Ciepła
kąpiel. Niewiele. Ale w tej chwili było to spełnienie marzeń.
Niewiarygodny luksus jakiego nie zaznała od tygodni. Eksplorowanie ruin
zimą bywa uciążliwe. Ale tylko prawie, jeśli by wyłączyć zimno, żywienie
się sucharami i zupą z suszonych pokrzyw, a także przeciskanie się
przez zwały gruzu byle tylko dotrzeć do kolejnego pomieszczenia. Tylko
jak zwykle nie znalazła żadnej odpowiedzi. Nic co by ją choć odrobinę
przybliżyło do przywrócenia życia Unniasowi. Kolejny zmarnowany czas.
Westchnęła ciężko i osunęła się niżej w wannie. W końcu zanurzyła się
całkowicie w gorącej wodzie.
"Pani,
smutna. Brat?" - głos Shio był zatroskany. Rzecz jasna, na tyle na ile
zwierzę mogło wyrazić w ten sposób troskę. - "Pani?"
Aries
nie odpowiedziała. Telepatia Shio była jednostronna i kartografka nie
była w stanie jej odpowiedzieć pod wodą. Wypuściła jedynie kilka
bąbelków. W odzewie dostała tylko stłumione łupnięcie w bok wanny. Nie
zwróciła na to większej uwagi. Pomyślała, że Śnieżynka pewnie się
przekręciła żeby bardziej przylegać do ciepłej ścianki. Próbowała
oczyścić głowę z natrętnych myśli. Z kolejnego niepowodzenia. Nie była
jednak w stanie. Każda porażka do niej wracała z każdym uderzeniem
serca. W rytm pulsującej, przed oczami zaczęły jej się pojawiać obrazy z
każdej, wręcz desperackiej próby przywrócenia życia bratu. Wspomnienia
stawały się coraz bardziej natarczywe. Aż w końcu zaczęło jej brakować
powietrza. Miała się wynurzać, gdy poczuła na swojej skórze bolesną a
zarazem aż za bardzo znajomą gromadę kłów. Chciała krzyknąć z bólu, lecz
tylko zachłysnęła się wodą. Shio niemal wyszarpała jej prawe ramię ze
stawu gdy próbowała uratować swoją właścicielkę.
"Pani, spokojna, Shio, trzyma. Pani, nie, topi." - Śnieżynka z dumą ogłosiła swoje dokonanie.
-
Puść mnie, wcale się nie topiłam! - krzyknęła, gdy napad kaszlu ustał.
Próbowała się oswobodzić, ale szczęki jej chowańca pozostawały
niewzruszone. Wiedziała, że dopóki zwierzę nie postanowi jej puścić, to
może się szarpać i szarpać, a nic to nie da. - Shio, nicponiu, puszczaj.
To boli!
"Pani,
nie. Shio, puści, Pani, topi. Znów." - zwierzę zaczęło ciągnąć odrobinę
mocniej. Tak, że kartografka czuła jak dosłownie, siłą wyciąga ją z
wanny. Czuła też, że wanna zaczyna się przechylać.
- Shio! Stój do cholery! Zaraz przewrócisz wannę! - ucisk na ramię nieco zelżał. - Wychodzę, już wychodzę. Wygrałaś.
Ucisk
osłabł, ale nie zniknął. Zwierzę trzymało Aries do samego końca, aż ta w
nie wyszła całkowicie z wody. Ostre zęby dotkliwie poraniły dziewczynę.
Dopiero gdy wycierała się, zobaczyła jak głęboko wżęły się zęby Shio w
jej ciało. Kilka długich, dość głębokich rozcięć po siekaczach i bardzo
nieprzyjemna dziura pozostawiona przez jeden z kłów. Zaróżowiona woda w
wannie. Strużki krwi na ręce.
"Pani?
Dobrze, czuje?" - chowaniec wysunął swój długi wężowy język i
najdelikatniej jak tylko umiał, musnął dłoń kartografki - "Shio,
przeprasza."
***
Weszła
do gabinetu gdy usłyszała polecenie. Mefistofeles siedział za biurkiem.
Rzucił wzrokiem na Aries i na czerwony ręcznik przewiązany wokół
ramienia. Usiadła na kozetce i zdjęła swój prowizoryczny opatrunek.
Skrzywiła się gdy lekarz wziął ją za rękę i uniósł bliżej światła.
- Wygląda jakbyś się z dzikim psem szarpała. - rzucił rozglądając się za czystymi bandażami.
Na te słowa Shio, która rozłożyła się w kącie położyła uszy po sobie, nakryła pysk łapami i wydała ciche skomlenie.
Mefisto?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz