środa, 6 kwietnia 2022

Od Serafina cd. Weroniki

Podniósł się, ewidentnie znudzony nowym obiektem zalegającym na posadzce jego kwatery, dłonie wsunął w szerokie rękawy szaty. Złoty haft zamigotał leniwie w słabym świetle, Serafin zastukał szponem w przedramię, zastanawiając się co teraz powinien zrobić. Czy wampirzyca należała w ogóle do Gildii, czy też było to przypadkowe włamanie? Owszem, trzymał tu parę ciekawych rzeczy, ale czy były one na tyle ciekawe, by ryzykować?
Rozejrzał się. No i gdzie do kurwy był Magister? Mógłby się na coś przydać i choć raz w swoim gadzim życiu okazać się prawdziwie użytecznym. Westchnął przeciągle, ze zrezygnowaniem. Pewnie znowu taplał się w jeziorze, bo czemu by nie.
Wampirzyca spięła barki, silnie naparła na niewidzialne sidła. Przyglądał jej się ze znudzeniem, niewzruszony wysiłkami i kompletnie ignorując potencjalne zagrożenie. Nie wątpił w moc zaklęcia, podniesie się wtedy, kiedy jej na to pozwoli; nie wcześniej i nie później. Odszedł do biurka, od niechcenia spojrzał w kielich. Pusty. Oczywiście, że był pusty.
Westchnął. Dziwka Fortuna jak zwykle była przeciw niemu.
― No dobrze ― odezwał się zmęczonym tonem, oparł barkiem o ścianę. ― Po co tu przylazłaś?
Odpowiedział mu warkot przechodzący w gardłowe bulgotanie. Przewrócił oczami.
― Należysz do Gildii?
Urywany, suchy kaszel.
― Gdzie twój stwórca?
Warkot i skrzek przypominający szczeknięcie.
― Nudzisz mnie.
― Puść!
― A, dar mowy odzyskany ― stwierdził złośliwie i machnął lekceważąco dłonią.
Czar puścił, a wampirzyca – zgodnie z tym, co założył dosłownie chwilę temu – spróbowała rzucić mu się do gardła. Na powrót spętał ją zaklęciem; padła na podłogę jak kłoda i zawyła głucho. Ciekawe kto pierwszy przyleci sprawdzić co się dzieje.
― Zrobimy tak, robaczku. ― Oderwał bark od ściany, przeszedł się po kwaterze spokojnym krokiem, minę miał niewzruszoną, podszytą znużeniem. Powietrze pachniało krwią i wilgotną ziemią, przez otwarte okno wdzierały się odgłosy nocy. ― Ty nie spróbujesz rzucić mi się do gardła, a ja obiecuję, że nie poczekam do świtu by zobaczyć jak obracasz się w pył.
― Puszczaj! Boli!
― To dobrze, że boli. ― Zatrzymał się przy starej, sosnowej komodzie i z żywym zainteresowaniem przyjrzał się stojącej na niej figurce. Nie pamiętał, kiedy ją tu przywlókł. Dzisiaj? Wczoraj? Dwa tygodnie temu? Znowu o czymś zapomniał, niech to. Może faktycznie powinien wziąć pod uwagę pomysł Sophie z tym notatnikiem, choć nadal taki sposób przechowywania myśli wydawał mu się absurdalny i niedorzeczny, wyjątkowo łatwy do sprawdzenia. Nie lubił, kiedy ktoś znał jego myśli i plany.
Moment, zaraz. O czym on właściwie miał…
Ach, tak.
Obejrzał się przez ramię. Białowłosa wampirzyca wciąż zalegała na podłodze, choć teraz wyglądała jak naprawdę bezbronne i pozbawione mocy stworzenie. Potargane włosy spływały jej pasmami na twarz, drażniły czuły nos, przyklejały się do ubrudzonych krwią ust. Ciało wykrzywiło się nienaturalnie, brudna, stara sukienka trzeszczała w szwach. Gdyby przywiązywał wagę do takich widoków, być może nawet poczułby ukłucie żalu, czy wyrzuty sumienia.
― Jak będzie? Możesz skinąć głową, jeśli się zgadzasz ― kontynuował niezrażony, gotów ciągnąc tę farsę całą noc, aż do świtu.
Wampirzyca utkwiła w nim spojrzenie czerwonych ślepi i pociągnęła nosem. Skinęła w końcu głową; powoli, oszczędnie, jakby bała się, że i ten ruch okaże się błędny, mimo jego zapewnień.
― Świetnie. ― Czar puścił. ― Skoro to skomplikowane i nikomu niepotrzebne powitanie mamy już za sobą… ― urwał. Zdał sobie sprawę z tego jak wielu niepotrzebnych słów używa. ― Jak się nazywasz? ― spytał po prostu.
Kobieta usiadła z trudem, jakby cała siła nagle ją opuściła i wyparowała. Poprawiła sukienkę, podciągnęła kolana pod brodę i spojrzała na niego lękliwie.
― Weronika ― szepnęła. ― Ty?
― Serafin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz