeć, aby ujrzeć, że to tylko krzaki i materiały.
- O boże, tu jesteście! Musimy uciekać! - Madeleine wyskoczyła z krzaków. Wcześniej podarła sobie ubranie w niektórych miejscach, aby wszystko wyglądało bardziej prawdziwie.
Chwyciła dłonie szlachcianek, a Alyia, dorwała Cahira. Obie pociągnęły towarzyszy biegiem, w stronę wyjścia z lasu. Po drodze Madeleine sprawiła, że “duchy”, które dotychczas były przyczepione do drzew, nagle pojawiały się przed nimi. Słyszała krzyki Sophie i Ophelii, a nawet miała wrażenie, że raz do jej uszu doszedł ten należący do szpiega. Kiedy w końcu wybiegli na pustą przestrzeń, przystanęli. Różowołosa pochyliła się, oparła dłonie o kolana i zaczęła ciężko oddychać.
- Udało nam się - Alyia odezwała się pierwsza.
- Ledwo co - Louise podeszła bliżej szlachcianek. - Dobrze, że udało nam się uciec. Nie wiadomo co by się mogło jeszcze stać. Mogliśmy już nigdy nie wrócić do domu. Jak widzicie, przygody mogą być naprawdę niebezpieczne.
Nadal przerażone siostry pokiwały tylko szybko głowami i wymamrotały podziękowania. Madeleine musiała przyznać, że była naprawdę zadowolona z efektów swego planu. Po całej tej przygodzie szczęśliwa Mad odprowadziła szlachcianki do domu, śmiejąc się w duchu, widząc, jak Alyia uczepiła się Cahira, wypytując go o wszystko, od tego co lubi jeść, po nawet to jak układa się jego życie seksualne. Zmieszanie na twarzy szpiega było pięknym widokiem.   

1 komentarz: