niedziela, 3 kwietnia 2022

Od Lei cd. Reannon

Herbata powoli się kończyła, ostatnie obłoki pary mieszały się z powietrzem; równocześnie zastanawiałam się, kiedy powinnam już wstać i nie zawracać głowy Rei. Sama byłam na krótkim spacerze nawet jeśli ścieżka była momentami zasypana, nogi nie zdążyły się zmęczyć. Ona z kolei wracała właśnie z misji, w dodatku objuczona bagażem; zwróciłam uwagę na nerwowo splatające się palce i zaczęłam zastanawiać się, czy niecierpliwi się przedłużającym się postojem. Być może gościnnie zdecydowała się go przedłużyć, ale podejrzewałam, że chciałaby już niedługo odpocząć, może zaszyć się w pokoju, zmyć z siebie trudy podróży. Nawet jeśli obiecywałam sobie w duchu, że przy najbliższej okazji znowu zagadam do Rei, może zaproszę na kubek herbaty już w ciepłym budynku gildii, jeszcze odwlekałam nieco moment zabrania się:
— Jesteś bardzo zajęta, masz jakieś pilne plany, sprawy do załatwienia w gildii? — zapytała, wybijając mnie z dotychczasowych rozmyślań. — Miałabyś może chęć i czas wydłużyć sobie nieco drogę powrotną i może zrobić jakąś małą wycieczkę po okolicy? 
Przechyliłam głowę w geście zastanowienia, nawet jeśli już w momencie zadawania pytania znałam na nie odpowiedź. Rozgrzane herbatą członki wciąż były w stanie odeprzeć dokuczliwy mróz, ale skoro po napoju pozostało już jedynie wspomnienie, kilka kropel na dnie kubka i ostatnie fale ciepła spływające z niego na dłonie, nasza aktualna, całkiem miła, acz siedząca pozycja, rychło mogła doprowadzić do zamienienia się w sople lodu.
Ja zaś nie miałam najmniejszej ochoty na podzielenie ich losu, nawet jeśli mogłam i stąd podziwiać kilka takowych: długich, zwisających z gałęzi oblepionego śniegiem buku, skrzących się w blasku słońca. Niezaprzeczalnie ładnych, choć odruchowo zanotowałam w pamięci, by przypadkiem nie ustawić się pod nimi, ani tym bardziej nie pozwolić na to Rei.
— Nie, nie — zawiesiłam na chwilę głos, zdradził mnie jednak czający się na wargach uśmiech — i tak. Będzie mi bardzo miło.
Zdenerwowanie na twarzy dziewczyny powoli ustąpiło, zastąpił je w końcu uśmiech — delikatny, bardzo uroczy i miły.
— Cieszę się — wyznała, zaczęła powoli uprzątać obozowisko. — Nie znam jeszcze za dobrze tych okolic, ale są bardzo ładne.
— Są — skinęłam głową, rozejrzałam się po rozbielonej okolicy. — Chodź, jeśli chcesz, pokażę ci moje ulubione miejsce. Tylko może wróćmy jeszcze na chwilę do gildii? — zerknęłam na jej wierzchowca, od czasu do czasu drobiącego w śniegu. — To naprawdę niedaleko, a myślę, że będzie dużo wygodniej, jeśli zostawisz tam rzeczy.
 
Po raptem kilkunastu minutach już tylko ślady w śniegu świadczyły o naszej niedawnej obecności. Rea przytoczyła do wierzchowca resztę bagażu — i można było ruszać, prowadząc dalej rozmowę:
— Jestem tu od około roku — odpowiedziałam, starannie przesadzając nogę przez zaspę. — Przyjechałam z Brittlebury.
— Chyba nigdy tam nie byłam — zastanowiła się Rea.
— Bardzo możliwe — zaśmiałam się. — To mała wioska w Ethiji, daleko stąd. Odkąd przyjechałam, jeszcze nie miałam okazji wrócić choć na krótko. Jesteśmy w kontakcie, ale listy to nie to samo, więc mam nadzieję, że niedługo uda mi się pojechać. Ale jest tutaj też Michelle, moja siostra, także czasem mam wrażenie, jakbym cały czas była w domu.
Gdy wyłoniłyśmy się spomiędzy ostatnich rzędów poszycia, szybko można było dostrzec zabudowania gildii. Prowadzony za uzdę koń Rei szedł spokojnie, my z kolei wymieniałyśmy się kolejnymi zdaniami.
— Bo widzisz, problem był w tym, że dziadek się nie zorientował, że te kluski były surowe... — opowiadałam, gdy kierowałyśmy się w stronę stajni. Zaaferowana opowieścią, dopiero po dłuższej chwili dostrzegłam zbliżającą się do nas sylwetkę Ignatiusa.
I kolejną chwilę później miałyśmy też dowiedzieć się, dlaczego nas szukał, sobie tylko znanymi sposobami znajdując akurat wtedy, gdy szukał nas obu:
— Mistrz chciałby z wami porozmawiać w sprawie misji — wyjaśnił.
— Teraz? — upewniłam się.
— Może być też za jakiś czas — stwierdził. — Ale powiedział, że najlepiej byłoby jeszcze dzisiaj.
Zerknęłam na Reę. Zanosiło się na dużo dłuższy spacer niż początkowo planowałyśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz