piątek, 15 kwietnia 2022

Od Apolonii cd. Jamesa


Szanowny Panie Jamesie,
Czy sugeruje Pan, że moja poezja, załóżmy, gdyby okazała się nieudaną, miałaby trafić do kominka? Panie Hopecraft, niech waży Pan swe słowa, bowiem diwy, aktorki i kobiety przeświadczone o swojej świetności potrafią niezwykle długo oraz boleśnie chować urazę – co do czego niektórzy z naszych gildyjnych towarzyszy mogli lub będą mogli się upewnić. Jakże piękny zwrot ku początkom naszej korespondencji robimy w tym momencie, zadając sobie pytanie – czym jest sztuka? Co kryje się za poezją? Dwa pytania pozostawiam dla siebie otwartymi, bowiem słowa to za mało, by na nie odpowiedzieć. Granice języka, pomimo usilnych, ludzkich starań, by nigdy się im nie podporządkować, by wykroczyć poza nie i pomimo Twej prośby oraz zachęty do sięgania dalej, pozostają nienaruszalne. Doceniam wspominkę o teatralnym talencie, a także i o empatii, choć, będąc z Panem szczerą, ta w moim przypadku wydaje się być niezwykle wybiórcza. Kto wie, czy nie wpłynęły na to pewne zdobyte w stosunkowo jeszcze krótkim życiu doświadczenia.
Martwią mnie Twe słowa o Asy, o Billym – cóż, trochę mniej, choć kleptomania za młodu nie wróży dobrze. Niestety kontaktu do kogokolwiek, kto mógłby w tej sprawie pomóc, nie posiadam, przynajmniej nie w kwestiach profesjonalnych. Może moja kochana Danusia mogłaby zerknąć na chłopca i w czymś doradzić; swoje dzieci już dawno odchowała, teraz więc, choć pośrednio, gdy podlewa me kochane roślinki i pomaga wiązać gorsety, odchowuje i mnie, za co jestem jej bardzo wdzięczna. To ciepła i dobra kobieta, wymagająca, owszem, ale wkładająca całe swe serce w opiekę nad ludźmi, którymi się otacza. Myślę, że Billy’emu przydałby się ktoś o niepohamowanym cieple oraz nieskrytej w głębi dobroci.
Serce mi rośnie, gdy przekazujesz mi, że podjąłeś się nauczania kochanych Kukume oraz Marty – piśmienność to ważna umiejętność w naszych czasach, w dodatku wymagana, by w jakimkolwiek stopniu stać się samodzielnym oraz niezależnym. Myślę, że obie dzięki Twoim lekcjom skorzystają, życzę powodzenia. Im przede wszystkim, Tobie trochę mniej. W końcu na pewno masz już doświadczenie z niesfornymi żakami oddającymi swe eseje dwa dni po terminie, czyż nie?
Za marny skutek Twojego pośpiechu, przysięgam, dostaniesz ode mnie po głowie. Oraz za przerażający brak zmysłu estetycznego, który podkusił Cię, by wybrać najjaśniejszą papeterię z przedstawionych mi próbek.
Lady Tnomrev, oczywiście ze słów zasłyszanych przez niektórych uczestników bliżej nieokreślonego saloniku artystycznego, niezbyt dobrze tańczy oraz depcze po palcach wszystkich swoich partnerów. Kto wie, jakim cudem wytrzymuje tę kwestię jej mąż, choć, ponownie według nieokreślonych żadnym mianem informatorów, on wcale nie lepszy. Jak dobrze więc, że Lady Vermont jest więc lekkim motylem na każdym parkiecie, a jej taniec zawsze podziwia się z zachwytem ugrzęzłym w piersi.
Gildia ma wiele zasług na świecie oraz równie wiele hochsztaplerów chowa pod swym dachem. Należy być więc jak najbardziej ostrożnym, bowiem, szczerze doceniając i wspierając wszystkich rzezimieszków, którzy skryli się pod kocimi wąsami, nie chciałabym, by ludzie o nazwiskach ważnych na arenie politycznej, prawnej lub jakiejkolwiek innej, w jakikolwiek sposób mieli im zagrozić; pozbawić ciepła, majątku, wolności, kto wie, czy w najtrudniejszych przypadkach i życia.
Wyobrażasz sobie ileż tragedii sprowadziłoby to na głowy nas, naszych przyjaciół, towarzyszy, a może i wrogów, gdyby wydano wyrok? Gildia to gwarancja bezpieczeństwa. Cieszę się więc, że masz to na uwadze w doborze słów, którymi dzielisz się z innymi.
Panie Hopecraft, myślałam, że znamy się na tyle dobrze, że jest Pan świadom tego, że żadna plotka mi niestraszna. Wręcz przeciwnie, każdą przyjmuję w swe otwarte objęcia i pielęgnuję niby matka swe dziecko; nie zdziw się, Jamesie, gdyby okazało się, że niektóre z nich i ja własnymi ustami już wśród Was rozsiałam. Żartuję, droczę się tylko, w tej konkretnej kwestii plotki oraz cudze gadulstwo raczej mi nie na rękę, choć chętnie, przyznaję szczerze, niektórych z uśmiechem na ustach wysłucham. To może być zabawne doświadczenie.
Cieszy mnie, że pan A. znajduje się w jednym kawałku. Zresztą, niedługo dane mi będzie przekonać się o tym osobiście.
Wracamy, Panie Hopecraft, do zobaczenia,
pol
a

Pióro musnęło czule drewniany stolik. Apolonia zgarbiła się odrobinę, podparła policzek przybrudzoną atramentem dłonią i czujnym okiem poszukującym skaz łypnęła na list. Z kleksami, z czarnymi odbiciami opuszków.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu nawet się tym nie przejęła. Przyszła wiosna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz