czwartek, 18 marca 2021

Od Hekate cd. Echa

Mogłabyś zabrać swój szanowny ogon z mojej twarzy?- spytałam Danru spychając jej ogon ze swojej twarzy. Kocica ziewnęła głośno i zeskoczyła na ziemię by rozciągnąć łapy. Usłyszałam burczenie w jej brzuchu- czyli nadeszła pora na śniadanie. Ubrałam czarną bluzkę z długim rękawem, uprząż na klatkę piersiową z pokrowcem na sztylet, czarne skórzane spodnie i buty. Następnie narzuciłam czarny płaszcz, a na plecach wylądował kołczan z łukiem.
-Jestem gotowa, a Ty leniwa klucho?
Popatrzyła się na mnie niby z zażenowaniem po czym prychnęła. Otworzyłam drzwi i wyszłyśmy na orzeźwiające, zimne powietrze. Niestety Danru nie lubiła jeść gotowych posiłków, stawiała na polowanie. I o ile jak podróżowałyśmy to ona szła zjeść swoje, a ja swoje tak teraz nie mogłam sobie na to pozwolić. Puma nie była zbyt ufna do obcych osób i potrafiła zrobić krzywdę jeśli jej przed tym nie powstrzymałam. Poszłyśmy znowu w stronę lasu. Stanęłam na jego granicy i dałam jej znać żeby leciała coś sobie znaleźć. W tym czasie usiadłam na pobliskim kamieniu i czyściłam oraz ostrzyłam broń. Na szczęście nie trwało to długo, już po pół godziny wrócił do mnie szczęśliwy, najedzony kotek.
-Teraz moja kolej.- powiedziałam łapiąc się za burczący brzuch.
Spakowałam broń z powrotem na swoje miejsce i wróciłam na teren gildii. Skierowałam się w stronę największego budynku, przeszłam przez drzwi i poszłam w lewo, bo skoro w prawo nie ma jedzenia, a w górę są dowódcy to musi być to lewo. Nie pomyliłam się. Po chwili stałam już w wejściu na stołówkę połączoną z kuchnią. Patrząc na to ile osób stało w kolejce to trafiłam na porę śniadania. Stanęłam za jakąś kobietą i oczekiwałam na swoją kolej. Nakładanie było sprawne więc już po chwili nadeszła moja pora. Starsza kobieta spojrzała na mnie badawczym wzrokiem i powiedziała:
-Nie kojarzę Cię.
-Dopiero wczoraj dołączyłam.
Na twarz kobiety wpłynął serdeczny, babciny uśmiech. Kiwnęła głową i podała mi jedzenie. Podziękowałam i odeszłam żeby usiąść przy stole. Nie znałam jeszcze nikogo prócz tych paru osób, które mnie złapały pierwszego dnia, a ich nie widziałam więc szukałam stolika gdzie mogę usiąść sama. Udało mi się znaleźć jeden wolny, stojący w rogu. Wskazałam Danru żeby położyła się pod stołem i zaczęłam spożywać swój posiłek. Po chwili podeszła do mnie czerwonowłosa dziewczyna.
-Mogę się dosiąść?- spytała.
-Jasne, jestem Hekate.- uśmiechnęłam się.
-Lea, słyszałam, że niedawno doszłaś i w dodatku dołączyłaś do łowców.
-Dokładnie.
Dziewczyna lekko podskoczyła po czym spojrzała pod stół. Lekko jąkając się spytała:
-Co to za zwierzę?
-Jejku, przepraszam, zapomniałam o niej. To Danru, nic Ci nie zrobi.
Dziewczyna jeszcze raz zajrzała pod stół i wyciągnęła rękę do kocicy.
-Śmiało- powiedziałam.
Lea pogładziła sierść pumy i zadowolona wróciła do wcześniejszej pozycji.
-Musimy upolować trochę zwierzyny. Mam dzisiaj dość mało czasu i pomyślałam, że mogłabyś chcieć spróbować coś upolować.- lekko się zaczerwieniła.
-Z wielką chęcią, dzięki że o mnie pomyślałaś.
Dziewczyna uśmiechnęła się i zaczęłyśmy jeść śniadanie.
Po skończonym posiłku spytałam:
-Jakieś konkretne zwierzę trzeba upolować?
-Tak, sarnę, najlepiej dwie, a jak się nie uda to parę królików.
-Rozumiem, masz może jakieś wskazówki?
Lea na chwilę się zamyśliła.
-Oprócz takich oczywistych jak patrz na ślady i szukaj tropów to mogę Ci doradzić, że sarny najczęściej przebywają w głębi lasu koło małego jeziorka, ciężko je przegapić.
-Dobrze wiedzieć, dzięki że się przysiadłaś i mogłyśmy pogadać, ale już będę spadać- uśmiechnęłam się do niej i wstałam od stołu.
-Do później.
Czy mam teraz coś lepszego do roboty? Nie. To najlepiej pójdę od razu spróbować coś upolować. Jednak przed wyjściem podeszłam do pokoju po kawałek materiału i sznura na wypadek gdyby udało mi się złapać dwie sarny i chciałabym żeby Danru pomogła mi je przenieść. Po upewnieniu się, że mam wszystko co niezbędne wyszłam i skierowałam się w stronę lasu. Nie miałam pojęcia gdzie może być miejsce, o którym wspomniała mi Lea więc po prostu szłam przed siebie. Na śniegu było dużo śladów, ale wszystkie należały albo do dzików albo do królików czy jeszcze mniejszych gryzoni. Szłam ciągle tym samym tempem aż w końcu ukazało mi się wspomniane jeziorko. Faktycznie ciężko by było je przegapić- wyglądało jak z bajki. Było prawie idealnie okrągłe, na małej polance otoczonej drzewami. Jedynym minusem tego miejsca było to, że na ziemi nie było jak się schować. Podeszłam więc do drzewa, które wydawało mi się, że będzie dawało mi najlepsze widzenie i wdrapałam się na nie. Danru weszła na gałąź tuż obok mnie. Znalazłam najlepszą pozycję na jaką mogłam sobie pozwolić, wyciągnęłam łuk i dwie strzały po czym zastygłam w oczekiwaniu.
Nie mam pojęcia ile czasu mogło minąć, ale w końcu zjawiło się stado saren. Poczekałam aż staną i wybrałam dwa cele. Nie byłam w stanie tak szybko strzelać żeby trafić obydwie prosto w serce więc ułożyłam w głowie plan po czym przeszłam do realizacji. Skupiłam się, wstrzymałam oddech. Nałożyłam strzałę na cięciwę, którą naciągnęłam i wystrzeliłam strzałę. Nie patrzyłam czy trafiłam czy nie- byłam pewna, że strzała dosięgnęła celu. Dobyłam drugą strzałę zanim zwierzęta zorientowały się, że coś jest nie tak i strzeliłam w ścięgno drugiej sarny. Zeskoczyłam z drzewa i nakazałam Danru pilnować martwej zwierzyny, a sama podążyłam za śladami tej rannej. Nie odeszła zbyt daleko. Szybko do niej podeszłam i zabiłam żeby nie skazywać jej na dłuższe cierpienie. Byłam zadowolona, że poszło mi to tak szybko i łatwo. Przeciągnęłam martwe zwierzę do miejsca gdzie została moja towarzyszka. Wyciagnęłam z torby kawałek materiału i położyłam go na plecach pumy. Ułożyłam na nim ciało jednego zwierzęcia i przywiązałam je linami, a drugie wzięłam na swoje plecy.
Droga powrotna minęła nam szybko. Chwilę po wejściu na teren gildii złapała nas Lea.
-Chodźcie za mną.- powiedziała.
Tak też zrobiłyśmy. Zaprowadziła nas do jakiegoś pomieszczenia i powiedziała żebyśmy tu zostawili mięso. Po ułożeniu go we wskazanym miejscu powiedziała, że zrobiłyśmy dobrą robotę. Chwilę jeszcze porozmawiałyśmy po czym poszłam do łazienki pozbyć się ze swoich ubrań i futra kocicy krwi. Przez tyle lat znalazłam sposób na spranie krwi tak żeby nie było ani śladu. Po ogarnięciu się stwierdziłam, że mam ochotę się napić. Poszłam więc na Salę Spotkań. Podeszłam do baru i poprosiłam o piwo z sokiem. Nigdy nie smakowało mi normalne piwo bez żadnych dodatków- było ohydne. Powoli raczyłam się napojem obserwując ludzi na sali. Niektórzy rozmawiali, inni grali, a jeszcze inni już po kilku głębszych śpiewali i tańczyli. Po skończeniu piwa wyszłam z Sali. Nie miałam tam nic do roboty, bo co robić w Sali Spotkań bez spotykania się z nikim? Po wyjściu z budynku natrafiłam na błotnego mężczyznę, tylko tym razem był bez błota.
-O prawie Cię nie poznałam bez maseczki błotnej na twarzy- powiedziałam. - Jestem Hekate, a to Danru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz